„Mam płakać? Prosić o rewanż?” – Ben Askren obszernie o klęsce z Jorge Masvidalem
Ben Askren opowiedział o pierwszej zawodowej porażce, jaką w sobotę zadał mu Jorge Masvidal podczas gali UFC 239.
Nie będzie miło wspominał sobotniego wieczoru w Las Vegas Ben Askren, który podczas gali UFC 239 w ledwie pięć sekund został znokautowany przez Jorge Masvidala w najbardziej wyczekiwanym pojedynku w rozpisce.
Zobacz także: Świat reaguje na nokaut Jana Błachowicza na Luke’u Rockholdzie
Funky szybko jednak wrócił do medialnego życia, kilka godzin po walce publikując pierwszy wpis, a następnie goszcząc w programie Ariel Helwani’s MMA Show.
Mam pewne luki w pamięci.
– przyznał w rozmowie z Arielem Helwanim.
Pamiętam, że byłem z nim w klatce. Nie pamiętam latającego kolana. A potem, gdy zacząłem kojarzyć, przypomniałem sobie wszystko. „Jasna cholera, przegrałem z Jorge Masvidalem, marnie”.
Nie bolała mnie głowa, nie bolało nic na twarzy. Nic. Czułem się perfekcyjnie. Żadnych bólów głowy, bólów brzucha. Niczego. Po prostu myślałem tylko o tym, że marnie wyszło. „Przegrałem z takim gościem?”.
Już w pierwszej akcji walki Askren ruszył przed siebie, szukając skrócenia dystansu, aby przenieść walkę do parteru, czego nigdy nie ukrywał. Gdy sięgał do nóg rywala, ten pofrunął z kapitalnym latającym kolanem, trafiając czysto i kończąc zawody.
Byłem gotowy na kolana.
– powiedział o rozstrzygającej akcji Askren.
W szatni powiedziałem Duke’owi (Roufusowi) kilka razy, że wydaje mi się, że od razu spróbuje jakiegoś szalonego kolana. Jeśli pamiętacie walkę z Tillem, to kopnął Tilla w jaja w pierwszych sekundach. Miałem przeczucie, że spróbuje tego od razu, ale zawsze myślałem tak: kto, u diabła, pada po latającym kolanie? Jak można tego nie dostrzec? Przecież jest wyprowadzane z tak daleka!
Ale obejrzałem nagranie i… W ogóle nie lubię Jorge’a, ale to było cholernie dobre latające kolano. Uderzył szybko i z mocą. Nabrał rozpędu w powietrzu. I trafił oczywiście w odpowiedni punkt.
Z jednej strony można powiedzieć, że, jasna cholera, jak to się stało, że zostałem znokautowany w pięć sekund. Jestem jednak w tej grze od dziesięciu lat i prawie nigdy nie zostałem mocno trafiony. Nigdy tak naprawdę nie byłem zamroczony. Nigdy nie zostałem posłany na deski. Dochodziłem więc do punktu, w którym nie byłem może nieuważny, ale czułem się prawie nietykalny. Czułem, że mam twardą głowę. To było oczywiście cholernie mocne uderzenie w sobotę, ale prawdopodobnie myliłem się. Zimny prysznic, niestety. Nie tak to sobie wyobrażałem.
W przestrzeni medialnej pojawiło się sporo komentarzy sugerujących, że Gamebred miał po prostu szczęście, w ledwie pięć sekund rozstrzygając walkę, ale Askren podchodzi do tematu zupełnie inaczej.
Nie znoszę, gdy ludzie piszą, że Jorge miał farta. To nie był fart. Czy zdarzy się to sto razy na sto prób? Oczywiście, że nie, ale trafienie takim kolanem wymaga poważnych umiejętności. Ja bym czegoś takiego nie zrobił.
– powiedział.
Jednocześnie jednak nie było tak, że dostawałem lanie przez piętnaście minut, nie byłem w stanie sfinalizować trzynastu obaleń, a potem ludzie mówili, że jestem marny. Zostałem trafiony latającym kolanem. Zostałem znokautowany. Niewiele mogłem z tym zrobić.
Askren zapewnił, że czuł się doskonale przygotowany do walki, mocno poprawił swoje jiu-jitsu. Poddał w wątpliwość ewentualne zmiany w obozie treningowym w przyszłości, przypominając, że wcześniej wygrał dziewiętnaście walk z rzędu.
Póki co nie zastanawia się nad tym, kiedy powróci do oktagonu czy kto mógłby być jego kolejnym rywalem.
Zapytany o dodatkowe ciosy, jakimi potraktował go Masvidal po nokaucie, podszedł do nich ze zrozumieniem.
Szczerze mówiąc, nawet tego nie oglądałem.
– stwierdził.
Nie dbam o to. Zdarza się. Wiem, na co się pisałem. Czy lubię Jorge’a Masvidala? Nie. Gdybyście zapytali mnie, czy Jorge Masvidal zada mi jeszcze kilka dodatkowych ciosów, jeśli mnie znokautuje, odpowiedziałbym: jasne, z całą pewnością. Skoro chciał to zrobić, w porządku.
Askren przyznał też, że doskonale wiedział, czego się spodziewać na wypadek porażki. Wie, że jest obiektem kpin i drwin, ale nieszczególnie się tym przejmuje i nie traci czasu na zapoznawanie się z mniej lub bardziej wyrafinowaną krytyką pod swoim adresem.
To wkurzające, ale co mogę z tym zrobić? Mam płakać?
– powiedział, zapytany, jak sobie radzi z porażką.
Prosić o rewanż? Nie zasługuję na rewanż. Zostałem znokautowany w pięć sekund. Co mam zrobić? Czasami nie wszystko układa się po twojej myśli, czasami dostajesz po dupie, przegrywasz. Nie musi ci się to podobać, ale musisz to zaakceptować.
Funky nie zamierza składać broni. Nie mając wątpliwości, że walczyłby o złoto, gdyby w sobotę pokonał Masvidala, wierzy, że kilkoma zwycięstwami może utorować sobie drogę z powrotem do rozgrywki o najwyższe cele.
Nadal nie lubi Gamebreda, którego uważa za dupka. Zapewnił, że nie tracił czasu na słuchanie jego złotych komentarzy po gali.
Jestem pewien, że nie było tam zbyt wiele komplementów. Na pewno miał wiele złych rzeczy do powiedzenia o mnie – i w porządku.
– powiedział Ben.
Wkurzyłem go jak cholera. Celowo. Najpierw chodziło o to, żeby zaakceptował walkę, a potem, żeby się wściekał. Jeśli więc chodzi o te dodatkowe uderzenia, nie ma problemu. Przy takim scenariuszu powinienem się tego spodziewać.
Zapytany natomiast, czy po sobotnim nokaucie zamierza zmienić swoje podejście do gadulstawa przed walkami, Askren stanowczo zaprzeczył.
Oczywiście, że będzie to samo.
– zapewnił.
Jedna z najgłupszych rzeczy, jaki po walce powiedział Jorge, to było: „Zasługiwał na takie uderzania za te wszystkie bzdury”. Gdybym tyle nie gadał, to po pierwsze – nie dostałbym tej walki. Po drugie – nie zostałaby zaakceptowana. I po trzecie – czy naprawdę nie spróbowałbyś mnie znokautować? Byłbyś dla mnie miły i bawił się tam ze mną? Nie! Bez względu na wszystko spróbowałbyś mnie znokautować, więc dlaczego utrzymujesz tę narrację, że chciałeś mnie znokautować, bo gadałam bzdury?
*****
właśnie widać jak byłeś gotowy na kolana xDD dobrze powiedzne a dostałeś na łeb jedno a na jedno nie byłeś gotowy xD
czytaj ze zrozumieniem debilu
Ben dobrze mówi . Cenię go za to 🙂
bilem sie wczoraj pod sklepem przegralem z kretesem mam since nie jestem rozciety ale dobrze poobijany jak to czytam troche mi lepiej ze przeciez przegrac kazdy moze KAZDY
Obejrzałem cały jego „wywiad” i naprawde muszę przyznać, że nabrałem do niego jeszcze większego szacunku bo osobiscie nie spotkałem się by ktoś tak dobrze potrafił przyjąć porażke, w dodatku pierwszą w zawodowej karierze i tak dewastującą. Czapki z głów.
Pajacykom pokroju Mijadżego współczuje i życzę lepszego życia no i chociaż odrobiny większej ilości szarych komórek :)
Pozytywna morda i widać, że emocjonalnie bardzo poukładany.
Bardzo dobrze ze sa tacy zawodnicy jak on, jak Masvidal. I tacy co gadaja dla gadania i tacy co po prostu musza odpyskowac bo cos w nich siedzi. To buduje zainteresowanie MMA, dzieki temu jest co w mediach pokazywac. Dzieki temu rosna zarobki, zainteresowanie i szanse ze atletyczni goscie beda chcieli isc w tym kierunku. Najgorsi w tym wszystkim sa fani, ktorzy zycza komus smierci, kontuzji, wstrzasow mozgow – bo ktos GADA, i to nawet nie o nich ale o jakims innym zupelnie innym przypadkowym gosciu, ktorego nigdy nie zobacza na oczy nawet.
Coś w tym jest. GSP kiedyś stwierdził, że gdyby wszyscy byli jak on, to MMA nigdy by się nie rozwinęło. Powiedział, że Diazowie są potrzebni, bo to pozwala dostrzec fanom kontrasty – jedni pójdą za tymi złymi, inni za tymi dobrymi.
Problem jak ktos zaczyna byc nieudolny. Jedrzejczyk jest tragiczna bo jest zupelnie nienaturalna i odklejona od rzeczywistosci. Kevin Lee na przyklad sie pogubil w gadaniu za bardzo, byl pewny siebie, pewnie przez droge przez jaka przeszedl – widac bylo ze wlasnie dlatego gadal, przegral dwie walki i w sumie widac ze siadlo mu to na glowie bardzo. Diazy gadaja, nie chca sie z nikim bic ale gadaja i ludzi to kreci. Conor byl najfajniejszy jak skupial sie na gadaniu o innych a nie o sobie. Kiedy ripostowal szukal dziur. Bo w tym jego bystrosc. Cokolwiek Cormier i Jones gadaja o sobie to zawsze rozrywka bo oboje trafiaja w czule punkty i zazwyczaj maja racje. Zawodnicy walcza 3 razy w roku, kiedys przy 20 galch w roku, to zainteresowania sie utrzymywalo bo czekalismy na cos nastepnego, teraz jest event za event, coraz wiecej dobrych gosci, a zainteresowanie trzeba utrzymywac przez caly rok. Walczy sie nie tylko ze swoim rywalem ale tez gosciem 3 kategorie wagowe wyzej o to kto bedzie wyzej w karcie. Moj najwiekszy problem w tym wszystkim to White i nielogiczne sportowo decyzje.
Nie kumam. Z jednej strony nie słucha komentarzy Masvidala po walce, a z drugiej strony cytuje jeden z komentarzy.
Gość ma pomroczność jasną, czy niezbyt równo pod sufitem?