KSW 27 – wyniki i podsumowanie
Podsumowanie i analizy wszystkich walk gali KSW 27.
84 kg: Mamed Khalidov > Maiquel Falcao (balacha)
Maiquel Falcao sprawił sporo problemów Mamedowi Khalidovowi, co nie zmienia faktu, że w żadnym momencie nie zagroził mu poważnie. Brazylijczyk zdecydował się na szybkie przeniesienie walki do parteru, co było jak igranie z ogniem. Falcao na początku radził sobie całkiem nieźle, nie uderzając może dużo, ale dobrze kontrolując Mameda z góry, ale w momencie, gdy Czeczen odzyskał gardę, sytuacja zaczęła wymykać się Brazylijczykowi spod kontroli. Khalidov nieustannie poszukiwał poddania z pleców, ale ostatecznie udało mu się przenieść walkę do stójki. Dobre obalenie w wykonaniu rozdrażnionego takim a nie innym obrotem spraw Khalidova stanowiło początek końca Falcao. Mamed ustabilizował pozycję boczną, serwując Brazylijczykowi kilka potężnych kolan na żebra, by w samej końcówce walki złapać przeciwnika w balachę, zmuszając go do poddania pojedynku.
Podsumowując, Falcao stawił opór i dobrze unikał sztuczek parterowych Khalidova przez całą niemal rundę, ale wystarczyła jedna chwila nieuwagi i zmuszony był klepać. Czeczen potwierdza tym samym, że śmiało można zaliczyć go do szerokiej światowej czołówki kategorii średniej na świecie, jeszcze raz udowadniając swoją parterową maestrię.
120 kg: Mariusz Pudzianowski > Oli Thompson (decyzja jednogłośna)
Mariusz Pudzianowski zaliczył udany początek wali, trafiając kilkoma ciosami Oliego Thompsona, ale z każdą sekundą to Anglik delikatnie zyskiwał na przewadze i w mojej ocenie zwyciężył otwierającą starcie rundę, będąc na jej przestrzeni precyzyjniejszym zawodnikiem. Na pochwałę zasługuje Tomasz Bronder, który zareagował na przechwycenie siatki przez Polaka w momencie, gdy niechybnie zmierzał na deski. Pytanie, czy powinien też wówczas odjąć punkt Mariuszowi?
Druga runda stała pod znakiem lay and pray w wykonaniu zmordowanego Pudziana, który większość czasu spędził kontrolując z góry Anglika – Polak jednak bardzo niewiele robił z góry i Bóg jeden raczy wiedzieć, czy to nie Thompson zadał więcej ciosów z dołu niż Pudzianowski z góry. W końcówce Anglik odwrócił pozycję i próbował atakować z góry, ale kilka ledwie uderzeń dosięgło szczęki Polaka. W mojej ocenie nie ma możliwości, by Pudzianowski przegrał tą rundę, a i punktacja 10-9 dla niego broni się jednak całkiem nieźle.
Sędziowie pomimo tego orzekli jednogłośną wygraną byłego strongmana, uznając, że nie przegrał/wygrał pierwszą rundę. Naturalnie, taka punktacja nie pokrywa się z tym, co widziałem w klatce. Sporna pozostaje, oczywiście, pierwsza odsłona, której Thompson z całą pewnością nie przegrał. W mojej ocenie powinna zostać przyznana Anglikowi, a punktowanie jej jako remisu uważam za bardzo kontrowersyjne, choć czy skandaliczne? Chyba raczej nie, przynajmniej po jednym obejrzeniu tego pojedynku.
77 kg: Borys Mańkowski > Aslambek Saidov (trójkąt nogami)
Borys Mańkowski zademonstrował kapitalną formę, w pierwszej rundzie doskonale bujając się na boki oraz a to podnosząc, a to opuszczając pozycję i dzięki wykorzystaniu niebywałej dynamiki, trafiając kilkoma mocnymi ciosami Aslambeka Saidova. Czeczen nie był w stanie poradzić sobie z mocnymi lowkingami, szybkością i mobilnością poznaniaka, raz po raz dając sobie zachodzić wykroczną nogę, co stawiało go w bardzo trudnych sytuacjach. Swoją dominację w pierwszej rundzie Borys podkreślił doskonałym obaleniem w końcówce rundy.
Druga runda była znacznie bardziej wyrównana – Mańkowski nie prezentował już tej samej eksplozywności co w pierwszej odsłonie, zapominając chwilami o odpowiedniej pracy nóg w konfrontacji z mańkutem. Saidov w pewnym momencie przeniósł jednak pojedynek do parteru, co okazało się jego gwoździem do trumny – Tasmański Diabeł nie leżał bezczynnie na plecach, ale od razu poszukał trójkąta nogami, który chwilę potem bardzo mocno zapiął, zmuszając mistrza do odklepania – kiepsko ustawiony Herb Dean zupełnie nie zauważył tego i przerwał walkę nieco zbyt późno, ale na szczęście nic złego ze zdrowiem Czeczena się nie stało.
Borys Mańkowski zaprezentował świetną dyspozycję – piekielna dynamika wsparta dużą mobilnością, wyraźnie poprawione przygotowanie siłowe (ani przez moment człowiek nie miał wrażenia, że to Saidov jest – o ile jest – silniejszy) oraz duża wszechstronność objawiająca się bardzo dobrą stójką, ofensywnymi zapasami i kreatywną walką z pleców znamionują najwyższą klasę. Przyszłość podopiecznego Andrzeja Kościelskiego rysuje się w bardzo ciekawie!
52 kg: Karolina Kowalkiewicz > Jasminka Cive (balacha)
Zgodnie z przewidywaniami Karolina Kowalkiewicz bez problemu uporała się z Jasminką Cive, dominując i poddając swoją rywalkę w parterze. Walka bez większej historii. Polka nie zlekceważyła jednak swojej przeciwniczki, za co należą się jej brawa.
84 kg: Piotr Strus = Abu Azaitar (większościowy remis)
Piotr Strus postanowił przetrwać pierwsze 5 minut – był bardzo uważny, całą niemal uwagę poświęcając temu, by nie dać się ustrzelić niebezpiecznemu na początku Abu Azaitarowi. Kilka ciosów jednak przyjął, nie odpowiadając niemal niczym, co zadecydowało o tym, że to niemiecki Marokańczyk wygrał pierwszą rundę.
W drugiej odsłonie natomiast Polak był już znacznie aktywniejszy, mocno okopując wykroczną nogę wyraźnie już zmęczonego Azaitara, a także nadwyrężając jego siły w morderczym klinczu. Nie ulega wątpliwości, że będący już na wstecznym Marokańczyk nie wygrał tej rundy. Miał co prawda swoje krótkie momenty, ale przyjął kilka mocnych lowkingów oraz pozostawał bezradny w klinczu.
Ostatnia odsłona była wyrównana w stójce, ale to Piotrek przez około 2-3 minuty dociskał rywala do siatki w klinczu, od czasu do czasu zaprzęgając do działania kopnięcia i zapewniając sobie tym samym, przynajmniej w moich oczach, wygraną w tej od odsłonie.
Polak wykorzystał kiepską kondycję Marokańczyka i przetrwawszy pierwszą, przegraną – prawdopodobnie 10-9, choć byłbym w stanie przystać też na 10-8 Azaitar – rundę, zapewnił sobie… remis. Punktowałem na żywo 29-28 Strus, choć byłbym w stanie przystać też na 29-29 (10-8 Azaitar, 10-9 Strus, 10-9 Strus lub też 10-9 Azaitar, 10-10, 10-9 Strus). Jakim cudem Pani Irena Preiss punktowała tą walkę 30-28 dla Azaitara, pozostaje dla mnie tajemnicą. Domyślam się, że uznała, iż pierwsza runda to 10-8 Azaitar, a dwie kolejne remisowe, ale… Mój Boże Przenajświętszy… Zgodzę się, że pierwsza runda mogła pójść 10-8 albo 10-9 dla Azaitara, ale jakim cudem ostatnia mogła nie pójść na konto Polaka, jest dla mnie niezrozumiałe.
Strus zawalczył zachowawczo, ale trudno było oczekiwać, by wdawał się w szalone wymiany z Azaitarem. Bardzo podobała mi się werbalna agresja w klatce w wykonaniu Polaka – widać było, że nie zamierza ustąpić pola Marokańczykowi. Niezbyt duża aktywność Piotra nie zyskała jednak uznania w oczach sędziów. Remis nie jest skandalicznym rezultatem, ale punktacja Pani Preiss – z całą pewnością. Podobnie sprawa ma się z sędzią punktującym walkę 30-30, który musiał zatem pierwszą rundę ocenić na remis. Niebywałe.
Podsumowując, remis nie jest skandalicznym wynikiem, a co najwyżej kontrowersyjnym, ale punktacja, która się nań złożyła, pozostawia naprawdę WIELE do życzenia.
70 kg: Mateusz Gamrot > Jefferson George (decyzja jednogłośna)
Mateusz Gamrot zawstydził mnie za stwierdzenie z zapowiedzi walki, że „nie jest ryzykolubnym zawodnikiem”, rozpoczynając pojedynek od latającego kopnięcia. Gamer od samego początku ruszył mocno na Jeffersona George’a, przenosząc od razu walkę do parteru, ale tam dał się złapać w bardzo niebezpieczny trójkąt nogami – nasz zawodnik jednak dał radę wydostać się z zagrożenia, choć wydawało się, że Anglik bliski był sprawienia sensacji. Walka przeniosła się wówczas do stójki, gdzie odrobinę lepiej pracował George, trafiając kilka razy Gamrota. Runda najpewniej na remis.
W drugiej odsłonie jednak Polak narzucił mordercze tempo rywalowi, bardzo mocno naruszając go w stójce (byłem pod wrażeniem tego, że mając przed sobą tańczącego po ciosach Anglika, Gamer powściągnął emocje i unikając chaotycznych kontr, poszukał kolejnych ciosów – to rzadkość znamionująca kapitalną inteligencję w klatce!). Później przeniósł walkę do parteru, gdzie doskonale kontrolując Jeffersona, raz po raz raził go świetnymi ciosami z góry. Bardzo mocna runda w wykonaniu Polaka, bezwzględnie 10-8 (10-7 Pawlęga style).
Ostatnia odsłona przyniosła jednak ponownie chwile grozy wszystkim fanom zebranym w Ergo Arenie – Anglik kilkoma mocnymi ciosami zamroczył Gamrota, ale ten odwołując się do doskonałych zapasów, zdołał uniknąć zagrożenia i przenieść walkę do parteru, gdzie znów nie miał większych problemów z kontrolowaniem przeciwnika. Dzięki temu ostatecznie wygrał także i trzecią rundę.
Walka stała na bardzo dobrym poziomie. Anglik zaprezentował się z bardzo dobrej strony – zarówno w stójce, jak i w parterze miał swoje momenty, które mogły zadecydować o jego zwycięstwie. Również jednak i Gamrot stanął na wysokości zadania, prezentując doskonałe zapasy, kreatywne sprowadzenia, świetną kontrolę w parterze, bardzo dobrą kondycję oraz umiejętność wydostawania się z tarapatów (trójkąt nogami w pierwszej rundzie, zamroczenie po kilku przyjętych ciosach w trzeciej). Mateusz zawalczył też bardzo inteligentnie, a zarazem efektownie. Innymi słowy, nie mogę doczekać się kolejnych bojów poznaniaka!
93 kg: Tomasz Narkun > Charles Andrade (skrętówka)
Tomasz Narkun wykorzystał bez najmniejszych problemów uszkodzone lewe kolano Charlesa Andrade w walce sprzed tygodnia, szybko łapiąc skrętówkę po tym, jak Brazylijczyk przeniósł pojedynek do parteru. Żyrafa nie puścił od razu poddania, ale błąd popełnił Tomasz Bronder, który przerywając walkę, znajdował się za plecami Narkuna.
Tomasz zrobił to, co powinien. Miejmy nadzieję, że w przyszłości oglądać będziemy nieco lepszych zawodników w zastępstwie tych, którzy wypadli (Virgil Zwicker) – a przynajmniej takich, którzy walczą w tej kategorii wagowej, w której odbywa się pojedynek.
77 kg: Rafał Błachuta > Patrick Vallee (dźwignia na rękę)
Rafał Błachura całkiem nieźle rozpoczął pojedynek z Patrickiem Vallee, nieźle kąsając Francuza ciosami prostymi. Sam przyjął co prawda kilka ciosów, ale po jednej z akcji miał szanse ubić rywala w parterze, co ostatecznie się jednak nie udało. Końcówka rundy należała już jednak do Francuza, który zdobył obalenie i dosiad, zasypując Błachutę ciosami. Polak spróbował co prawda ekwilibrystycznego poddania, ale Vallee dobrze się wywinął, odzyskując kontrolę z góry. W mojej ocenie runda na remis.
W drugiej odsłonie mający w kościach 3-rundowy pojedynek sprzed miesiąca Francuz był już bardzo mocno zmęczony, poszukując obalenia. Mający więcej sił Błachuta znalazł jednak drogę do przeniesienia walki do parteru po świetnym rzucie, by następnie założyć nogami doskonałą dźwignię na staw łokciowy, po której Patrickowi nie pozostało nic innego jak odklepać. Rewelacyjne poddanie w wykonaniu Błachuty! Tym samym Rafał dołożył siódmą technikę kończącą do swojego CV, co czyni go najwszechstronniejszym – obok Marcina Helda, Mameda Khalidova i Antoniego Chmielewskiego – polskim grapplerem w MMA.
Pomimo tego, że Polak nie zachwycił swoją dyspozycją, to udowodnił, że w parterze jest w stanie wyczyniać prawdziwe cuda.
70 kg: Łukasz Chlewicki > Łukasz Rajewski (decyzja jednogłośna)
Łukasz Rajewski zgodnie z moimi oczekiwaniami, które przedstawiłem w zapowiedzi tej walki, postawił Łukaszowi Chlewickiemu bardzo trudne warunki. Na początku pojedynku był nawet bliski skończenia Saszy, ale krakowianin przetrwał trochę chaotyczną nawałnicę Rajewskiego, przegrywając jednak pierwszą rundę. Raju, będąc zawodnikiem wyższym, bardzo dobrze obniżał pozycję, zrównując się z Chlewickim i tym samym mogąc lepiej wykorzystać dłuższe ramiona oraz przygotować się do obrony sprowadzeń.
Druga runda była już bardziej wyrównana, w stójce odrobinę precyzyjniejszy był Rajewski, ale Sasza zaliczył udane sprowadzenie, które mogło mieć kluczowe znaczenie dla punktowania rundy. Osobiście wydawało mi się, że można ją ocenić jako remisową, ale jeśli miałbym ją przyznać któremuś zawodnikowi, nie sugerując się komentarzem duetu Łukasz Jurkowski & Andrzej Janisz, to byłby to jednak Sasza.
W trzeciej odsłonie natomiast obaj zawodnicy byli już bardzo zmęczeni. Będący na ciągłym wstecznym Chlewicki szukał swojej szansy w sprowadzeniach, kładąc raz po raz na plecach Rajewskiego, ale nie będąc w stanie w żaden sposób zagrozić mu w parterze – zawodnik Ankosu Zapasy bez większych problemów za każdym razem powracał do stójki. Trafiał tam mocniej, ale kilka udanych obaleń Chlewickiego zadecydowało o zwycięstwie w tej rundzie.
Sędziowie orzekli jednogłośne zwycięstwo Saszy i raczej kontrowersji tutaj nie było.
Rajewski zaprezentował się bardzo dobrze na tle weterana Chlewickiego. Zawiodła kondycja oraz jednak defensywne zapasy, których deficyty zadecydowały o wyniku walki. Sasza udanie rozpoczął drugą przygodę z KSW, choć jego występ pozostawił trochę do życzenia.
fot. sherdog.com
Narkun w WSOF? Paskudnie to przeciągnął ;/.
Napisałem w tekście, Bronder był fatalnie ustawiony. Nie widzę winy Żyrafy, który nic nie widział.
Czuł przecież klepanie…
Myślę, że mógł tego nie czuć. Bronder przerywał to od d… strony, pozostając kompletnie niewidocznym dla Żyrafy.
Największym kuriozum w tej walce i tak była różnica pewnie 15 kg między zawodnikami.
Gamer wchodził pod Tech N9ne’a! Dożywotnie pokłony! Jaram się!!!
Sorry, nie mogłem się powstrzymać.
A Narkun rzeczywiście mocno przeciągnął. Sądząc po reakcji rywala, to mógł go kontuzjować i to poważnie.
Sędzia Irena Preiss, Pani już dziękujemy. 30-28 dla Abu? Gdzie, jak? Remis to i tak możliwie najprzychylniejszy wynik dla Azaitara.
10-8 dla Abu w 1 odsłonie? A co się tam takiego stało? Dla mnie normalna runda 10-9…
Czy Piotrek trafił tam chociaż jednym dobrym lub mniej dobrym ciosem? Wydaje mi się, że nie, czając się przez 5 minut i jednocześnie kilka ciosów jednak inkasując. Dałbym 10-9, ale jeśli bierzemy pod uwagę standardy KSW, nie miałbym też większych problemów z 10-8.
Punktowałem 29-28 Strus, ale i na 29-29 bym przystał. 30-28 Ireny Preiss to jakieś nieporozumienie. Więcej w relacji napisałem.
Preiss kultywuje tradycje Pawlęgi.
To 30-28 to chyba w imię poprawności politycznej. Za to Karolina świetnie. Nie lubie walk kobiet, ale ją mogę oglądać.
PIĘĘĘĘĘKNIEEE BORYS!!!!!!!!
TERAZ TYLKO JESZCZE FALCAO!!!
WARRRR FALCAO!!!
Brawo Borys! Walka wieczoru! Coś pięknego, na to liczyłem. Co powiedzą ci, którzy skreślali mistrza?
Siedzę z dziewczyną, więc jednym okiem oglądałem walki, ale Borysa nie mogłem przegapić! Cholernie się cieszę, król polskiego MMA i mój ulubiony zawodnik. Chyba miałem rację, pisząc, że w poprzedniej walce się spalił psychicznie, a zawodnikiem jest lepszym i szybszym :)
Ogromne brawa jeszcze raz!
P.S. hajs się zgadza :D
Świetna dyspozycja Mańkowskiego! Cieszę się, że go dorzuciłem ostatecznie do kuponu. Za walkę wieczoru uznałbym jednak starcie Gamrota z Georgem, choć i tej nic nie można zarzucić. Relacja dodana.
Nie zgadzam się z Naiverem – Saidov był widocznie silniejszy, ale był też widocznie wolniejszy. W dodatku Borys świetnie pracował na nogach no i kto mógł się spodziewać tak pięknej akcji parterowej.
20:18 dla Pudziana. Jak ich traktować poważnie?
i jaka to kurwa z Oliego , frajer sam się położył przy obaleniu , frajer jest spłukany i to się potwierdziło ze huj robił i sprzedał
To ciekawe, KSW promuje Falcao jako króla nokautu, normalnie drugi Tyson. Skoro on jest takim puncherem, to jak promowaliby takiego Lombarda?
Panowie, szybkie pytanie – oglądał ktoś na kswtv.com? Nie wiem co się dziś działo, ale im dłużej trwała gala tym większe ścinki miałem (bez buforowania). Początkowe kilka walk było ok, a później coraz bardziej ścinało – łącze 12 mb, więc powinno być teoretycznie ok…
Parter Mameda to czołówka światowa w MMA, natomiast ja nie mogę się oprzeć wrażeniu – może trochę naciąganemu antypatią do Czeczena – że Falcao w drugiej rundzie wyglądałby lepiej na tle Mameda niż w pierwszej.
Miałem identyczne przeczucie odnośnie drugiej rundy. Wspominałem zresztą w zapowiedzi o tym, że Mamed w drugiej rundzie z Kendallem był już mocno spompowany – tu mogło być podobnie, choć to potężne kolano na żebra, który w końcówce poczęstował Brazylijczyka, mogło również odbić się na Falcao w drugiej odsłonie.
Widzisz Naiver pisałem ostatnio pod jednym tematem, że Borys skonczy walke w 2 rundzie :D
Ogólnie gala zajebista oplacało sie wydac 40zl :D
Pamiętam, graty! Ja przekonałem się dopiero po ważeniu i jego sylwetce… Tak, tak, wiem :P W każdym razie przekonałem się na tyle, że na niego postawiłem, a jak elokwentny Bedorf jeszcze przekonywał, że Mańkowski stoi 2-3 poziomy wyżej niż w pierwszej walce, to byłem niemal pewien, że to wygra.
bez emocji gala, falcao poza obaleniami nic nie pokazał
Nie zartuj, bez emocji? To chyba ogladalismy inne gale. Jak dla mnie najlepsza gala w historii KSW.
Mi też się gala podobała. Przerwy wyraźnie krótsze. Świetna walka Saidova z Mańkowskim, Gamera z Georgem, Strus-Azaitar też mnei trzymała w napięciu. Jak dla mnie bardzo udana gala – szkoda tylko braku tych łokci w parterze – poważny minus jak dla mnie. No i ten niedosyt w walce wieczoru :( Nie tak sobie to wyobrażałem!
Cześć Naiver, nie miałem okazji oglądać całej gali, może jutro gdzieś w internecie znajdę walki i napiszę coś dłuższego.
Widziałem walkę Strusa z Abu i trochę dziwi mnie Twój komentarz. Oprócz pierwszej rundy pozostałe dwie były bardzo wyrównane – wg mnie 2 runda mogła równie dobrze iść w dla Strusa jak Abu. Ciosy w stójce rozkładały się mniej więcej po równo, ale Abu jednak mocniej trafiał. Również w klinczu większość czasu zawodnicy spędzili pasywnie, a Strus prawie nie zadawał ciosów – chyba przez cały czas spędzony przy siatce zadał podobną liczbę uderzeń co Abu w jednym krótkim zrywie, przy chwilowym rozerwaniu uchwytu.
Walki nie widziałem w komfortowych warunkach, więc mogę się mylić :)
Mając w pamięci, że zazwyczaj jesteś dość rozważny w zarzucaniu sędziom skandalicznej punktacji dziwi mnie, że w tak wyrównanej walce punktację 30-28 uważasz za skandal. Może być ona kontrowersyjna, ale np. 10-9, 10-9, 10-10 da się obronić. Wg mnie nieporównywalnie większym skandalem była punktacja innego sędziego w postaci 30-30! Jedynym możliwym wyjściem dla uzyskania takiej punktacji było danie wszystkich rund jako remisowych, w tym pierwszej, tej najbardziej jednoznacznej.
Miedziak, oglądałem walkę tylko raz, więc trzeba na to wziąć poprawkę. Zdaję sobie oczywiście doskonale sprawę z tego, że każdą rundę punktuje się osobno, więc w skrajnych przypadkach bardzo łatwo przejść od 30-27 do 27-30, ale w tej konkretnej walce nie widziałem nijak wygranej Azaitara w drugiej rundzie, więc o ile 10-9 Abu lub w skrajnym przypadku 10-8 Abu w pierwszej (ale nigdy w życiu 10-10) dałoby się wybronić, tak 10-9 Abu w drugiej już nie. Owszem, w klinczu Strus robił niewiele, ale i tak więcej niż Azaitar.
Masz jednak rację z tym, że jeden z sędziów punktujący 30-30 (Bońkowski czy Wojciechowski???), a zatem 10-10 w pierwszej rundzie, musiał zajmować się innymi rzeczami niż oglądaniem walki. Nie zwróciłem na to uwagi, więc chętnie dodam do relacji.
Irena?
Moja punktacja kontrowersyjnych pojedynków:
Pudzianowski – Thompson 20-18.
Strus – Azaitar 29-29 (9-10,10-10,10-9)
Kierując się sympatią mógłbym ostatecznie dać drugą rundę Strusowi, ale oprócz machania paluszkami i jazdy na wstecznym nie zrobił nic, aby przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Nie dziwię się Preisowej, że dała walkę Abu, gdyż arab ma styl, który obserwatora może wprowadzić w błąd. Dużo cepów, agresja, brawl, robienie afery to słowa opisujące jego sposób walki. Niemal nic nie dochodzi do celu, ale delikatnie zaklina rzeczywistość.
Co do walki Mariusza. W klinczu przeważał, rzucał Thompsonem niczym kurierzy przesyłkami, nadawał tempa walce. Wygrana niewątpliwa. Niesmak pozostał jednak ze względu na złapanie się siatki w stylu Grabowskiego z Economu, co uchroniło go przed upadkiem na plecy. Widać było przewagę masy i siły. Chciałbym zobaczyć jak Mario patroszy Walusia :D
Widziałem walki raz w Ergo:
– mam wrażenie, ze Vallee byłby za mocnym przeciwnikiem dla Błachuty, gdyby nie krótki okres przygotowawczy,
– Strus vs. Abu punktuje na remis 29-29. Pierwsza dla Abu, druga remis, trzecia Strus (na tt pisałem inaczej, mój błąd). Ogólnie, Abu prócz cepow zadał dużo ciosów na korpus, ale z punktacją 10-8 miałbym problem.
– nie chce nic odbierać Borysowi, ale … Aslan chyba myślał, ze w parterze to juz bedzie gra na jego korzyść i zlekceważył rywala. Przecież Mamed nie raz mu trójkąty na treningach zakłada! W stójce rownież Aslan radził sobie lepiej od drugiej rundy i kto wie, czy nie mielibyśmy split decision, gdyby walka potrwała dłużej.
– nieszczęsny Pudzian … Oli rzeczywiście dużo bił z dołu, ale i Mariusz był dosyć aktywny z góry. OT jest sam sobie winien, gdyż nie był zawodnikiem, który inicjował akcje jak np. z Walusiem. Moze walka z Selmanim odbiła sie na jego wczorajszej postawie? Co do Mariusza jeszcze – w końcu walczy tak, jak powinien. Kontrola z góry to najlepiej, co mu bedzie wychodzić w następnych walkach.
Gala na duży plus – były emocje i skończenia, moze mi brakło KO, do tego… wklęsła klatka! Tak, popatrzeć mozna na zdjęciach , ze cos było nie tak ;) mam nadzieje, ze zostanie to naprawione.
Za mało uwagi poświęciłeś w relacji walce Karoliny Kowalkiewicz, wiem że przeciwniczka mało wymagająca ale i tak jestem pod wrażeniem. Karolina bije po męsku, co w kobiecym MMA spotykane jest tylko na najwyższym poziomie. Wiele razy zastanawiałem się czemu któryś z naszych zawodników nie zadaje ciosów chociaż ma ku temu okazje, u niej tego nie ma, ona wykorzystuje każdą okazję. Zadaje masę ciosów, które trafiają do celu, nie ma ciosów bitych bez sensu, w powietrze. Od początku do końca wie co robi. Ma szanse na naprawdę sporą międzynarodową karierę o ile ta Invicta ruszy, bo w KSW raczej nie dojdzie pojedynków z dobrymi rywalami.
Ogólnie mało uwagi poświęcam kobiecemu MMA. Ani mnie to nie pasjonuje, ani nie śledzę jakoś szczególnie, więc.. Od dawna zbieram się, żeby napisać dłuższy tekst na temat tego, jak odrażające jest damskie MMA, ale jakoś czasu nie starcza.
i moja propozycja by wzorem sherdoga w relacji zamieszczać punktację rund wg lowkinga.
Przede wszystkim wreszcie uświadczyliśmy płynności w walkach na KSW. Boże jaka to różnica, całe szczęście, że jest nareszcie ta klatka!
Co do pojedynków:
Mamed vs Falcao – zwycięstwo jednoznacznie i bardzo przekonujące, ale co dalej? O ile jakiś czas temu mogliśmy się łudzić, że może jeśli Maciek i Martin nie dadzą ciała z meczmejkingiem, to zobaczymy godnego rywala dla Mameda, który faktycznie zrewiduje jego umiejętności. Dostaliśmy najlepszego z dostępnych i co? No właśnie… sam nie wiem, bo moim zdaniem poziom Mameda to obecnie gdzieś dolna półka pierwszej dziesiątki UFC. Prawdę mówiąc nie interesuje mnie ani walka z Drwalem ani z Materlą, bo to nie ten poziom. Mówcie co chcecie – sam sympatią do Khalidova nie pałam, bo to nie ten charakter, ale umiejętności mu nie można odmówić, jest fenomenalny.
Przegranego z kolei mam nadzieję jeszcze zobaczyć w KSW, bo nie wydaje mi się, żeby Brazylijczyk podchodził do swoich występów w Polsce z przymrużeniem oka. To ciągle świetny zawodnik i z miłą chęcią zobaczyłbym go np w pojedynku z Manhoefem.
Pudziao vs Thompson – Mariusz od czasu kiedy jest pod skrzydłami Piotrka robi to co powinien – wykorzystuje masę i siłę, żeby zapaśniczo dominować rywali, nawet jeśli jest to mało widowiskowe lay and pray. Tylko w ten sposób ta jego siła daje jakiś wymierny efekt w klatce, bo w stójce dalej wygląda to fatalnie… Pudzian w defnsywie rozrzuca nerwowo ręce na boki. No nie wygląda to dobrze. To już jest poziom, którego Mario nie przeskoczy i o ile zmaksymalizuje się jego szanse robią 2 x 5 i dając mu przeciwnika, który też preferuje siłowanie się w klinczu i ewentualne zejścia do nóg, to Pudzian może jeszcze coś wygrać. Jestem jednak pewien, że w starciu z kimś kto ma niezłą stójkę i kto dobrą pracą nóg i szybkością unika zejść w nogi, Mariusz będzie zawsze bezsilny.
Ja już nie chcę Oliego oglądać w KSW. Po walce z Bedorfem sądziłem, że to świetne wzmocnienie dywizji, ale te jego dwie ostatnie walki nie napawają optymizmem…
Mariusza najchętniej zobaczyłbym w walce z Nastulą. Taki pojedynek ma swój background, bo w czystosportowej drabince to wspinanie się powolne Mariusz w ogóle mnie nie ekscytuje, gdyż tak jak wspomniałem – pewnego poziomu nie przeskoczy, a jego aresnał jest bardzo ograniczony.
Borys vs Saidov – dla mnie walka wieczoru! Oglądanie Borysa to czysta przyjemność, chociaż wyraźnie miał problem z wyczuciem dystansu w drugiej odsłonie. Saidov to zawodnik mało efektowny, ale niezwykle efektywny. W moim przekonaniu jego przygotowanie siłowe i wytrzymałościowe było lepsze niż u Mańkowskiego, ale to z jaką maestrią i nieprzewidywalnością Borys porusza się w stójce, a jak się również okazało – w parterze, jest zdumiewające.
Co dalej z Borysem? Wydaje mi się, że rewanż z Moksem jest nieunikniony… to będzie prawdziwy hit, jak dla mnie.
Saidov oczywiście nie powiedział ostatniego słowa, ale mam wrażenie, że po tylu latach nie jest już tak zmotywowany, jak Borys czy Moks. Zmiana warty, aczkolwiek chciałbym jeszcze oglądać go w KSW.
Kowalkiewicz vs Cive – żeńskie mma znajduje się we wczesnej fazie rozowju, która przypomina mi tę z początków UFC. Zarówno na świecie jak i w Polsce dominuje zawodniczka, która po prostu posiada bardzo dobre umiejętności grapplingowe, co w styczności z ich brakiem u przeciwniczek oznacza supremację tej pierwszej. Taki stan rzeczy będzie się utrzymywał do momentu w którym zawodniczki w MMA posiądą defnesywne umiejętności parterowe pozwalające im zneutralizować większość prób poddań. W męskim MMA nawet najlepsi grapplerzy nie są wstanie zaliczać poddań w każdej kolejnej walce, a zdarza się, że sprawy stójkowicz, czy zapaśnik są wstanie neutralizować ich grappling na tyle, żeby móc skorzystać z własnych atutów. W żeńskim MMA przeciwniczki wydają się absolutnie bezsilne w tej płaszczyźnie. Nie byłbym też taki pewien o zwycięstwo Asi w walce z Karoliną, bo kto wie co stałoby się gdyby Karolina zaszła jej za plecy… oczywiście w stójce to byłaby gra do jednej bramki, ale jeszcze tę walkę trzeba w tej stójce utrzymać.
Azaitar vs Strus. Tutaj głównym obiektem dyskusji jest punktacja, bo wiele więcej się w tej walce nie działo. Ja po obejrzeniu powtórki punktowałem następująco:
1 runda – Abu przeważa w stójce – kilka ataków w powietrze, ale kilka też dochodzi szczęki Strusa (szczególnie ten po wyłapaniu nogi oraz końcowa akcja). Stus notuje jednego potężnego lowkinga, ale Abu odpowiada niemniej potężnym middle kickiem. Nie ma mowy o rundzie 10-8, bo nie było akcji, która pachniałaby skończeniem walki. Jak dla mnie zdecydowane 10-9 dla Abu.
2 runda – do połowy rundy obaj zadają podobną ilość celnych ciosów, nikt nie zyskuje znaczącej przewagi, ale następnie po kilku lowkingach to Strus wyraźnie naruszył nogę Abu i to on przez kolejne 2 minuty gania przeciwnika. Cała runda w stójce, gdzie niewielką przewagę ma Strus, ale dochodzi do tego cage control i jak dla mnie klarowna runda 10-9 dla Strusa.
3 runda – niewiele się działo w ostatniej odsłonie. Większość czasu spędzili w klinczu przy siatce, gdzie to Piotrek uderzał kolanami na udo. Abu jedynie w końcówce zanotował próbę obalenia. Raczej 10-9 dla Strusa, ewentualnie z braku lepszych pomysłów 10-10. Ja daję jednak 10-9.
całkowita punktacja: 29-28 Strus
Krótko o pozostałych: Gamrot dużo ryzykował i chciał walczyć efektownie, co odbiło się na tym, że nie dominował jak w poprzednich walkach. Ja tam uwielbiam tę zapaśniczą agresję Gamera i nie przeszkadza mi kiedy wygrywa swoje walki niczym Askren. Jest przy tym niebywale pewny, więc mam nadzieję widzieć Poznania z chłodniejszą głową w kolejnych walkach.
Narkun paskudnie przeciągnął i nic go tu nie usprawiedliwia. Palhares za to samo został wyklęty. Cięzko oczywiście stwierdzić, czy zrobił to umyślnie, zarówno jeden jak i drugi, ale bądźmy konskwentni – jeśli piętnujemy przeciąganie skrętówek, to bez wyjątków.
Świetna walka otwarcia no i chylę czoła przed parterem Błachuty.
Thompson zadał więcej ciosów z dołu niż Pudzianowski z dołu. znowu maly blad.
Saidov wszedl w ten trojkat jakby po raz pierwszy widzial parter.
Mamed pokazal klase i znowu bedzie ciezko o przeciwnika dla niego. Najchetniej to wiadomo, ze ktos z 2 Okami, Drwal. Ewentualnie jakis mocny zapasior z rosji z agresywna stojka.
Strus moim zdaniem wygral 29-28 remis 29-29 tez do przyjecia.
Pomimo, ze gala na duzy plus ciagle ciezko mi traktowac KSW jako jedna z lepszych organizacji mma na swiecie.
Mimo, że na ogół ich krytykuję tym razem z radością muszę ich pochwalić. Po pierwsze klatka jest lepsza od ringu nawet dla KSW. Po drugie mocna karta walk nie zawiodła. Wszystkie walki poza Pudzianem były na poziomie. Tradycyjnie już mieliśmy dobre walki under cardowe. Trochę zbyt słaby rywal dla Narkuna ale to przecież wynik kontuzji Virgila Zwickera. Świetna walka Mańkowskiego z Saidovem, Strus świetnie zneutralizował Azaitara, chociaż w mojej ocenie za mało zadawał ciosów i walka była trochę nudna, świetna postawa Karoliny Kowalkiewicz no i Mamed nie zawiódł w walce z trudnym rywalem. Jedynym zgrzytem była walka Pudziana, nie dość że na niskim poziomie, na 2 rundowym Pudzian rules to jeszcze z kontrowersyjnym werdyktem. Kontrowersyjnym, ale po tym co wydarzyło się na gali Bellatora kilka godzin później kontrowersje w tym werdykcie są już mniejsze. Zapowiedź, że kolejne walki Pudziana będą już na normalnych zasadach cieszy. Chociaż osobiście wolałbym by walk Pudziana już na KSW nie było. Podsumowując tym razem mieliśmy dobre zestawienia i wyszła najlepsza gala w historii KSW. Co nie znaczy, że nie ma rzeczy do poprawienia jeśli celem jest rywalizacja z M-1, One FC, WSoF.
Co nadal mi się nie podoba? To, że Mamed nie walczy w dobrej federacji, wiem że już nie ma szans na zmianę ale po takiej walce jak wczoraj to nadal boli. Jeśli Mamed zostaje w KSW to albo niech walczy z Materlą albo niech Materla dostaje trudniejszych rywali by w razie porażki o pas mógł zawalczyć Mamed. Bardzo wiele traci polskie MMA na braku walki Mameda z Materlą, bardzo wiele traci na tym Materla, więcej Mamed a najwięcej KSW. Tyle jeśli chodzi o wagę średnią. Albo nie jeszcze jedno – skoro obaj nie chcą walczyć ze sobą to aż prosi się o zatrudnienie Tomasza Drwala w KSW – 2 super walki, które zapewnią PPV gwarantowane.W półśredniej mamy to czego nie ma w KSW najlepsi Polacy walczą ze sobą i mamy takie walki jak Mańkowski – Saidov, a czeka jeszcze Moks. O to w tym sporcie chodzi by najlepsi walczyli ze sobą a nie ze sprowadzanymi na jedna walkę rywalami. I nie ma co się przejmować, że ktoś popsuje sobie serię zwycięstw., W UFC prawie każdy z TOP 10 ma co najmniej kilka porażek z rywalami z podobnych miejsc w rankingach bo na tym to polega. W wadze półciężkiej pojawił się Narkun i myślę, że jego walka z Virgilem Zwickerem lub Goranem Rejlicem powinna być już o pas. No i na koniec Karolina Kowalkiewicz, po świetnej walce pytanie co dalej? W KSW nie ma godnych rywalek, więc może pora na walkę w KSW z Joanną Jędrzejczyk zanim federacja Invicta do której przecież obie należą ich wyprzedzi i taką walkę zorganizuje.
Kto dla zwycięzców? Moje propozycje, nawet jeśli nie są możliwe brzmią tak
Mamed – Materla, Drwal lub zmiana federacji
Pudzianowski – emerytura albo ktokolwiek z polskich zawodników – Nastula?
Mańkowski – Moks
Kowalkiewicz – Jędrzejczyk
Narkun – Zwicker
Gamrot – Jewtuszko
a dla przegranych?
Falcao – jeśli prawda jest to co czytałem, że podpisal kontrakt na 3 walki – po porażce nie zasłużył na walkę o pas z Materlą, ale może Strus albo Azaitar i zwycięzca tej walki o pas z Materlą
Oli Thompson – PLMMA lub inna drugoligowa federacja
Saidov – eliminator do walki o pas z Moksem? Nic innego nie przychodzi mi do głowy.
Poza tym w wadze ciężkiej mamy mistrza Bedorfa, dla którego na KSW 28 federacja sprowadzi prawdopodobnie emeryta z zagranicy Tima Sylvie a na tej samej gali walczy mający serię 3 zwycięstw i od niedawna bardzo wysoką pozycję w rankingach Marcin Różalski aż prosi się o walkę o pas Bedorf – Różalski.
Piknik, Mańkowski vs Moks a potem Saidov vs Moks? Dostał już Acacio swoją drogą.
PAN EM, z tym, że Narkun przeciągnął się nie zgadzam, ale to już pisałem i jeśli tamto Cię nie przekonało, to nic więcej do zaoferowania niestety nie mam.
Ogólnie gala była bardzo dobra i aż żal, że musieliśmy na taką (z klatką) czekać tak długo. Miałem wrażenie, że było o wiele mniej folwarcznie niż na poprzednich galach, co było wielkim plusem.
Gamer pokazał się z doskonałe strony, był dojrzały i inteligentny w klatce, nawet pomimo tego, że agresywniejszy niż zwykle – co pewnie wynikało trochę z tego, że nie docenił rywala. Również jestem fanem kontroli z góry, a walki Askrena to jest poezja pod tym względem. Oczywiście, kontroli i gnp, a nie lay and pray.
Tym, co mi najbardziej przeszkadza w KSW, jest brak historii zawodników, brak drabinek. Zatrudnia się weteranów zagranicznych z potrzeby chwili. O wiele bardziej wolałbym oglądać braci Rajewskich niż nawet Virgila Zwickera – a więc polskich młodych zawodników, którzy nie prezentują jeszcze może najwyższego poziomu, ale mają predyspozycje i umiejętności. Zdaję sobie niestety sprawę z tego, że właściciele KSW muszą tutaj znaleźć odpowiedni balans między byciem dobrodziejami dla polskiego MMA i zatrudnianiem młodych-zdolnych, a byciem biznesmenami i zestawianiem takich walk, które się najlepiej zwrócą.
pisałem, że albo jedna walka albo druga.
a co do weteranów itd, mnie nie przeszkadza, pod warunkiem że zatrudniani są na stałe nie na jedną dwie walki.
przeciwny jestem stawianiu tylko na Polaków, niech KSW wreszcie przestanie być zaściankowa federacją tylko dla Polaków, żadna szanująca się federacja na świecie nie jest tak ograniczona w tej kwestii.
niech liczą się umiejętności a nie kraj.
a tu w KSW takie dziwne bariery – Polak z Polakiem o pas walczyć nie mogą (średnia i ciężka), o pas może walczyć tylko Polak z obcokrajowcem najlepiej z 3 ligi aby pas został u Polaka.
w głowie się szefom KSW nie mieści by o pas KSW mogło walczyć kiedyś dwóch obcokrajowców.
to jedna z głównych barier rozwoju KSW.
no i to co pisałeś brak drabinki.
nadal nie podoba mi się match making w KSW, wypisuje się tzw poslkie „gwiazdy” KSW i szuka dla nich rywali przez kolejne miesiące w trzeciej lidze światowej (ciężka, półciężka i średnia) lub 2 polskiej (niższe kategorie)
mnie jeszcze przeszkadza, że chyba żaden z obcokrajowców (poza jayem silvą) przed tym jak dostał walkę o pas ksw nie wygrał w ksw żadnej walki. a nieraz byli i tacy którzy po porażce z jednym zawodnikiem dostawali walkę o pas z drugim (acacio, grove) bez żadnych walk w KSW w międzyczasie, a tym bardziej zwycięstw. tak wiem, że acacio po wielu latach, ale coś jest nie tak jak zawodnik ma bilans walk w federacji 0-1 i dostaje od razu kolejną walkę o pas.
no i ilu obcokrajowców miało w KSW więcej jak 3 walki?
ja wiem, że biznes ale od modelu polska kontra reszta świata, świat odszedł (w wersji usa – zsrr) po filmie rocky. nie wierzę w to, że KSW oglądają tylko skrajni narodowcy, których nie interesują dobre walki dwóch obcokrajowców (którzy byliby na stałe zakontraktowani w ksw) albo że im żyłka w dupie pęknie jak pas ksw będzie w rękach obcokrajowca (tak wiem raz już był). przy czym nie może być tak, że obcokrajowcy dostają walki o pas na start w ksw. walkę o pas powinien dostawać najlepszy z pretendentów zakontraktowanych na stałe w ksw niezależnie od narodowości i dopóki to się nie zmieni ksw na świecie liczyć się nie będzie.
w ramach uzupełnienia poprzedniego tak wiem że bedorf pokonał nastulę nie obcokrajowca i byłem tym faktem zszokowany, ale teraz na siłę szuka mu się sylvi (aktualnie w rankingach poniżej pudziana) lub nicka rossborough z którym bez problemu rozprawił się nawet różal.