Julio Gallegos: „Klatka to dla mnie jak sesja terapeutyczna – uwielbiam to”
Przygotowujący się do walki z Damianem Janikowskim na gali KSW 39 – Colosseum Julio Gallegos opowiada o swoim życiu i roli, jaką odegrało w nim MMA.
Dzieciństwo i młodość Gerardo Gallegosa, który później otrzymał pseudonim Julio, nie były usłane różami – delikatnie rzecz ujmując… Niby jego rodzice zawsze okazywali mu miłość i wspierali jego aspiracje sportowe, ale kompletnie nie potrafili ułożyć sobie wzajemnych relacji.
Cóż, powiem krótko… Albo spróbuję powiedzieć krótko.
– zaczął swoją opowieść w rozmowie z Lowking.pl Gallegos, zapytany, jak zaczęła się jego przygoda z MMA.
Gdy miałem 14 lat, widziałem jak mój ojciec bierze strzelbę i odstrzeliwuje głowę mojej matce, a potem strzela raz jeszcze w jej bok… Potem przeładowuje strzelbę, wsadza ją sobie w usta i urywa też głowę sobie.
Od tamtego dnia moje życie się zmieniło. Nie mogłem odnaleźć się w rzeczywistości. Moje życie było przepełnione gniewem. Wraz z jego biegiem cały czas pakowałem się w kolejne kłopoty.
Gerardo zamieszkał z dziadkiem, ale tylko na trzy lata, bo gdy miał 17, wyprowadził się. Skończył szkołę średnią, żyjąc już na swoim.
Podświadomie szukał jednak problemów – a problemy znajdowały jego. W rezultacie kilka razy trafiał za kratki za różne występki.
Wszystko zmieniło się jednak, gdy w jego życiu pojawiła się Zeena.
Mijały lata. Byłem przymknięty przez jakiś czas, a potem poznałem swoją obecną żonę…
– kontynuował Gallegos.
Całkowicie zmieniła sposób, w jaki postrzegałem życie. Wciągnęła mnie do MMA i zakochałem się w tym sporcie. Mając po swojej stronie boks, zapasy i ciągły gniew, czułem, że dobrze tam pasuję. Sport zmienił moje życie na lepsze. Spotkałem masę niesamowitych ludzi, widziałem wiele niesamowitych miejsc.
Za młodu Julio grywał w rugby, ale jego pasją stało się MMA. Gdy dzięki Zeenie jego życie zaczęło wychodzić na prostą – wygrał trzy pierwsze walki w karierze – zaangażował się też w działalność charytatywną, wspierając ludzi chorych na raka. Z jednym z nich wyszedł nawet w 2010 roku do walki na gali XFC 10: Night of Champions. Ubił wtedy swojego rywala Shane’a Primma w ledwie 34 sekundy.
Nigdy nie ukrywał, że walczy także dlatego, aby oczyścić nazwisko swojej rodziny. Po tym bowiem, jak jego ojciec zamordował matkę, potem popełniając samobójstwo, rodzina się od niego odwróciła.
Jego kariera nie potoczyła się jednak idealnie. Dziś rekord 34-letniego Gallegosa wynosi 8-7. Ostatnio nie ma najlepszej passy. Przegrał dwa kolejne starcia i trzy z ostatnich czterech. Wspólnie z żoną prowadzi też firmę, która zajmuje się sprzątaniem i strzyżeniem trawników.
Wszystko to może się jednak zmienić już 27 maja, bo wówczas na Stadionie Narodowym w Warszawie podczas gali KSW 39 – Colosseum stanie do walki z Damianem Janikowskim.
O propozycji ze strony polskiego giganta dowiedział się w marcu.
Oglądałem KSW od czasu, gdy byłem jeszcze dużo młodszy. Świetnie będzie móc tam stoczyć walkę.
– powiedział Gerardo, który podpisał kontrakt na trzy starcia.
Nie było żadnych problemów w negocjacjach – poszły gładko i miło.
Amerykanin doskonale zdaje sobie sprawę, że jego nazwisko nie jest znane w Polsce, że większość fanów prawdopodobnie nie miała okazji obejrzeć żadnej z jego walk.
Jestem typem zawodnika, który lubi wymieniać ciosy w stójce i w parterze.
– określił swój styl Julio, który wszystkie osiem wiktorii odniósł przed czasem, równo dzieląc je między poddania i nokauty.
Lubię, gdy cały czas coś się dzieje, aby fani dostali to, za co zapłacili. Mogę bić się w każdej płaszczyźnie. Klatka jest dla mnie jak sesja terapeutyczna – uwielbiam to.
Janikowski nigdy nie ukrywał, że zamierza do cna wykorzystać swoje umiejętności zapaśnicze – potwierdzone między innymi brązowym medalem na igrzyskach olimpijskich w Londynie czy srebrnym na Mistrzostwach Świata w Turji – w swoim zawodowym debiucie.
Powyżej najcenniejsze zwycięstwo w karierze Julio Gallegosa – w 2015 roku pokonuje będącego o krok od UFC Justina Fishera (wówczas 7-1).
Pomimo tego, że dla Polaka będzie to zawodowy debiut, Gallegos nie lekceważy go, doskonale zdając sobie sprawę, z jakiego kalibru zapaśnikiem przyjdzie mu rywalizować w Warszawie.
Czuję się dobrze w płaszczyźnie zapaśniczej i jestem zaszczycony walką z nim.
– powiedział.
Oczywiście ściągnąłem na przygotowania gości z zapasów. Musiałem to przecież zrobić. Zmieniłem kilka rzeczy w treningach, ale i tak musisz zawsze być przygotowany na to, aby dostosować się do sytuacji w walce.
Wiem, że ma świetne zapasy. Oglądałem jego nagrania z treningów. Spodziewam się, że spróbuje pewnych nowych rzeczy, ale ostatecznie powróci do tego, w czym jest najlepszy. Spodziewam się świetnej walki. Może nawet walki wieczoru? A może i walki roku.
W przeszłości Gallegos miał co prawda okazję bić się na gali M-1 Global, ale pojedynek na wypełnionym po brzegi Stadionie Narodowym – już teraz sprzedało się prawie 50 tys. biletów – będzie stanowił dla niego, podobnie zresztą jak i dla każdego zawodnika na gali, zupełnie nowe doświadczenie. Doświadczenie, którego nie może się doczekać.
Będę tam jak 9-latek w sklepie z zabawkami i cukierkami.
– zapowiedział.
Im więcej fanów, tym lepiej. Im więcej energii, tym lepiej dla mnie. Nie oznacza to dla mnie dodatkowej presji – ale dodatkową radość.
*****
John McCarthy o szalonej walce Diaz vs. Daley: „Jedną rzecz zapamiętałem najbardziej”