Josh Emmett wskazuje kolejnego rywala: „Wszyscy chcą tej walki”
Robiący furorę w kategorii piórkowej Josh Emmett chce pójść w oktagonowe tany z Brianem Ortegą w eliminatorze do walki o złoto.
Pierwsze trzy walki pod banderą UFC stoczył w limicie kategorii lekkiej, dwie pierwsze zwyciężając i ostatnią – z Desmondem Greenem kończąc na tarczy. Wtedy zdecydował się przenieść do 145 funtów, co okazało się świetną decyzją.
W pierwszej walce w nowej wadze zdemolował Felipe Arantesa podczas październikowej gali UFC Fight Night 118 w Gdańsku, by następnie, niespełna dwa miesiące później, wziąć w zastępstwie starcie z Ricardo Lamasem na UFC on FOX 26.
Ryzyko się opłaciło, bo reprezentant Team Alpha Male ciężko znokautował Bully’ego, torując sobie w ten sposób drogę na 5. miejsce w rankingu 145 funtów.
Zaraz po walce wyrażał co prawda gotowość do dania Lamasowi rewanżu, ale zdając sobie sprawę, że takie zestawienie nie jest szczególnie prawdopodobne, skierował swój wzrok w innym kierunku – na Briana Ortegę, który w rankingu znajduje się oczko wyżej.
Uważam, że dla Briana Ortegi i dla mnie to najbardziej sensowna walka teraz – a zwycięzca dostanie zwycięzcę starcia Hollowaya z Edgarem.
– powiedział w Top Turtle MMA Podcast Emmett.
Myślę, że to dla mnie dobre zestawienie stylistyczne. On jest fenomenalny w parterze, a ja mam catch-wrestling, zapasy i mam też świetne jiu-jitsu. Nie miałem tylko okazji, aby je pokazać.
Niepokonany Ortega znajduje się na fali pięciu kolejnych zwycięstw – wszystkich przed czasem. Drogę do ścisłej czołówki wywalczył sobie efektownym poddaniem na Cubie Swansonie, po którym nie wykluczył, że stoczy jeszcze jedną walkę przed titleshotem, jeśli taka będzie wola matchmakerów UFC.
Myślę, że dalibyśmy z Ortegą ekscytującą walkę dla fanów.
– powiedział Emmett.
Wszyscy chcą zobaczyć to starcie, wszyscy o nim teraz mówią.
Dostałem swoją szansę w walce z Lamasem i wykorzystałem ją do cna. Przeszedłem do kategorii piórkowej, bo wiem, że będę tutaj mistrzem.
*****
Albert Duraev o kolejnej walce: „Na liście jest Piotr Strus – chyba tak się nazywa”