Johny Hendricks: „Za rok nikt nie będzie w stanie mnie pokonać”
Johny Hendricks opowiada o przygotowaniach w Jackson-Wink MMA przed galą UFC 217 oraz swoich mistrzowskich ambicjach.
Johny Hendricks znajduje się w sytuacji nie do pozazdroszczenia po tym, jak przegrał cztery z ostatnich pięciu walk. Były mistrz kategorii półśredniej nie składa jednak broni i szuka nowych rozwiązań – jednym z nich było przeniesienie się do Albuquerque, by tam oddać się pod opiekę Gregowi Jacksonowi i Mike’owi Winkeljohnowi.
Jednym z powodów, dla których tam pojechałem, był fakt, że już kilka razy przygotowywali swoich gości na mnie.
– powiedział w rozmowie z MMAFighting.com Hendricks.
Byli po przeciwnej stronie, więc znają mnie jako zawodnika, wiedzą, jaki jestem i jaki chcę być.
(Greg) Jackson jest niezwykle inteligentny w tych sprawach. No i Wink tak samo. Jeśli zestawisz tę dwójkę, dodasz mojego trenera od boksu i dasz mi rok z tą trójką – Jackson, Wink i mój trener boksu Tony (Cabello), nie sądzę, żeby ktokolwiek pokonał mnie na nogach. Po roku nikt mnie nie pokona.
Pierwszą walką pod batutą nowych trenerów Bigg Rigg stoczy już w sobotę, podczas gali UFC 217 w Nowym Jorku mierząc się z utalentowanym Paulo Borrachinhą, który wygrał przez nokauty dwie pierwsze walki w oktagonie.
To duży gość.
– powiedział o Brazylijczyku Amerykanin w rozmowie z MMAJunkie.com.
Musi karmić swoje mięśnie. Wszystko na pokaz, żadnego efektu – tak lubię o tym mówić. W sobotę przekonamy się, czy cokolwiek w nich drzemie.
34-latek, który kiedyś rozdawał karty w kategorii półśredniej pomimo fatalnej ostatnio serii nie porzuca marzeń na zawojowanie 185 funtów, choć zdaje sobie doskonale sprawę, że nie będzie o to łatwo.
Myślę, że tam (na szczyt) wrócę, ale to będzie trudna, wyboista droga.
– ocenił w rozmowie z BT Sports.
Czuję, że to będzie jak w 170 funtach – będę musiał pokonać masę twardych gości, aby dostać się tam, gdzie chcę – a to dlatego, że nie bawię się w trashtalk.
*****