Lorenz Larkin: „Cały czas słyszę: Dlaczego Bellator? To druga liga, jesteś skończony”
Lorenz Larkin wyjaśnia, dlaczego jego podpisanie kontraktu z Bellatorem oznacza dobrą zmianę w świecie MMA.
Coraz popularniejsze ostatnimi czasy transfery z UFC do Bellatora – zwłaszcza zawodników z czołówki swojej kategorii wagowej – wywołują mieszane reakcje wśród fanów.
Jedni cieszą się, że zawodnik znalazł atrakcyjniejszą ofertę, inni z kolei oceniają taki krok – czyli opuszczenie Ligi Mistrzów MMA, za jaką uważane jest UFC – w ramach sportowej degradacji.
I właśnie o tych ostatnich fanach wypowiedział się najnowszy nabytek Bellatora, Lorenz Larkin, który wygrał cztery z ostatnich pięciu walk pod banderą organizacji Dany White’a i spółki, uchodząc za zawodnika ze ścisłej czołówki w 170 funtach.
Jedyną rzeczą, która w tym wszystkim mnie trochę rozczarowała, jest to, że niektórzy fani MMA – nie mówię, że wszyscy, bo jest wielu ludzi, którzy wspierają moją decyzję – są naprawdę rozczarowujący w swoim podejściu. To wielcy zwolennicy UFC.
– powiedział Monsoon w programie The MMA Hour o swojej przeprowadzce pod skrzydła Scotta Cokera.
Zawsze z dumą podkreślałem, że fani MMA mają dużą wiedzę o tym sporcie. Wiedzą, co się dzieje – w większym stopniu niż fani boksu i innych dyscyplin.
Ale cały czas słyszałem tylko rzeczy w stylu: „Dlaczego do Bellatora?”, „Jesteś skończony, to druga liga” i inne tego typu bzdury. Ale to przecież jest dobre dla sportu, człowieku. Nie może być jednej opcji dla zawodników. I nie mówię tego tylko dlatego, że odszedłem. Oglądałem Bellatora wcześniej, nawet gdy byłem z UFC. Oglądałem wszystkie te inne organizacje, gdy byłem w UFC, więc nie jest tak, że nagle, jak ich opuściłem, to zaczynam tak mówić.
Nie możesz mieć jednego supermocarstwa i żadnej innej organizacji obok. To dobre dla sportu. Wszyscy ci goście ciągle powtarzają, że „ten gość zarobił 5/5 za swoją walkę, co jest kpiną”. Cóż, powodem, dla którego tak jest, jest to, że jest jedna mocarstwowa organizacja. Więc goście narzekają na jedną rzecz, ale nie chcą innej.
Larkin jeszcze przed podpisaniem kontraktu z Bellatorem nie ukrywał, że chce walczyć dla organizacji, która będzie go wspierać, promować, w której będzie czuł się potrzebny. Przekonywał, że jest gotowy do ciężkiej pracy – w klatce i poza nią – ale potrzebuje wsparcia.
Otrzymał co prawda propozycję przedłużenia kontraktu z UFC, ale miał wrażenie, że został potraktowany na zasadzie „bierzesz albo do widzenia”. Powiedział więc „do widzenia”.
Powtarzają „niższa liga” i inne tego typu bzdury, ale to samo mówili o Strikeforce kiedyś.
– kontynuował Larkin.
Luke Rockhold był mistrzem, Tyron Woodley jest mistrzem, Daniel Cormier, Robbie Lawler, Fabricio Werdum. Nie lubię Rondy Rousey, ale ona też przyszła ze Strikeforce. Wszyscy powinni sobie zdawać sprawę, że jest to dobra zmiana dla sportu. Bycie wolnym zawodnikiem, możliwość wyboru – to rozwój MMA. To punkt zwrotny. Inne organizacja zaczynają walczyć o zawodników i wszyscy muszą zrozumieć, że jest to dobra rzecz dla sportu jako całości.
W swojej debiutanckiej potyczce Monsoon powalczy od razu o pas mistrzowski kategorii półśredniej, podczas nowojorskiej gali Bellator 180, która odbędzie się 24 czerwca w Madison Square Garden, mierząc się z mistrzem Douglasem Limą.
*****
Aaron Pico – największy talent MMA – poznał datę debiutu w Bellatorze