BellatorProfessional Fighters LeagueUFC

„Szalona walka, jedna z najlepszych w historii MMA” – kiedyś uznawany za największy talent, Aaron Pico marzy o starciu z Ilią Topurią, wyklucza dalsze starty dla PFL

Aaron Pico opowiedział o swojej skomplikowanej sytuacji kontraktowej, nie ukrywając, że jego celem jest angaż w UFC.

W akcji nie był widziany od roku, gdy w lutym zeszłego roku w ramach gali PFL vs. Bellator znokautował w pierwszej rundzie Henry’ego Corralesa. Jak się okazuje, był to ostatni pojedynek Aarona Pico pod sztandarem organizacji dowodzonej przez Donna Davisa – Amerykanin kategorycznie wykluczył jakiekolwiek kolejne występy dla PFL.

28-latek udzielił w ostatnich dniach kilku wywiadów – między innymi na łamach ESPN MMA – w których opowiedział o swojej sytuacji kontraktowej. Jego umowa z Bellatorem/PFL dobiegła mianowicie końca kilka dobrych tygodni temu. Otrzymał propozycję nowego kontraktu, którą jednak odrzucił. Może teraz wysłuchać dowolnej oferty od innych organizacji, ale problem w tym, że Davis i spółka mają prawo takową wyrównać – i wtedy jest zobligowany do pozostania na pokładzie PFL.

Na tym jednak nie koniec, bo Pico zdradził, że prawo do wyrównania najlepszej oferty z rynku PFL posiada przez okrągły rok. Jednocześnie jednak zawodnik zapowiedział, że w takowym scenariuszu – jeśli Donn Davis wyrówna ofertę Dany White’a – i tak ani myśli wracać do klatki PFL. Jest tak zdeterminowany, by odejść, że jest gotów przez rok nie walczyć.

Owszem, reprezentowany przez Aliebo Abdelaziza zawodnik jest świadom, że na takie warunki kontraktu się zgodził – tj. roczne prawo PFL do wyrównania najlepszej oferty z rynku po zakończeniu umowy – ale jest przekonany, że Donn Davis i spółka i tak naruszyli jego warunki. Jego umowa obejmowała bowiem siedem pojedynków w ciągu 30 miesięcy – a otrzymał tylko pięć, pomimo iż od dawna garnął się do walki. Kilka z nich zostało zresztą nie z jego winy i bez żadnych wyjaśnień odwołanych.

Zawodową karierę Aaron Pico rozpoczął w 2017 roku. Był wówczas uznawany za jeden z największych talentów na światowej scenie MMA. Wróżono mu bajeczną wręcz przyszłość. Po siedmiu pierwszych walkach jego bilans wynosił jednak przeciętne 4-3.

Zapłaciwszy frycowe, od 2020 roku złapał wiatr w żagle. W tym okresie wygrał dziewięć z dziesięciu walk, jedynek porażki doznając w starciu z Jeremym Kennedym na skutek kontuzji barku. Spośród trzynastu wiktorii w zawodowej karierze aż jedenaście odniósł przed czasem, w tym dziewięć przez nokauty.

Pico przyznał, że od mniej więcej dwóch lat nie ma już wątpliwości – jest najlepszym piórkowym na świecie i jest gotów to udowodnić.

– Nie ma już znaczenia, gdzie walczę, może to być dowolna hala, dowolny przeciwnik – powiedział. – Robię obóz z trenerami i czuję się bardzo, bardzo pewnie bez względu na to, do jakiej płaszczyzny trafi walka.

– Na początku kariery to kwestia nerwów, otoczki medialnej… To tworzy całą tę grę, a gdy zaczynałem z MMA, to było jakieś szaleństwo. Pierwszą walkę stoczyłem w Madison Square Garden i jeśli mam być szczery, nie miałem pojęcia, co tam się dzieje. Wszedłem tam z samym ogniem na zasadzie „bijemy się”, a prawda taka, że na to wszystko składać musi się znacznie więcej rzeczy.

– Teraz jednak mam już na koncie osiemnaście walk i odpowiednie doświadczenie w każdym obszarze – życie osobiste, treningi, odpoczynek, tydzień poprzedzający walkę, dzień walki… Przeszedłem to już osiemnaście razy, więc w końcu jestem już do tego przyzwyczajony.

Pico nie ukrywa, że jego marzeniem i celem są występy w UFC. I zamierza je zrealizować, nawet jeśli przyjdzie mu czekać cały rok bez walki.

– Myślę, że dostałbym gościa z czołówki – ocenił. – Od razu. Tak przynajmniej jestem nastawiony mentalnie. Jestem gotowy na dowolne wyzwanie. Zobaczymy, ale spodziewałbym się, że to byłoby od razu jakieś duże nazwisko.

Reprezentant Jackson Wink MMA jest przekonany, że siedem lat startów przygotowało go pod występy w UFC. Okrzepł, jest pewny siebie i gotowy na starcie z dowolnym przeciwnikiem. Tym wymarzonym byłby oczywiście rozdający karty w 145 funtach UFC Ilia Topuria.

– To byłaby szalona walka, jedna z najlepszych w historii MMA – powiedział z pasją. – Jeden z nas poszedłby spać, to pewne. Tylko popatrzcie na nasze style walki.

– Jego boks jest bardzo, bardzo dobry – dodał. – Nie można temu zaprzeczyć. To mocny zawodnik w każdej płaszczyźnie.

– Nie został jednak jeszcze sprawdzony pod kątem zapaśniczym. Wiem, że mówią, że jest naprawdę mocnym zapaśnikiem, ale nikt go jeszcze w tej płaszczyźnie nie przycisnął. Co stanie się, jeśli trzeba będzie walczyć przez pięć rund? Gdy trafi na kogoś, kto się nie zmęczy, kto dorównuje mu boksersko, przewraca go i męczy z góry? Tego jeszcze nie widzieliśmy.

– Czuję, że mogę zaciągnąć go na głęboką wodę. Tak… Liczę, że któregoś dnia dojdzie do tej walki i dostanę taką szansę.

Zapytany o bardziej realistyczne zestawienie – bo mimo wszystko raczej titleshota na debiut by nie dostał – Pico wskazał inne nazwisko.

– Dobrą walką na początek byłby Bryce Mitchell – powiedział. – Perfekcyjne. Dlaczego Bryce Mitchell? A dlaczego nie? Ma wielu fanów i uważam, że stanowiłby dobrą przystawkę.

Dana White potwierdził kilka tygodni temu, że matchmakerzy UFC są bardzo zainteresowani usługami Aarona Pico. Kiedy jednak zostanie mu przedstawiona oferta? Co będzie obejmować, aby PFL nie było w stanie jej wyrównać – może PPV, może gwarancję titleshota? A może jednak Donn Davis uprze się i ją wyrówna? Tego póki co nie wiadomo, ale Aaron Pico liczy na to, że sytuacja szybko się wyjaśni. Cały czas pozostaje w treningu, trzyma dietę, jest gotowy do walki nawet i za trzy tygodnie. Jak zapewnił, jest profesjonalistą nie tylko podczas obozów przygotowawczych.

Poniżej zapowiedź najbliższych gal – ONE Championship w powrotem Roberto Soldicia oraz KSW 103 i UFC Seattle.

Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button