Krzysztof Jotko: „Amerykanie chcą, żeby lała się krew, żeby były nokauty”
Krzyszof Jotko opowiada o zestawieniu z Tamdanem McCrorym, wierząc, że agresywny styl Amerykanina pomoże również jemu samemu wykrzesać więcej agresji.
Może i Krzysztof Jotko odniósł na gali UFC Fight Night 84 w Londynie trzecie kolejne zwycięstwo w oktagonie, w pokonanym polu zostawiając Bradley’a Scotta, ale przyznaje, że nie jest do końca zadowolony z przebiegu starcia.
W tej walce był za mało emocji, za mało agresji.
– przyznał polski zawodnik w rozmowie z InTheCage.pl podczas Forum MMA.
Walka wygrana, wiadomo, bardzo się z tego cieszę, ale to nie jest to, czego od siebie wymagam. Jestem w największej i najlepszej organizacji na świecie, więc muszę ten poziom utrzymywać i walczyć troszeczkę agresywniej, bo oni tego chcą. Amerykanie chcą, żeby lała się krew, żeby były nokauty, kończenia przed czasem a nie decyzje.
W swojej szóstej walce pod banderą UFC polski zawodnik skrzyżuje rękawice z zaprawionym w bojach Tamdanem McCrorym.
Pierwotnie Jotko wyrażał gotowość do walki z rywalem z czołowej piętnastki kategorii średniej, ale daleki jest od narzekania na zestawienie z Amerykaninem, który z 14 zwycięstw aż 13 odniósł przed czasem, a to nokautując, a to poddając swoich rywali.
Zobaczyłem po prostu, kto to jest. Przeciwnik na papierze nie wygląda mocno, ale jest bardzo doświadczony, przeplata swoje walki w UFC, w Bellatorze, bardzo wymagający. Najważniejsze też, że nie walczy na decyzje, tylko swoje walki próbuje kończyć przed czasem. Myślę, że to dobry ruch ze strony UFC, że dają mi takiego przeciwnika, bo może wreszcie się otworzę i zacznę walczyć agresywniej, będę więcej ryzykował i może uda mi się skończyć tę walkę przed czasem.
Polak wszystkie dotychczasowe cztery zwycięstwa w oktagonie odnosił po decyzjach sędziowskich, a ostatnie skończenie zanotował we wrześniu 2012 roku, dusząc Fabiana Loewke.
Do każdej walki podchodzę bardzo spokojnie, w ogóle się nie stresuję tym.
– wyjaśnia swoje podejście do oktagonowych tanów Jotko.
Wychodzę sobie na luzie i patrzę, co tam się stanie w środku. Nigdy nie mam jakiegoś tam gameplanu, że będę walczył tak, bo mam taki gameplan. Nie. Zaczyna się walka, pierwsze uderzenia, wyczuwam swojego przeciwnika i już sam wiem, jak mam walczyć. Nie wiem, dlaczego tak jest, że te walki są takie powolne. Może inaczej – nie są tak powolne, ale nie są porywające. Taki mój styl chyba, walczę dużo z kontry, ale muszę też dużo więcej atakować, nad czym będę teraz pracował i w Tajlandii, i w Stanach.
Cały wywiad poniżej: