Kamaru Usman narzeka na brak promocji: „Jaki sens ma promowanie gościa, który pochodzi z Nigerii?”
Zwycięski w sześciu kolejnych pojedynkach Kamaru Usman narzeka na brak promocji ze strony UFC, krytykuje rankingi i zdradza swojego idealnego rywala na kolejną walkę.
Kilka miesięcy temu regularnie na swoją trudną sytuację w UFC narzekał mistrz kategorii półśredniej Tyron Woodley, przekonując, że nie jest odpowiednio promowany. Jako powód takiego stanu rzeczy wskazywał na swój kolor skóry, dając jasno do zrozumienia, że rasizm jest obecny w UFC. Później co prawda tłumaczył, że chodzi prawdopodobnie o brak pomysłu UFC na przebicie się do świadomości mieszkających w Stanach Zjednoczonych Afroamerykanów, ale nigdy się ze swoich wcześniejszych słów nie wycofał.
Dziś natomiast na brak promocji narzekania – i to z nie lada przytupem! – rozpoczął inny czarnoskóry zawodnik, Kamaru Usman.
Goszcząc w programie The MMA Hour, rozpędzony sześcioma zwycięstwami z rzędu Nigeryjczyk rozpoczął, wyraźnie niezadowolony, od skrytykowania Ariela Helwaniego za brak wcześniejszego zainteresowania swoją osobą, następnie obszernie opowiadając o rankingach, które co prawda – jak solennie zapewniał – nie interesują go w najmniejszym stopniu, ale jednocześnie „nie mają żadnego sensu”.
Przekonywał, że powinien być sklasyfikowany w pierwszej trójce rankingu kategorii półśredniej, a w najgorszym razie – w pierwszej piątce, za Tyronem Woodley’em, Demianem Maią, Stephenem Thompsonem i Robbiem Lawlerem.
Dowodził, że Rafael dos Anjos nie powinien być wyżej od niego – Brazylijczyk okupuje miejsce 5., Nigeryjczyk 11. – tylko dlatego, że pokonał Neila Magny’ego, a więc zawodnika, którego swego czasu szybko odklepał Sergio Moraes – a z kolei właśnie tego ostatniego w ostatnim pojedynku ubił Usman.
Jeśli natomiast chodzi o brak promocji ze strony organizacji, to Usman uważa – a w zasadzie: ma nadzieję – że na przeszkodzie stoją wyłącznie względy biznesowa, nie żadne inne.
Nie wiem, czy sądzą coś w stylu: „Cóż, jest z Nigerii, a na tamten rynek tak naprawdę jeszcze nie weszliśmy, więc nie możemy sprzedać tam wielu walk, nie mamy tam kontraktu telewizyjnego, więc jaki ma sens promowanie gościa, który pochodzi z tamtego rejonu Afryki?”.
– powiedział w programie The MMA Hour Usman, który mieszka w Stanach Zjednoczonych od ósmego roku życia.
Chciałbym sądzić, że w tym jest problem, bo nie może być przecież w niczym innym. Nie można powiedzieć, że brakuje mi umiejętności. Mam umiejętności. Nie można powiedzieć, że brakuje mi pewności siebie, bo ją mam. Nie można powiedzieć, że brakuje mi wiary w siebie – bo ją mam.
Nie jestem też najbrzydszym gościem na świecie, więc nie jest tak, że nie da się mnie promować. Dajmy spokój, nie ma innego powodu, dla którego mnie nie promują poza: „Cóż, nie weszliśmy na afrykański rynek, więc nie ma sensu promować kogoś z tego rejonu”.
Zupełnie inaczej ma się jednak sprawa z innym zawodnikiem z Afryki – Francisem Ngannou. Idący jak burza przez kategorię ciężką Kameruńczyk na brak promocji zdecydowanie narzekać nie może. Co na to Usman?
Ngannou jest ciężkim. To inna historia. Kto inny jest w kategorii ciężkiej? Nikt. A Francis to bestia. Prawdziwy potwór. Sam jego wygląd – chcesz mieć takiego gościa w charakterze mistrza. Musisz. Musisz dać mu na to szansę, bo nie ma nikogo innego. Wyczyścił dywizję, Stipe wyczyścił dywizję, więc obaj muszą walczyć w niedalekiej przyszłości.
– powiedział.
W mojej dywizji jest o wiele więcej gości, których widzieliby w roli mistrzów. Myślę, że naprawdę chcieli, żeby Wonderboy został mistrzem tej dywizji, ale Tyron Woodley na to nie pozwolił. A Demian Maia ile walk wygrał wcześniej? 8? 9? I teraz powiedzcie mi, że nie zasługiwał na titleshota trzy walki wcześniej.
Jeśli zaś chodzi o swoje najbliższe cele, to Usman ma je dokładnie zdefiniowane. Chce się bić z Rafaelem dos Anjosem podczas zaplanowanej na 2 grudnia gali UFC 218 w Detroit – choć ma też opcję rezerwową.
Jeśli RDA jest numerem pięć na świecie, pozwólmy mu to udowodnić. Wysłałem mu tweeta, powiedziałem: „2 grudnia, Detroit, RDA, zróbmy to”. Nic nie dostałem w odpowiedzi. Kompletnie zero. Nic.
– stwierdził Nigeryjczyk.
Fani oszaleli na punkcie tej walki. Musi do niej dojść. Nie ma nic zaplanowanego, więc nie widzę powodu, dla którego UFC miałoby jej nie zestawić. Jeśli jednak z jakiegoś powodu zdecyduje, że nie może walczyć, bo jest gdzieś na wakacjach i nie będzie chciał się bić, dopóki nie zestawią mi innej walki, wtedy nie ma sensu, abym bił się z kimkolwiek innym – poza kimś, kto interesuje fanów, jak na przykład Mike Perry. A wiem, że Mike Perry nie ucieknie przede mną. Mam nadzieję.
*****
Krzysztof Jotko o walce z Uriahem Hallem: „Miałem go trzykrotnie na widelcu, ale…”