Kalendarz MMA: sześć lat temu w Rio…
Dokładnie sześć lat temu w Rio de Janeiro doszło do najlepszego zdaniem wielu nokautu w prawie 25-letniej historii UFC, którego autorem podczas gali UFC 142 został Edson Barboza.
14 stycznia 2012 roku. Gala UFC 142, Rio de Janeiro, arena HSBC.
W walce wieczoru rozdający wówczas karty w dywizji piórkowej Jose Aldo mierzył się z Chadem Mendesem, którego ostatecznie po oktagonowej wojnie wypunktował. W akcji oglądaliśmy też między innymi Vitora Belforta czy Rousimara Palharesa.
Gala ta zapisała się jednak złotymi zgłoskami w annałach światowego MMA z uwagi na pojedynek, który otworzył kartę główną. 26-letni i niepokonany wówczas Edson Barboza, który miał już na swoim koncie trzy zwycięstwa w UFC, stanął w szranki ze starszym o rok, ale bez porównania bardziej doświadczonym Terrym Etimem, który miał już za sobą dziewięć potyczek pod banderą amerykańskiego giganta, w tym sześć zwycięskich.
Brazylijczyk wychodził do tej walki w roli bukmacherskiego faworyta – ale nie jakiegoś szczególnie dużego. Kurs na jego wiktorię wynosił bowiem około 1.40.
I rzeczywiście – pierwsze dwie rundy były wyrównane, choć to Brazylijczyk trafiał częściej.
Junior nie był wówczas jeszcze szczególnie znany z kopania obrotówek. Owszem, w swoim drugim starciu w oktagonie postraszył takową Anthony’ego Njokuaniego – i zdaniem niektórych tą właśnie akcją zapewnił sobie zwycięstwo na kartach sędziowskich (nagranie poniżej) – ale jego domeną były wówczas przede wszystkim atomowe lowkingi.
W ostatnich sekundach walki Edson Barboza potraktował Anthony’ego Njokuaniego obrotówką na głowę – ale nie trafił czysto.
W 2:02 ostatniej odsłony pojedynku z Etimem Brazylijczyk nieco się cofnął, zyskując dystans, by następnie wyprowadzić prawdopodobnie najefektowniejsze obrotowe kopnięcie na głowę w historii nie tylko UFC, ale w ogóle MMA. Spodziewający się ataku na korpus Brytyjczyk opuścił nieco gardę i zainkasował potężne kopnięcie, po którym bez życia runął wyprostowany jak struna na ziemię.
Barboza nie doskoczył nawet z dobitką, bo nie było takiej potrzeby. Zamiast tego klęknął na środku oktagonu, przekonując, że nokaut nie był jego zasługą – ale było to dzieło Boga.
Wiedziałem, że będzie próbował mnie obalać.
– powiedział po walce Edson.
Powstrzymałem jego obalenia i wiedziałem, że w którymś momencie walki będę w stanie go zranić. To walk. Spróbowałem, zadziałało, dzięki Bogu. To walka.
Jestem bardzo szczęśliwy. Dziękuję UFC i możecie być pewni, że będzie tego więcej.
#OnThisDay in 2012: We witnessed one of the most shocking knockouts of all time!
? https://t.co/DFtPNnrjUO pic.twitter.com/PV28JaAUHd
— UFC Europe (@UFCEurope) January 14, 2018
Marsz w górę rankingów Edsona Barbozy w kolejnym starciu zatrzymał jednak niespodziewanie Jamie Varner, fundując Brazylijczykowi pierwszą w karierze porażkę.
Terry Etim powrócił do akcji po ponad rocznej przerwie, przegrywając z Renee Forte i rozstając się w ten sposób w UFC.
Dziś 31-letni Brazylijczyk znajduje się w czubie kategorii lekkiej UFC, choć ostatniej potyczki nie zaliczy do udanych. W grudniu zeszłego roku został bowiem zmasakrowany przez Khabiba Nurmagomedova. Zapowiada jednak powrót do akcji w marcu-kwietniu, przekonując, że nadal jego celem pozostaje pas mistrzowski 155 funtów.
Etim z kolei po ostatniej walce w UFC był widziany w akcji jeszcze tylko raz, w listopadzie 2013 roku pokonując na punkty Patricka Cenoble pod banderą Bellatora. Później pozrywał więzadła w kolanie, co praktycznie przekreśliło jego karierę. To jednak nie wszystko, bo rok temu popadł również w poważne problemy psychiczne, na ulicach Liverpoolu rzucając się w amoku na samochody. Kilka tygodni po tych wydarzeniach pojawiły się jednak doniesienia, że 32-latek wraca do zdrowia.
*****