Kamil Łebkowski: „Zamknąłem buzie malkontentom”
Kamil Łebkowski opowiada o zwycięstwie z Piotrem Hallmannem w walce wieczoru gali FEN 13 – Summer Edition.
Jeden z najlepszych – jeśli nie najlepszy – polski piórkowy Kamil Łebkowski w walce wieczoru gali FEN 13 odniósł swoje najcenniejsze i najbardziej medialne zwycięstwo w karierze, w pokonanym polu zostawiając byłego zawodnika UFC Piotra Hallmanna.
Boli piekielnie.
– powiedział na spotkaniu z dziennikarzami po gali Bomba, wskazując na swoją nogę, którą na przestrzeni trzech rund Płetwal mocno okopał.
Powiem ci, że już pod koniec pierwszej rundy odczułem i sobie myślę: „Acha, wyczaił, żeby mi zabrać nogi”. Ale nie, powiedziałem, że nie – jestem tak twardy, że choćbym miał złamaną tą nogę, to będę na niej skakał. I skakałem na niej do końca.
28-letni zawodnik nie miał większych problemów z wypunktowaniem rywala – świetnie poruszał się na nogach, robiąc dystans szybkimi, soczystymi prostymi, a wszystko to urozmaicając okolicznościowymi podbródkowymi i sierpowymi. Przyznał, że na początku potrzebował trochę czasu, aby rozgryźć Hallmanna.
Szukaliśmy dystansu. To nie jest tak, że wchodzisz i od razu znasz przeciwnika i wiesz, na co możesz sobie pozwolić, tylko szukasz trochę tego… Jak już wiedziałem, na co mogę sobie pozwolić – i wiedziałem, że nie mogę sobie na zbyt wiele pozwolić, tylko muszę szybko go ganiać, bo Piotrek się łatwo otwierał z ciosami i szedł na mnie bardzo mocno, więc musiałem na to uważać. I musiałem wszystkie jego zapędy stopować lewym, pracą na nogach, a tak, jak mówię, mocno kopał. Wyczaił, żeby zabrać mi te nogi, ale zagryzłem zęby i parłem do przodu.
Twarz Płetwala była po walce bardzo mocno porozbijana. Łebkowski trafił go kilkoma potężnymi ciosami, w tym swoimi firmowymi podbródkowymi, którymi ubijał ostatnich rywali. Hallmann jednak pokazał charakter i twardą szczękę.
Wchodziły, wchodziły te bomby i się tak dziwiłem, że wam powiem…
– przyznał Łebkowski.
Podbródków weszło chyba ze cztery, takich mocnych i zamachowców takich też weszło ze trzy. Takie zamachowe zza stodoły, ale twardziel był, nic po sobie nie dał poznać.
Łebkowski nie miał łatwych początków z MMA. Z pierwszych dziewięciu pojedynków wygrał tylko pięć. W 2013 roku złapał jednak wiatr w żagle i od tego czasu utrzymuje kurs na UFC – zwycięstwo z Hallmannem było dla niego dziesiątym z rzędu.
W końcu zamykam buzie malkontentom. Pomimo wcześniejszej serii nokautów, która była bardzo efektowna i bardzo dobra, to teraz naprawdę miałem przeciwnika z najwyższej półki, jaka była tutaj dostępna. Wyżej, gdzie mogę polować, to tylko na zawodników UFC.
Bomba ma obecnie możliwość toczenia walk zarówno pod banderą FEN, jak i WSoF – i nie ukrywa, że jest bardzo zadowolony z takiego rozwiązania. Zapytany o to, czy powróci do akcji jeszcze w tym toku, stwierdził:
Jeżeli wszystko z nogą w porządku, to na pewno.
Cały wywiad poniżej: