„Khabib był ode mnie lepszy, a w sobotę przegrałem z kimś, od kogo jestem lepszy” – Dustin Poirier ze śmiałą tezą po porażce z Justinem Gaethje
Dustin Poirier podsumował przegrany przez nokaut rewanż z Justinem Gaethje podczas gali UFC 291 w Salt Lake City.
Dustin Poirier nie spodziewał się, że w rewanżowym starciu, jakie stoczyli w walce wieczoru sobotniej gali UFC 291 w Salt Lake City, Justin Gaethje będzie tak wyrachowany i gotowy do oddawania pola.
W magazynie The MMA Hour Luizjańczyk przyznał, że oczekiwał po zawodniku z Arizony większej agresji i większej gotowości do wdawania się w ostre wymiany – tymczasem ten żwawo pracował po łuku, czając się na kontruderzenia i krótkie szarże. Nie znaczy to jednak, że Dustin był zbity z tropu – nic z tych rzeczy! Czuł, że w pierwszej rundzie zadał większe obrażenia, a z każdą kolejną będzie nabierał wiatru w żagle.
Stało się jednak inaczej, bo po minucie rywalizacji w drugiej odsłonie Gaethje ściął go z nóg fantastycznym wysokim kopnięciem, dopełniając dzieła zniszczenia młotem.
– Po prostu mam pęknięte serce – powiedział Dustin w The MMA Hour. – Jest do dupy. Pracowałem ciężko, byłem w wybornej formie i dostałem. Ale taka jest walka. Mówiłem o tym podczas konferencji prasowej. Do dupy. Ku*wa, do dupy.
– Szczególnie że – nie chcę niczego ujmować Justinowi, bo to wojownik i wykonał imponującą robotę, a musiał czekać pięć lat na rewanż. Miałem tak samo z Conorem. Siedem, osiem lat żyłem z porażką, zanim dostałem okazję, aby ja pomścić. Czekał więc pięć lat i odzyskał to, oj, odzyskał. Jest jednak do dupy, bo nadal czuję, ze jestem od niego lepszy.
– Jestem lepszym zawodnikiem. Dostałem pięknym strzałem. Nie było tam szczęścia czy przypadku – pięknie go sobie przygotował i po prostu padłem ofiarą świetnej techniki. Znalazłem się w nieodpowiednim miejscu i nie obroniłem się odpowiednio. Przez całą walkę byłem jednak bardzo świadomy. Czuję, że jestem lepszy od niego, a przegrałem. To boli. Ale taki jest ten sport. Co mogę zrobić?
– To boli. Przejebane, bo wiem, że jestem od niego lepszy. I myślę, że on też to wie. Z całym szacunkiem dla Justina, ale myślę, że też jest tego świadomy. Ale jest, jak jest. Zostałem u*ebany kopnięciem na głowę.
Zapytany o porażkę sprzed kilku lat z Khabibem Nurmagomedovem w mistrzowskim starciu, Dustin Poirier wyjaśnił, dlaczego nie była ona tak bolesna jak ta sobotnia.
– Khabib był ode mnie lepszy – powiedział. – W sobotę przegrałem z kimś, od kogo jestem lepszy.
– Tak, dlatego ciężej to przetrawić. Byłem poza domem przez dziewięć tygodni. Przez jedenaście tygodni wiele poświęciłem. Byłem naprawdę skupiony. Bardzo skupiony. I czułem się świetnie. Nigdy się tak dobrze nie czułem. Szczerze, nigdy się tak nie czułem.
Dustin zdradził, że pierwszy raz w swojej karierze – zarówno w boju, jak i na treningu – zaliczył deski po kopnięciu na głowę.
– Nawet nie zaczęła się porządnie walka – powiedział. – Nadal staraliśmy się nawzajem wyczuć w tej pierwszej rundzie. A potem druga i boom. Nawet nie miałem okazji wejść w walkę. Po prostu do bani. Piękne kopnięcie. Nie widziałem go.
Gdy wylądował na deskach, natychmiast zdał sobie sprawę, że wydarzyło się coś złego, choć nie miał pojęcia, co konkretnie. Dlatego – jak utrzymuje – położył się ponownie, dając sobie chwilę na dojście do siebie.
– Gdy poszliśmy do szatni, obejrzeliśmy migawki z trenerami – zrelacjonował moment, w którym oglądał powtórkę. – Stoję tam, jest, ku*wa, bujanka, a nagle leżę na dechach. Wiedziałem, że coś złego się wydarzyło. Nie jestem Joe Bidenem, żeby wypie*dalać się bez powodu.
Dustin powtórzył narrację z konferencji prasowej – jest na takim etapie swojej kariery, że z młodymi-gniewnymi bić się nie zamierza. Interesują go wyłącznie największe zestawienia. Chętnie powitałby z powrotem w oktagonie UFC Nate’a Diaza, gdyby nadarzyła się taka okazja, ale gdyby to zależało od niego, stanąłby w pierwszej kolejności do trylogii z Justinem Gaethje.
– Wyglądałoby to jednak tak, że go gonię, a oczywiste jest, że on teraz idzie dalej po wielkie rzeczy – przyznał Poirier. – Nie musi teraz ze mną walczyć.
– Nie wiem. Oczywiście gdybym mógł teraz wskazać kogokolwiek, to byłby to dla mnie wybór numer jeden.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.