„Kluczem było, aby nie zacząć walki jak idiota” – Stipe Miocic o zwycięstwie z Danielem Cormierem
Mistrz kategorii ciężkiej Stipe Miocic podsumował zwycięski bój z Danielem Cormierem, krótko komentując też potencjalne walki z Francisem Ngannou lub Jonem Jonesem.
W sobotę Stipe Miocic zakończył z tarczą 2-letnią rywalizację z Danielem Cormierem, w wieńczącej trylogię walce wieczoru gali UFC 252 zwyciężając jednogłośną decyzją sędziowską i tym samym broniąc tytułu mistrzowskiego wagi ciężkiej.
– Kluczem do sukcesu było, aby nie zacząć walki jak idiota – powiedział Miocic podczas konferencji prasowej po gali. – Udało mi się całkiem nieźle rozpocząć walkę. Obalił mnie, ale wróciłem szybko na nogi i byłem z tego zadowolony. Zaskoczył mnie uchwytem za głowę i rękę. Nie martwiłem się jednak. Wykonał dobrą pracę. To dobry zawodnik. Wprowadził zawahanie w moje poczynania, więc musiałem mu się odwdzięczyć tym samym.
W ostatnich sekundach drugiej rundy Miocic posłał Cormiera na deski przy ogrodzeniu. Rzucił się za nim z dobitką, ale nie zdołał skończyć walki – rozbrzmiała bowiem syrena kończąca drugą odsłonę.
– Na sto procent bym go wtedy skończył – powiedział mistrz, zapytany o końcówkę drugiej rundy. – Chwiał się. Miałem go w tym samym położeniu co w czwartej rundzie poprzedniej walki. Za szybko się na niego rzuciłem. Gdybym się na moment zatrzymał, dał krok w tył, myślę, że bym go dopadł.
– Na początku trzeciej rundy był nadal naruszony, widziałem to. Dlatego trochę podkręciłem tempo wtedy. On też jednak złapał mnie w pierwszej rundzie. Próbowałem przepuścić cios i grzmotnął mnie w tył głowy. Nie zrobił tego celowo, ale gdy to poczułem, myślę sobie „jasny gwint!”. Spojrzałem na górę, ale dzięki Bogu, nadal wszystko widziałem.
W pierwszej odsłonie Cormier trafił przypadkowo Miocicia palcem w oczy, ale znacznie więcej mówi się po walce o podobnym – ale znacznie brutalniejszym – faulu mistrza. W końcówce trzeciej odsłony wsadził pretendentowi palec głęboko w lewe oko, czego sędzia jednak nie dostrzegł.
– Nie zrobiłem tego specjalnie – zapewnił Stipe. – W trakcie walki przepraszałem go kilka razy. On też mnie trafił w oko, ale to nic. Było, minęło. Nie zrobiłem tego celowo. Szczerze mówiąc, nie zdałem sobie wtedy sprawy, że trafiłem go w oko. Zobaczyłem to dopiero na powtórce.
Machina promocyjna UFC w drodze do gali lansowała mocno narrację, wedle której zwycięzca trylogii będzie najlepszym ciężkim w historii MMA. Stipe Miocic podchodzi jednak do tematu z pewną rezerwą.
– Nie mam niczego do udowodnienia – powiedział. – Trzeba po prostu wygrywać. To dobra zabawa. A dodatkowo moja rodzina, żona, córka motywują mnie. Chcę o nie zadbać. Jeśli coś mi się stanie, chcę, aby dały sobie radę.
Po gali pełną gotowość na starcie ze Stipe Miociciem wyrazili rozpędzony serią czterech zwycięstw przez nokauty w pierwszych rundach Francis Ngannou i mistrz kategorii półciężkiej Jon Jones, który po raz kolejny zapowiedział migrację do 265 funtów.
Zapytany o kolejnego rywala dla mistrza, sternik UFC Dana White wskazał bez chwili zastanowienia Francisa Ngannou, a jak na ten temat zapatruje się główny zainteresowany?
– Nie dbam o to – powiedział o wybór pomiędzy Ngannou i Jonesem. – W następnym tygodniu mam urodziny, więc myślę już o piwku.
Cała konferencja prasowa ze Stipe Miociciem poniżej:
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN
*****
„W następnym tygodniu mam urodziny, więc myślę już o piwku.”
Za to go lubię :)