KSWPolskie MMA

Maciej Kawulski kaja się za swoje zachowanie, ale nie szczędzi też krytyki: „To była jedna z najsłabszych walk w historii KSW”

Współwłaściciel KSW Maciej Kawulski zabrał głos na temat walki Adriana Bartosińskiego z Igorem Michaliszynem na KSW 94.

Głośnym echem po sobotniej gali KSW 94 w trójmiejskiej Ergo Arenie odbiło się zachowanie współwłaściciela organizacji Macieja Kawulskiego, który w trakcie walki wieczoru pomiędzy Adrianem Bartosińskim i Igorem Michaliszynem miał ostentacyjnie – i werbalnie – okazać dezaprobatę wobec stylu walki tego pierwszego.

We wtorek polski promotor zawitał do prowadzonego przez Artura Mazura magazynu Klatka po Klatce, już na wstępie – przy omawianiu sobotniej gali – delikatnie zarysowując problem.

– Przebieg niektórych walk w moim rozumieniu wymykał się… – powiedział. – I teraz nie chcę mówić o definicji i dobrym czy złym MMA. Wymykał się z tego, co ja uważam za piękne w tej dyscyplinie.

– Są walki, w których nawet walka toczy się w nieciekawej płaszczyźnie, ale nadal się toczy. A są walki, w której przebieg walki raczej wskazuje na to, że jedna ze stron próbuje do niej nie dopuścić, ale nadal robi to w sposób legalny. Uważam to za formę kunktatorstwa.

– Po prostu nie godzę się – jako człowiek, który zajmuje się rozwojem tego sportu od lat dwudziestu – na to, żeby takie rzeczy działy się w klatce KSW. Uważam, że każdy, kto do niej trafia, winien jest myśleć nie tylko o sobie i nie tylko o rekordzie, ale przede wszystkim o setkach tysięcy ludzi, którzy na te pojedynki czekają, często przemierzają całą Polskę, płacą za bilety i wierzą, że dostaną to, za co płacą.

– Na koniec dnia gladiatorzy nie są gladiatorami, dlatego że walczą, tylko dlatego że walczą w Koloseum i na Koloseum trzeba zasłużyć.

Jakimi dokładnie słowami Maciej Kawulski zwrócił się do narożnika Adriana Bartosińskiego?

– Nie prowadzę notatnika z cytatami z samego siebie – powiedział. – Sens był, najogólniej rzecz biorąc, taki, że zwróciłem uwagę, że to nie jest chyba właściwy gameplan, bo widziałem, że Bartos jest chwalony i zachęcany do dalszego prowadzenia walki w ten sposób – bo to gameplan niegodny main eventu albo nawet zwykłej walki na KSW.

– I teraz… To była słaba walka. W moim poczuciu jedna z najsłabszych w historii KSW. Takich mógłbym wyliczyć z dziesięć. Takich, które polegały na tym, że jedna ze strony próbowała do tej walki nie dopuścić – leżąc za plecami, stojąc za plecami, wywracając po to, żeby być za plecami, ale nie tocząc de facto i nie doprowadzając do czegoś – w pierwszych dwóch rundach! – co mogłoby tę walkę zakończyć albo przynajmniej prowadzić obraz tej walki, który świadczy o tym, że ktoś wygrywa lub przegrywa.

– Doceniłbym bardziej postawę Igora, który chciał się bić, niż jego przeciwnika, który tę walkę utrudniał.

– To jest moja wiara w to, jak powinna wyglądać ta dyscyplina, ale uważam, że wszyscy, jako środowisko – bo to jest program branżowy mocno i mam wrażenie, że ci, co mnie słuchają, interesuje ich los MMA – muszą wiedzieć, że funkcjonujemy w bardzo emocjonalnym świecie, w którym albo twój przyjaciel, albo twój podopieczny, albo ktoś – jak w moim przypadku – kogo zatrudniasz, ma dawać emocje, a ostatecznie na koniec dnia może stracić zdrowie i wchodzi w bardzo trudną przestrzeń, w której może się stać wszystko.

– Czasem reagujemy niewłaściwie, ale to, czym jesteśmy i kim będziemy za dziesięć lat jako branża, będzie decydowało nie to, jak reagujemy w tych momentach, tylko czy potem unosimy się ego i próbujemy za wszelką cenę chronić swojej własnej teorii i wypowiedzianych słów, czy potrafimy się przyznać do błędów. Ja popełniłem błąd.

– Po pierwsze – nie znałem kontekstu walki i zwróciłem już uwagę swoim współpracownikom, że właśnie ze względu na to, że mógłbym się tak zachować jako właściciel KSW i zareagować tak, jak zareagowałem, powinienem znać kontekst.

– Nie wiedziałem (że wychodzi ze złamanym nosem) i dziś mogę go za to tylko pochwalić. Powiedzieć, że on swoją postawą chciał nie zawieść swoich fanów, którzy i tak dostali połowę tego, co im obiecywaliśmy, bo jak wiemy, jego przeciwnik wymienił się na dziesięć dni przed walką.

– Natomiast bez względu na to, czy wiedziałem o złamanym nosie, czy nie wiedziałem, nie mam prawa jako organizator wstawać i komentować sytuacji na głos do cornera. I przepraszam za to, co zresztą zrobiłem następnego dnia. Przepraszam Bartosa i jego corner.

– Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że przez dwadzieścia lat mi się to nie zdarzyło w tak ordynarny sposób. No po prostu nie wytrzymałem. To, co jest bliskie mojemu sercu, to jest energia, która panuje na sali i emocje. I czuję salę, wiem, kiedy ludzie przestają zwracać uwagę na pojedynek, a kiedy to jest main event, to boli mnie to najbardziej. Chwilę później ludzie też to wyrazili gwizdami. A już fakt, że ostatecznie zmienili wewnątrz w sercu faworyta i byli (za Igorem). To jest dowód na to, że ta walka nie toczyła się właściwie.

– Nie ma to znaczenia. Ja nie powinienem tego robić w trakcie walki. Mógłbym poczekać i zrobić to w szatni. Bez względu na to, czy wiedziałem o złamanym nosie, czy nie. Chyba wszystko w tym temacie, bo co się stało, to się nie odstanie. Ja mogę powiedzieć „przepraszam” i to chciałbym, żeby wybrzmiało z mojej wypowiedzi. Nikt z nas nie powinien się tak zachowywać, a jak już zachowa, to powinien się do tego przyznać i powiedzieć: przepraszam, zareagowałem emocjonalnie. I to właśnie czynię.

– Natomiast myślę, że wszyscy, jako branża, a przede wszystkim my, jako liderzy tej branży, powinniśmy się zastanowić, co jest ważniejsze dziś. Czy w sytuacji, gdy jeden z zawodników wypada z main eventu, a drugi ma problemy zdrowotne, czy nie powinniśmy zareagować inaczej i powiedzieć: słuchajcie, przełóżmy tę walkę na za 2-3 miesiące, a dziś dajmy ludziom inne starcie, w którym przeciwnicy będą zdrowi i gotowi do walki. Zawsze tacy są na rynku.

– Na koniec dnia piękna postawa Bartosa, który zareagował tak, jak pewnie każdy promotor na świecie by sobie życzył – dodał. – Ja gdzieś wewnątrz w sercu nie i dostaliśmy bardzo słaby pojedynek. I tyle. I to mnie zabolało.

Wedle nieoficjalnych doniesień, polski promotor miał skierować do narożnika Bartosa następujące lub podobne słowa: „To jest walka o pas! Co to jest za taktyka?! Co wy robicie ku*wa!?”

Maciej Kawulski zaprzeczył, jakoby jego zachowanie miało jakiekolwiek znaczenie w kontekście prowadzonych aktualnie negocjacji w sprawie kontraktu Adriana Bartosińskiego.

– Nie zmieni nic faktu, że ta walka była bardzo słaba – powiedział. – Ja jako człowiek, który zajmuje się i tworzy ten sport dłużej niż on trenuje MMA, mam prawo zareagować tak, jak zareagowałem – wewnętrznie. Nie mam prawa zrobić tego publicznie i nie mam prawa w trakcie walki tej sytuacji komentować.

– Moje zdanie co do pojedynku się nie zmienia. Natomiast też tu nie zmieniam zdanie – od samego początku uznałem swoje zachowanie za niewłaściwe. Zareagowałem emocjonalnie. To wszystko.

– Nie ma co ani mnie chronić, ani chwalić Bartosa za to, że super zareagował po słabym pojedynku i fajnie przystawił palec do ust. To umie zrobić każdy.

Na koniec Maciej zaapelował do zawodników.

– Dawajcie za*ebiste walki, bo ludzie za to płacą – zaapelował. – Zera w rekordzie zniszczyły boks i sprawiły, że jest tu, gdzie jest, czyli nigdzie. Jeżeli będziecie walczyli o piękne walki, to będziecie wielkimi wojownikami. Jeżeli będziecie walczyli o piękne rekordy, to będziecie umierać wraz z momentem, w którym kończycie kariery. Wszystko.

Cała rozmowa poniżej.

Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – KAŻDY DO 100 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Komentarze: 2

  1. Kawul dobry dyplomata. Tak chwali Mameda, a zapomnial o walce np. z Aziz Karaoglu, ale parę by się jeszcze znalazło. Pytanie czy w konwencji tego MMA, które Kawul rozumie przez emocje, i jakość sprawdza poprzez to jak reaguje tłum, jest walka Pudziana z Bombardierem, Pudziana z Nikola Milanowichem i też by się jeszcze kilka znalazło.

    Co do zostawiania serca w klatce i nie kalkulowaniu, akurat Mamed jest jeden, a znalazloby sie killka przykładów zawodników, którzy zostawiali serce w klatce zawsze, a koniec koncow nie wyszli na tym tak dobrze jak Mamed, chociazby Michał Kita.

    Kawul hipokryta trochę, i biznes przykrywa gadką o duchowości, koniec koncow wszystkim chodzi o jedno o $, tak już ten sport dziła i świat też :D

Dodaj komentarz

Back to top button