KSW 20 – w stronę cyrku
Wielkich emocji po wczorajszej gali KSW 20 spodziewać mogli się wyłącznie niepoprawni optymiści. Wyjątkowo marna pod względem sportowym rozpiska nie nastrajała pozytywnie. Można było się co najwyżej łudzić, że chociaż będzie śmiesznie. Było, ale śmieszno i straszno zarazem.
Jeśli za zgodne z rzeczywistością uznamy laurki, które Martin Lewandowski i Maciej Kawulski sami sobie wypisują na temat wielkości i jakości marki KSW na Starym Kontynencie, raz po raz zachwalając swój obwoźny cyrk.. wróć – oczywiście, nie cyrk – a spektakl, i nie obwoźny – a celebrycki, no, zatem przy takim więc założeniu na podstawie wczorajszej gali trzeba sobie jasno powiedzieć, że europejskie MMA jest w stanie agonalnym. Dzięki najlepszej organizacji w Europie mamy okazję poczuć smród tego rozkładającego się trupa – i za to trzeba im podziękować, bo w przeciwnym razie moglibyśmy się łudzić, że nie jest tak źle.
Para-MMA
Na szczęście, KSW nie jest najlepszą organizacją w Europie, więc to wynaturzenie mieszanych sztuk walki, tak to delikatnie nazwijmy, które mogliśmy oglądać 15 września na gali KSW 20, nie do końca odzwierciedla poziom europejskiego MMA. Naturalnie, trudno odbierać KSW tytuł najlepszego na naszym kontynencie parasportowego spektaklu z milionem efektów specjalnych podlanego dodatkowo sosem celebrycko-bijatykowym, ale powiedzmy sobie szczerze, że o ile jest to powód do dumy i chwały wśród niedzielnych, tj. sobotnich telewidzów, to już w środowisku odrobinę choćby bardziej zorientowanym w temacie epatowanie skrótem MMA w połączeniu z trzema magicznymi literami KSW trochę nie przystoi. Jakiś poziom trzeba trzymać nawet w odniesieniu do absurdów, którymi raczy się słuchających i oglądających.
Przechodząc do konkretów, wczorajsza gala pod względem sportowym okazała się dramatycznie słaba, raz po raz ocierając się o poziom niewiele wyższy niż ten reprezentowany przez pokolenie bojowych gimnazjalistek. Bez wdawania się w szczegóły, stwierdzić należy, iż teoretycznie największa sportowa gwiazda gali Jan Błachowicz, bez względu na kontuzję, z którą walczył, pewnego poziomu nie jest w stanie przeskoczyć i marzenia o karierze za wielką wodą trzeba chyba odłożyć na półkę i więcej po nie nie sięgać. Znaczy, marzyć każdy może, wolna wola, ale… Karolowi Bedorfowi tlenu wystarczyło tylko na niespełna dwie rundy i pomimo tego, że jak na ciężkiego nie jest to może jakiś szczególnie zły wynik, to ogólnie Polak zaprezentował się co najwyżej przeciętnie, a w parterze – rozczarowująco. Kamil Waluś przez całą rundę toczył wyrównany bój z piłkarzem, który – wedle słów właścicieli KSW – miał rzekomo stoczonych ponad 200 walk wszelakich i pięć lat trenował boks w swojej zamierzchłej przeszłości. Tymczasem umiejętności, tak je górnolotnie nazwijmy, byłego piłkarza to nawet nie poziom ALMM-y. Tłumaczenie Wiśniewskiego – skądinąd sympatycznego i szczerego człowieka – po walce, że, parafrazując, „Skąd, kurwa, miałem wiedzieć, że nie można oddawać pleców i przyjmować beztrosko ciosów, nie znam zasad!”, do spółki z kompletną amatorszczyzną, którą zaprezentował w ringu, dopełniają obrazu tego żenującego widowiska, którym uraczył, znaczy – zniesmaczył widzów. Zawodniku Marcinu Różalskiemu nie warto poświęcać wielu słów, bo zwyczajnie szkoda miejsca, ale zgodnie z kronikarskim obowiązkiem odnotujmy, że zaprezentował się tak, jak zwykle, czyli tragicznie. Zabrakło naszemu fighteru tego, czego już nigdy nie opanuje w stopniu uzasadniającym bicie się na galach najlepszej organizacji MMA w Europie – umiejętności. Ale jako, że nie bije się w najlepszej na naszym kontynencie organizacji mieszanych sztuk walki, to jego przygoda z KSW może jeszcze trochę potrwać – ku uciesze.. mieszkańców Płocka? Satanistów? Troglodytów? No, mniejsza z tym, każda potwora znajdzie swojego amatora, więc gdzieś tam na pewno istnieje grupa niezidentyfikowanych osobników, która chętnie zobaczy Marcina Różalskiego w kolejnych dramatycznych bojach w ringu KSW.
Lokomotywa KSW w postaci Mariusza Pudzianowskiego rozjechała Szalonego Greka Christosa Piliafasa – momentami zdawało się, że ten brązowy pas grec.. to znaczy, oczywiście, nie greckiego a brazylijskiego Jiu-Jitsu odrobinę się pogubił, ale, wiadomo, trema, nerwy, pomagające gospodarzom ściany i tym podobne. Amerykańskiego Greka najwyraźniej dopadła pomroczność jasna w najmniej odpowiednim czasie i miejscu i zwyczajnie wszystko mu się pozapominało. Tak, prawdopodobnie właśnie tak być musiało.
Odmieńcy KSW
Na oddzielny akapit – tym razem bez krzty ironii, która co prawda jeszcze się w tym tekście nie pojawiła, ale być może pojawi się w kolejnych akapitach – zasługują pojedynki Anzora Azhieva z Paulem Reedem oraz przede wszystkim heroiczny bój Borysa Mańkowskiego z Rafałem Moksem. Dwaj przyjaciele dali pokaz prawdziwego MMA, które jakoś tak jednak nieszczególnie pasowało do całej tej gali KSW 20. Co tacy zawodnicy robią w cyrku, można by się zastanowić. Oni powinni bić się w najlepszej organizacji europejskiej, miast być przerywnikiem w celebryckim widowisku z elementami bijatyki rodem z szatni gimnazjalnych. Można było odnieść wrażenie, być może mylne, że każdy wyprowadzany przez Mańkowskiego i Moksa cios był symbolem sprzeciwu wobec poziomu groteski, którą na to wydarzenie zaplanowali Martin Lewandowski i Maciej Kawulski pod czujnym i srogim okiem Mariana Kmity.
Attitude: festyniarstwo
Niedawno Maciej Kawulski w przypływie szczerości wypowiedział spiżowe słowa, które warto sobie wbić głęboko do głowy jako credo KSW. I nie, nie chodzi tu o słynne „tu nie chodzi o hajs„. Wspomniane słowa to:
Moim zdaniem UFC jest najgorzej produkowaną galą. Pod względem oprawy bardzo cienko to wygląda. Zawodnicy wychodzą do klatki prosto z szatni. Jest średnie oświetlenie. Produkcja scenotechniki na gali UFC kosztuje sporo mniej niż KSW.
Te kilka zdań kapitalnie i wyjątkowo dobitnie opisuje, jakie elementy KSW są dla duetu właścicieli najważniejsze. Coraz więcej i więcej hajsu wydawane jest na błyszczące, kolorowe opakowanie, a zawartość staje się coraz bardziej tandetna. O ile wcześniej jakoś, lepiej lub gorzej, to wyglądało, to tym razem jubileuszowa gala wyznaczyła nowe, niechlubne standardy. Wszystko jednak przed nami, wszak wydaje się, że drzemiący w Kawulskim i Lewandowskim potencjał do tworzenia coraz to większych absurdów i jeszcze komiczniejszych uzasadnień do tychże nie poddaje się ograniczeniom ziemskim.
Zachwalanie ringu czy też robienie z niego jakiegoś domniemanego pięknego symbolu KSW, który stanowić ma argument przemawiający za trzymaniem się z dala od klatki, zakrawa na ponury żart kompletnie oderwanych od rzeczywistości leninowskich pożytecznych idiotów. Pokrętna logika układania karty walk, która z jednej strony nakazuje właścicielom KSW przy zestawianiu zawodników kierować się tylko tymi walkami, które miały miejsce na białym ringu, a z drugiej dopuszcza Wallace’a (rekord 0-1 w KSW) do pojedynku o tytuł mistrzowski z Michałem Materlą na gali oznaczonej numerem 21, tworzona jest ad hoc. Najpierw robimy głupstwo, potem szukamy dlań uzasadnienia.
Prawie old-schoolowo
Federacja KSW smaży się w starym sosie od dawien dawna. Nie nadąża za zmianami. Póki cyfry się zgadzają, w zasadzie nawet nie musi. To, co kilka lat temu było akceptowalne, dziś poszło bardzo mocno do przodu. Od dawna pod ostrzałem znajduję się, bardzo słusznie, sędziowie KSW, a mimo to nadal te same postacie przewijają się i partaczą robotę na białym ringu. Ringu.. Kawulski i Lewandowski zupełnie przestali się interesować aspektami sportowymi swojej organizacji, konstatacja, że prawdziwe pieniądze da się zrobić na celebrytach i festyniarskich oprawach, całkowicie przysłoniła im jakąkolwiek wizję rozwoju, który zakładałby podniesienie wartości stricte sportowych. Jasne, biznesowo wszystko jest dobrze, ale nie o tym traktuje niniejszy tekst.
Jakie są bowiem plany KSW na przyszłość? Jacek Wiśniewski? Kawulski i Lewandowski nie wykluczają, że ten kompletny amator sportów walki jeszcze raz stanie między linami – wszak największa polska organizacja planuje jeszcze gale w Spodku, a na tamtych terenach go znają. Wydaje się, że mogliby zatrudnić kilku zawodników MMA ze Śląska na potrzeby tejże gali, ale szanujmy się, trzeba byłoby pod nich jakiś undercard stworzyć, a na takie innowacje KSW prędko się nie targnie. Wiśniewski jest lepszą opcją. Co mamy dalej? Wiemy, że po Khalidovie, Błachowiczu i Materli KSW w przypadku kolejnych zawodników będzie podpisywało klauzulę wyłączności na cały świat, coby mieć pewność, że pieniądze, które przeznaczą na wypromowanie tego czy tamtego, spłacą się należycie, choćby miało to oznaczać blokowanie karier tych najzdolniejszych. Oczywiście, biznesowo ma to mocne uzasadnienie, nie wspominając o tym, że jeśli dwie strony decydują się dobrowolnie podpisać umowę, to biorą pełną odpowiedzialność za ich treść i osobom trzecim nic do tego. KSW winno jednak jak najszybciej zrozumieć swoją rolę w światowym łańcuchu pokarmowym MMA – a zatem, w najlepszym wypadku, kuźni talentów, które następnie kontynuowały będą swoją karierą za wielką wodą. Jasne, podstawowa rola KSW to promocja celebrytów i dziwolągów, bo to daje największy zwrot z inwestycji w krótkim okresie czasu, ale dobrotliwie załóżmy, że status rzeczonej kuźni również jest w jakimś stopniu, mniejszym lub większym, uzasadniony.
Wielkim newsem KSW 20 było zakontraktowanie Pawła Nastuli. W pełni można zrozumieć radość fanów – Nastula trafił dokładnie tam, gdzie w tym momencie się nadaje, a zatem do organizacji, która uwielbia wszelkiego rodzaju weteranów sportów wszelakich. Oczywiście, Paweł Nastula to niemal ikona i jeden z pionierów polskiego MMA oraz fantastyczny, utytułowany judoka. Swoją ogromną cegłę w budowie polskiego MMA dołożył i nadal dokłada, za co należą mu się szczere podziękowania i wielkie uznanie. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że na tym etapie kariery, na którym znajduje się Paweł Nastula, angaż w KSW wydaje się być rzeczywiście dobrym rozwiązaniem, które pozwoli Pawłowi na miłą, daj, Boże, emeryturę w blasku fleszy. Nic już znaczącego w MMA nie osiągnie, ale i nie od tego jest KSW. Znacznie gorszą wiadomość stanowiłoby podpisanie kontraktu przez KSW z, powiedzmy, Krystianem Kopytowskim czy Michałem Andryszakiem, bo oni znajdują się dopiero na początku swojej kariery i szkoda byłoby rzucać im kłody pod nogi już na tym jej etapie.
Będzie weselej
Czy dolegliwości, na które cierpi KSW, są uleczalne? Wydaje się, że sprawa jest nad wyraz skomplikowana. Wprowadzenie trzyrundowych pojedynków mogło się wydawać psim obowiązkiem KSW, ale biorąc pod uwagę ich przywiązanie do „wartości”, które pozwoliły im zajść tam, gdzie znajdują się dzisiaj, należy tą zmianę rozpatrywać niemalże w kategoriach przełomu. Czy jednak możemy liczyć na takie lub podobne w przyszłości? Wydaje się to wątpliwe, nie tylko dlatego, że Maciej Kawulski i Martin Lewandowski nie są szczególnymi fanami postępu, a w zasadzie powinno się napisać – światowych standardów obowiązujących od wielu lat – ale również dlatego, że związek z Polsatem, który pełni tu rolę podmiotu dominującego, jest pod wieloma względami toksyczny. Wydaje się, że szansą na ograniczenie ilości absurdów na galach KSW jest pojawienie się, ponownie, konkurencji, która pokaże duetowi Kawulski & Lewandowski, że da się to robić inaczej – a załóżmy naiwnie, iż się da. Czy to jednak wystarczy, aby KSW zaczęło poważnie traktować konserwatywnych fanów polskiego MMA? Wątpliwe – tym bardziej, im wyższe okażą się wyniki sprzedaży PPV KSW 20.
Słowem uzupełnienia, Czytelników zainteresowanych bardziej biznesowym podejściem do tematu KSW zapraszam do tekstu KSW – Transformacja.
fot. gwizdek24.se.pl
Ostro! Może nawet za ostro. Mimo wszystko KSW to nie tylko festyn i freaki, gdzieś pomiędzy tym kryje się jeszcze całkiem niezły poziom sportowy.
Zgadzam się, że Janek to „tylko” solidny zawodnik, ale mówienie, że powinien sobie odpuścić marzenia o USA jest przesadą. W UFC utrzymuje się wielu fighterów z podobnymi umiejętnościami co Janek. Jasne, mistrzem nigdy nie zostanie, ale jakby walczyli tam tylko i wyłącznie ludzie mający szansę na tytuł, to LHW liczyłoby 1 osobę.
Zawsze super czyta się twoje prace, nawet jak się nie ze wszystkim zgadzam. Odwalasz kawał dobrej roboty :).
Mocny tekst.
Podzielam zdecydowanie zdanie autora odnośnie sportowego poziomu tej gali, bo było naprawdę ŹLE. Dwie dobre walki na siedem, to nie jest rewelacyjny wynik.
Pod wieloma więc tezami z powyższego tekstu mogę się więc podpisać, jedynie co rzuca mi się w oczy i z jakiegoś powodu psuje 'smak’ tego tekstu, to nadużywanie słowa gimnazjum i wszelkich jego przekształceń. To za co między innymi Cię cenię, naiver, to umiejętność doboru słów, którym opisujesz rzeczywistość, a w tym wypadku retoryka przywołująca gimnazjum jest na tyle pojemna, co nic nie znacząca i nie do końca wiem jaki ma ona cel poza prztyczkiem w nos dla KSW, bo nijak nie mogę znaleźć analogi pomiędzy gimnazjalną szatnią, czy bojowymi gimnazjalistkami, a KSW. Cyrk zgoda, jarmark zgoda, show dla celebrytów – zgoda, ale gimnazjum? Mocno to naciągane i bezpłciowe.
Naiver, proszę odpowiedz mi na pytanie jednym słowem bądź akronimem
Jaka jest największa organizacja MMA w Europie?
I sorry, jeśli zmuszam cię do powtarzania czegoś co pisałeś na forum ale nie zawsze mam czas i ochotę śledzić tą comiesięczną debatę na cohones.
„Największa” jeśli chodzi o oglądalność gospodyń wiejskich i liczbę telebimów oraz celebrytów? To bez wątpienia KSW. A taka „normalna” organizacja, w której chodzi o sport. To już wolę M1, Cage Warriors czy BAMMA :)
Niestety, event nie okazał się rewelacyjny, a co najwyżej poprawny. Słabe walki Różalskiego czy Bedorfa kontrastowały z rewelacyjnym Moks vs. Mańkowski, czy pojedynkiem Anzora.
Co do plotkach o pouczającym swoich trenerów Pudzianie – wierzę, że intencją Mariusza było wskazanie błędów i wprowadzenie wytycznych z ATT, aniżeli przemądrzanie się i wysokie poczucie własnej wartości ;)
Prezentację zawodników, którzy mają wystąpić w moich oczach, broniło tylko pojawienie się Nastuli. Uważam to za stratę czasu i kasy – na Pana grającego na instrumencie.
Nazwanie tego eventu „cyrkiem” uważam za uzasadnione. We wszystkich aspektach zgadzam się z tym, co napisano w artykule. Gala nr 20 na pewno nie pozwala sądzić nam, że są najlepsi w Europie, a panu Kawulskiemu życzę powodzenia na jutrzejszej videokonferencji…
Chciałem zdementować plotki, że to ja napisałem ten text Naiverowi. ;-) A na poważnie to sto procent racji.
Tidzej. Ja Ci odpowiem. Trzema słowami. Ultimate Fighting Championships.
Jesteś pewien, że UFC to organizacja Europejska?
Ostatnim razem kiedy sprawdzałem, to Wielka Brytania była w Europie. Szwecja też. Ba, nawet Niemcy i Irlandia tam były.
Czy w takim razie firma Ferrero jest polskim przedsiębiorstwem tylko dlatego, że możesz kupić w sklepie na dole kinder niespodziankę?
Skoro możesz kupić w sklepie na dole, to znaczy, że możesz kupic w mieście, kraju, na kontynencie na którym jest to twoje „na dole”. Jeżeli jest w Polsce, to mozesz kupić właśnie w Polsce. Czy muszę Ci tłumaczyc, co znaczy „w”?
Nie kumasz w ogóle linijek. Szkoda mojego czasu.
Tekst w pełni oddający ten cyrk. Poza dwoma walkami nic innego nie było warte wydania tych 30 złotych. Chciałbym jednocześnie dodać że KSW strzeliło sobie w stopę (moim zdaniem) wprowadzając PPV na galę. Jest niczym innym jak pięknym badaniem rynku dla UFC na rynku polskim. Teraz wystarczy im zorganizować w polsce galę nawet bez systemu PPV żeby pokazać polskiej publiczności co znaczy prawdziwe MMA a nie cyrk dla gawiedzi. następne show mogą już być w PPV jeśli oczywiście wczesniejsza oglądalność i wpływy z PPV KSW będą satysfakcjonującym progiem dla UFC. Problemu z doborem zawodników z kraju mieć raczej nie będą. Wystarczy zobaczyć którzy z czołówki polskiego rankingu nie walczą w KSW. Czemu nie walczą? A no przede wszystkim w powodów finansowych. Jak taki jeden z drugim ma walczyć za połowę tego co proponuje mu konkurencyjna do KSW federacja przy okazji nie podpisując z nim wyłączoności?
Z resztą co zabawne w KSW 20 najlepsza walkę dali zawodnicy którzy zarabili za jedną walkę 2 średnie krajowe netto. Gdzie tu miejsce na zawodostwo?
Mógłbym długo pisać o sprawach finansowych KSW ( a raczej ich wynagradzania zawodników) tylko po co? Duża część środowiska o tym wie, niestety nikt nie chce o tym pisać (chocby MMArocks)
Piękny tekst !
Koledzy z największego polskiego forum poświęconego MMA – to się nazywa rzetelny tekst !
Jeśli już to szkoda mojego dla dzieciaka nie potrafiącego czytać.
Pewnie dlatego zamiast poświęcać mu czas, piszesz ze mną. Twoje podejście wychowawcze zresztą mało mnie interesuje, większy problem stanowi brak umiejętności odczytywania prostych analogii, a taką też był przykład włoskiego przedsiębiorstwa spożywczego. Nie pisz proszę nic więcej, bo bo będę musiał użyczyć Ci pierwszej literki z mojej ksywy, gdyż „B” przestaje być dla Ciebie odpowiednie.
Kowalski a niby na rocksach analizy po gali nie były rzetelne? Przecież też była zajebista krytyka.
Ależ w żadnym wypadku nie twierdzę że nie były. Chodzi mi o ocenę jako całokształtu. Czemu podczas wywiadów nie ma niemal w ogóle trudnych pytań?
Tzn. ja w sumie wiem czemu i im się trochę nie dziwię w końcu dzięki dobrym kontaktom z KSW zawsze mają jakieś świeże newsy. Wypadałoby jedna czasami przycisnąć tych dwóch marketingowców od 7 boleści. Gdy przeczytałem dzisiaj wypowiedź jednego nt. „dobrej woli” odnośnie sponsorów zawodników pomyślałem sobie że na prawdę szkoda mi chłopaków walczących w KSW
Ps. zobaczymy co sportowo pokaże MMA Attack 3 bo z tego co mi wiadomo gala się odbędzie ;)
Mocno, naprawdę mocno Naiver, moim zdaniem zbyt mocno. Idealnie się wkomponowałeś ze swoim blogiem w czasy, lekko mówiąc, nieprzynoszące wielkiej chwały KSW, wyrastając na naczelnego krytyka tej organizacji.
Mimo, iż nie podzielam każdej linijki zawartej w tym tekście- jednak gala nie świadczy o poziomie federacji- to artykuł jak najbardziej warty polecenia i ze sporą większością się zgadzam. Pogratulować talentu i dzięki za lekturę.
Dopiero teraz mam okazję, więc postaram się krótko..
Suchar, racja, może i powinien Janek marzyć dalej, bo to być może motywuje go do dalszej pracy itp. Ogólnie jednak – to nie jest według mnie zawodnik, który mógłby mierzyć w UFC.
PAN EM, dwukrotnie padło porównanie do gimnazjum. Myślę, że o maksymalnie jedno za dużo. Uważam jednak, że porównanie poziomu niektórych walk KSW 20 do bojów z gimnazjalnych szatni nie jest dalekie od prawdy. No, może rzeczywiście w gimnazjum mogą mieć większe pojęcie o MMA, zwłaszcza jeśli trochę ćwiczą ;)
Tidżej, zdefiniuj słowo „największa”. Może mieć milion znaczeń – organizująca najwięcej gal, mająca najwyżej sklasyfikowanych zawodników (a może średnią wyciągnąć na jednego?), najwięcej zarabiająca na eventach, mająca największe obroty i jeszcze setkę innych albo ich kombinacji można tu przyłożyć. Abstrahuję od tego, że w KSW coraz mniej zostaje z pełnokrwistej organizacji MMA (tak, wiem, też by to trzeba zdefiniować..) – proporcje są tam ostatnimi czasy dramatycznie zachwiane na rzecz dziwolągów. W skrócie jednak – najbardziej w Europie przypada mi do gustu CW.
Zawsze przy okazji tekstów o KSW gdzieś w komentarzach przejawiają się uwagi do MMARocks – uważam, że trochę niesprawiedliwie, wystarczy tam zajrzeć choćby teraz. Doskonale też chyba wszyscy tutaj zdają sobie sprawę z różnic – tj. Lowking.pl to malutki jednoosobowy blog prowadzony w wolnym czasie z jednym artykułem na tydzień, a MMARocks to sprawnie naoliwiona ogromna machina, na którą pracuje sztab ludzi powiązanych sieciami kontaktów z zawodnikami, promotorami, organizatorami itp. Działają zupełnie inaczej. Ja tutaj nie wrzucam newsów, nie znam się z właścicielami KSW, nie jestem z nimi nijak związany i niewiele interesuje mnie to, co mogą sobie pomyśleć, bo nie będzie to mieć najmniejszego wpływu na ten blog – z zasady mogę sobie zatem pozwolić na więcej. Gdybym prowadził wielki portal z newsami, musiałbym jednak mocniej ważyć słowa. Zresztą, nie miejsce tu na takie dyskusje, wrzucę kiedyś garść moich przemyśleń nt. polskich portali o MMA w którymś z kolejnych tekstów.
Lutek147, jak pewnie wiesz, nie aspiruję do miana żadnego naczelnego krytyka KSW. Czytałeś zresztą pewnie ten tekst „KSW – transformacja”, więc..
Co do osobistych wycieczek, panowie.. Dajcie spokój.
Dobry tekst naiver. Czytalem z zaciekawieniem i usmiechem na twarzy, chociaz literki KSW, wzbudzaja we mnie ostatnimi czasy odruch wymiotny.
PAN EM.Bez komentarza.Skoro nie ogarniasz ani geografii, ani języka polskiego, to ja pasuję. EOT, o ile rozumiesz ten skrót.
Kowalski. Skoro nie są w stanie do tej pory rozliczyć się za klatkę, to co mogą pokazać?
bravo! a tak mi jechaliscie jak pisalem – UFC jest juz na drodze w dol i wieszczylem koniec KSW. to poczatek konca KSW. PPV za taki chlam nie zadziala. tylko za Pudziana beda ludzie placic, ale to nie beda liczby 80 000. to klamstwo, ze tyle sprzedali. ze Szpilka tez klamal Polsat, ze zeszlo im dobrze PPV. to lez mnie rozwalilo typowanie na tego Greka pewnego portalu. to wstyd. robili z niego zawodowca, zeby pozniej zachwycac postepem Pudziana! Grek nie byl zawodowcem. jego pas BJJ to pewnie tez klamstwo.
Bardzo dobry tekst. Oby jak najwięcej takich z konstruktywną krytyką. Niech ludzie zobaczą, że KSW to tak naprawdę obciach, a nie prawdziwe widowisko sportowe. Panowie Kawi & Lewi (prawie jak Kalwi & Remi) twierdza, że edukują polaków w MMA, ale robią to w taki sposób jakby odciąć małemu dziecku nogi, wstawić protezy i tak uczyć go chodzić, żeby później mogło poruszać się bez protez, na własnych nogach. Bzdura.
Super tekst :))
Krytyka wiadomo, należy się KSW ale coś faktycznie mi się nie podoba w tym tekście. Wierzchołkiem góry lodowej jest to, o czym wspomniał PAN EM na początku, a dotyczące gimnazjum (w ogóle pojazdy po gimnazjum to jest jakaś obsesja współczesnego internetu, a 'gimbaza’ to nowe słowo klucz, które zastąpiło nieszczęsnych 'psychofanów’ w środowisku komentujących mma). Do Twojego bloga przyciągnęła mnie rzetelność tekstów i wspaniała jakość językowa wypowiedzi, która była Twoją wizytówką już w komentarzach u rocksów. Tutaj natomiast, mam wrażenie przerostu formy nad treścią. Trochę popisu słownictwa i popadania przy tym w przesadę. Może to tylko moje odczucie ale tak to odbieram i trochę mnie to drażni w tym tekście. Spróbuj przeczytać to jeszcze raz i zastanów się czy nie nadużyłeś różnorakich, negatywnie nacechowanych przymiotników? Nie bierz tego jako ataku, a raczej konstruktywną krytykę, po prostu chcę starego dobrego naiviera i jego prióra (klawiatury) z powrotem. Odnośnie wartości merytorycznej tekstu to rzuca się w oczy, że jesteś ostatnio cięty na KSW, więc nie dziw się przypinaniu Ci łatki naczelnego krytyka KSW czy tym podobnych – ale to już Twoje święte prawo i do tego czepiać się nie zamierzam.
Jeszcze odnośnie fragmentu dot. Marcina Różalskiego – piszesz: „zawodniku” i „fighteru” celowo? To jakiś żart z jego wypowiedzi, czy coś, czy tylko chochlik?
Bibi, zaczynając od końca, „zawodniku” i dwie inne kiepskie odmiany były, oczywiście, celowe. Mam nadzieję, że nie muszą wyjaśniać powodów.
Z całego tekstu wyrzuciłbym tylko drugie porównanie do gimnazjum – jedno by wystarczyło. Reszta – bez zmian. Uważam, że czasami trzeba spojrzeć na KSW z perspektywy stricte sportowej, z perspektywy fana, którego ostatnim zmartwieniem jest to, czy Kawulskiemu i Lewandowskiemu gala się zwróci i który ma dość tekstów o tym, że „to się nie sprzeda, my musimy zarobić” etc. Artykuł, w którym uwzględniam biznesowe realia, też jest na blogu. Ten natomiast jest surową oceną tego, co zaprezentowano na KSW 20. Jasne, można to było przedstawić w innej formie, nie ironizując, ale.. jeden lubi banany, drugi orzechy. Akceptuję to, że komuś ten czy jakikolwiek inny tekst na blogu się nie podoba.
Nie jestem „ostatnio cięty” na KSW. Swoje zdanie o tej organizacji na różnych forach wyrażałem od dawna i niemal zawsze daleko mi było do zachwytów nad tą organizacją.
@bibi
„Temu misiu” i wszystko jasne,jak nie znasz klasyki to nadrob zaleglosc bo wstyd ;)
Tekst swietny,zgadzam sie w 100%
wisniewskiego sedzia tez potraktowal jak cyrkowca
Ok, rozumiem. Myślałem, że może Różal albo ktoś ze środowiska coś zabawnego powiedział i mnie ominęło. Nie czepiałem się krytyki, ba, podzielam ją, chodziło mi tylko o styl pisania. Ale z tego co widzę chyba tylko ja zauważyłem zmianę, więc po prostu wpisz mnie gdzieś tam w swoje statystyki jako samotny głos, anomalię;)