UFC

Justin Gaethje: „Im więcej gadasz, tym brutalniejszy upadek”

Justin Gaethje obszernie podsumował efektowną wiktorię z Jamesem Vickiem podczas gali UFC Fight Night 135 w Lincoln.

Justin Gaethje nie ukrywał, że do batalii z Jamesem Vickiem w walce wieczoru gali UFC Fight Night 135 w Lincoln podchodził z większą niż dotychczas presją. Wszystko oczywiście dlatego, że przegrał dwie poprzednie walki, po wojnach totalnych padając pod uderzeniami Eddiego Alvareza i Dustina Poiriera.

W oktagonie żadnej presji nie było jednak widać – Highlight w niespełna półtorej minuty ciężko znokautował Texecutionera, który przez dobre kilka minut nie wiedział, co się dzieje.

Pracowałem nad tym, żeby być bardziej cierpliwym, staranniej dobierać uderzenia, nie popaść w samozadowolenie.

– powiedział Gaethje w wywiadach z FOX Sports oraz podczas konferencji prasowej po gali.

Nie doszliśmy oczywiście do dalszych rund, gdzie właśnie mam tendencje do wpadania w samozadowolenie. W tym sporcie nie ma przebaczenia. Jeden cios może zadecydować. Mogłem być ja. Mógł być on. Musisz podchodzić do tego uczciwie. Im więcej gadasz, tym brutalniej upadasz. Mam nadzieję, że James się po tym podniesie, ale będzie to trudne.

Wykonałem dobrą pracę, kontrolując dystans. Zrobiłem kilka kroków wstecz, więc to mu muszę oddać. Pracowałem nad tym, żeby być cierpliwym z ciosami – ale nie ze stopami. Nigdy nie przestanę wywierać presji. Albo więc wychodzisz do mnie i jesteś świadomy, co cię czeka, albo trafiasz w nieznane miejsce – bo będę wywierał presję i zmuszę cię, żebyś toczył walkę na moich warunkach. Nie jest możliwe, abyś nie grał w moją grę, gdy ze mną walczysz. Dustin (Poirier) i Eddie (Alvarez) wykonali świetną robotę, grając w moją grę. Harowali ciężko. Zaprawieni w bojach weterani. Marzyłbym, aby odzyskać obie te walki.

Im więcej gadasz… Widzieliśmy to już wiele razy. Nie chcę już przytaczać nazwisk, ale przytoczę Jamesa Vicka. Będzie mu trudno spojrzeć jutro rano w lustro – i taki miałem plan. Nie chciałem, żeby mógł spojrzeć na siebie w lustrze – i nie zrobi tego.

Przed walką Vick nie szczędził Gaethje wszelkiego rodzaju medialnych przytyków, będąc przekonanym nie tylko, że rozbije go w pył, ale też, że Highlight nie jest ani mocnym zawodnikiem, ani szczególnie rozgarniętym. Zwycięzca wierzy jednak – ma nadzieję – że była to jedynie gra medialna Vicka.

Powiedziałem mu, że tak to wygląda. Mogłem to być ja, mogłeś być ty.

– powiedział o krótkiej rozmowie z Vickiem po walce Gaethje.

W tym sporcie nie ma przebaczenia. Nie chcę teraz jechać po gościu. Sam ma na głowie wystarczająco dużo. Ale nie możesz w ten sposób gadać… Musisz być szczery wobec siebie. Jeśli to był prawdziwy James, to jebać go. Ale nie wydaje mi się, żeby to był on. Nie wydaje się tego typu gościem. Ma w domu rodzinę i musi ich reprezentować, jak należy. Cieszę się, że dałem mu lekcję.

Wychodzę tam zawsze przygotowany na wojnę. Przygotowany na najwyższe poświęcenie. Zabijam albo ginę. Wiem, że moi rodzice nie lubią, jak tak mówię, ale tak to własnie jest. Kocham to. Przygotowywałem się na to od 4. roku życia. Nikt nie pracuje ciężej ode mnie i dłużej ode mnie.

Dla Justina Gaethje jest to pierwsze zwycięstwo w otwierającej walkę rundzie od sześciu pojedynków i ponad dwóch lat. Nie ukrywa, że jest to dla niego miła odmiana od regularnych wojen, jakie toczył ostatnimi czasy.

Uwielbiam to. Mówiłem, że celuję w Występ Wieczoru, a ktoś inny może zgarnąć Walkę Wieczoru.

– powiedział.

I cieszę się, że dokonałem tego – dla siebie, dla rodziny, dla swojego zdrowia. Abym mógł szybciej wrócić.

Za poprzednią walkę – wspomnianą porażkę z Dustinem Poirierem – Justin Gaethje zainkasował $110 tys. podstawowej gaży. Biorąc pod uwagę, że była to już jego czwarta walka pod sztandarem UFC – i czwarte nieprawdopodobne widowisko – nie ma wątpliwości, że pora usiąść z Daną Whitem do stołu.

(To zwycięstwo powinno zaprowadzić mnie) do biznesowego spotkania z UFC. Tam powinno mnie to przenieść.

– stwierdził 29-latek.

Tak, (interesuje mnie nowy kontrakt). Stoczyłem już cztery walki. Zobaczymy więc, jak to się potoczy. Chcę walczyć z najlepszymi. Jestem zadowolony ze współpracy z UFC – w żadnym wypadku nie jest inaczej. Jednak za to, jak stawiam na szali absolutnie wszystko, zasługuję na wszystkie pieniądze świata. Z góry. Tak to powinno wyglądać w moim przypadku. Tak powinno to wyglądać dla ludzi takich jak ja. Powinni zrobić ze mnie przykład – jeśli chcesz fury pieniędzy, walcz jak Justin Gaethje.

Jeśli zaś chodzi o sportowe plany, Gaethje nie ukrywa, że chce teraz zrobić sobie przerwę. W ostatnich dwunastu miesiącach stoczył bowiem cztery walki – w tym trzy wojny – a, jak twierdzi, nigdy w życiu nie był jeszcze na Hawajach, nigdy nie był na Jamajce, nigdy nie kupił żadnego domu. Chce też przerwy od morderczych treningów.

Jestem teraz na 7. miejscu. Uważam, że wygrywając, zasługujesz na kogoś nad tobą, przegrywając, musisz się bić z kimś niżej.

– powiedział.

Al Iaquinta tego nie dostanie, bo się lęka, ale z wielką przyjemnością zmierzyłbym się z Tonym Fergusonem. Słyszałem jednak, że walczy z Anthonym Pettisem, więc kto wie… Nie wiem.

Chcę się bić z tym, kto chce się bić. Chcę walczyć z kimś przede mną, a Pettis jest za mną. Tony jest przede mną. Kto wie…

Po pojedynku z Poirierem Gaethje stwierdził, że zdrowia wystarczy mu jeszcze tylko na pięć pojedynków – ale nie znaczy to, że teraz planuje stoczyć jeszcze tylko cztery walki…

Powiedziałem: pięć wojen. To się nie wlicza.

– odparł, gdy przytoczono mu tamtą wypowiedź.

Nadal zostało więc pięć. Pięć wojen.

*****

„To potwór” – Khabib, Cormier i inni reagują na brutalny nokaut Gaethje na Vicku

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button