Justin Gaethje: „Chcę być najbrutalniejszym lekkim na świecie”
Justin Gaethje opowiada o rywalizacji trenerskiej z Eddiem Alvarezem w TUF, zbliżającej się walce oraz swoich dalszych planach podboju kategorii lekkiej.
Do UFC wkroczył z nie lada przytupem, w lipcowym debiucie po spektakularnej walce na wyniszczenie ubijając Michaela Johnsona. Później jednak niepokonanemu ex-mistrzowi WSoF, Justinowi Gaethje przydzielono jednak trenerską rolę w The Ultimate Fighter 26 naprzeciwko Eddiego Alvareza, co część fanów – spragnionych jak najszybszego powrotu swojego pupila do akcji – odebrała z mieszanymi uczuciami.
Przy okazji gali UFC 216 w Las Vegas The Highlight wyjaśnił jednak, że jego przygoda z TUF nie ma żadnego znaczenia dla terminu jego powrotu do oktagonu, zapewniając, że nawet gdyby nie wcielił się w rolę TUF-owego trenera, do akcji powróciłby i tak pod koniec roku – przede wszystkim z uwagi na liczne obrażenia stóp, których doznaje w każdym niemal pojedynku.
Jeśli zaś chodzi o wrażenia z trenerskiej rywalizacji z Eddiem Alvarezem, Gaethje stawia sprawę jasno.
Eddie jest w porządku. Żaden z nas nie walczy za darmo i wyjaśniliśmy to sobie od razu.
– powiedział w rozmowie z dziennikarzami podczas UFC 216.
Nie zamierzałem tam siedzieć i marnować swoją energię na rozmyślanie o nim, bo chciałem się skupić na tym, żeby jak najbardziej pomóc mojej drużynie. I myślę, że obaj mieliśmy takie podejście. Możecie zresztą zobaczyć to sami, że to jeden z niewielu TUFów, w którym uwaga skupiona jest wyłącznie na uczestnikach. To był jeden z moich głównych celów, gdy to zaczynaliśmy i cieszę się, że się udało.
Gaethje zaprzeczył jednak, jakoby przed nagrywaniem programu ustalili wspólnie „zasady gry” z Alvarezem.
Nie, nic takiego nie było konieczne. Znacie Eddiego. Eddie nie jest typem jakiegoś gnojka. Nie wyjdzie tam, pieprząc jakieś bzdury do mnie. Szanowałem go, oczekiwałem szacunku i tak właśnie było.
– powiedział Justin.
Jesteśmy oczywiście bardzo konkurencyjni, obaj chcemy się nawzajem zlać. Gdy stawaliśmy do rywalizacji trenerskiej, chcieliśmy obaj wygrać. Stawialiśmy tam przeciwko sobie sporo kasy, więc… Było najpierw $10 tys., ale to było za mało. Postawiliśmy więcej. Chciałem jego pieniędzy.
Swoim debiutem Gaethje z miejsca wyrobił sobie nie lada rozpoznawalność w szeregach UFC. Nawet mistrz Conor McGregor – nieszczególnie przecież skory do wymieniania nazwisk innych zawodników – w zeszłym tygodniu wspomniał o 28-latku, przyznając, że ciekawi go jego starcie z Eddiem Alvarezem, do którego dojdzie 2 grudnia podczas gali UFC 218 w Detroit. Nie jest żadną tajemnicą, że pokonanie byłego mistrza może stanowić dla Gaethje milowy krok na drodze do pojedynku o pas mistrzowski kategorii lekkiej.
Moim zdaniem w tej grze nie chodzi o samo wygrywanie – tzn. musisz wygrać, ale liczy się, jak wygrywasz.
– powiedział o starciu z Alvarezem i kolejnych planach Gaethje.
Wyjdę tam i postaram się skończyć Eddiego najszybciej, jak to tylko będzie możliwe. I jeśli to zrobię, uważam, że zasługuję na walkę o mistrzostwo. Jeśli będę pokonywał tych gości, zasługuję na swoją szansę. Mam nadzieję, że na to zasłużę. Zrobię to.
Mnie nie zależy tylko na zwycięstwie. Chcę dawać widowisko, chcę być najbrutalniejszym lekkim na świecie. Jeśli będę musiał pokonać jeszcze jakiegoś innego gościa po walce z Eddiem, zrobię to, ale…
Cały wywiad poniżej:
*****
„McNuggets”, czyli jak zaprzepaścić swoją szansę – pięć wniosków z UFC 216