John Lineker mierzy w tytuł kategorii koguciej
Po spektakularnym debiucie w wadze koguciej John Lineker ani myśli wracać do muszej.
Dla polskich fanów UFC 191 było bardzo przykrym i frustrującym doświadczeniem. Nim jednak fatalny występ Jana Błachowicza nakazał podświadomości wymazywać z pamięci wszystko, co związane było z galą, na karcie wstępnej byliśmy świadkami niesamowitego brawlu pomiędzy Francisco Riverą (11-5, 4-3 UFC), a Johnem Linekerem (26-7, 7-2 UFC).
Walka, mimo że krótka, słusznie została określona najlepszą tej nocy i nagrodzona bonusem. Obaj zawodnicy od samego początku byli zdecydowani na wojnę totalną, co zaowocowało brutalnymi, bezkompromisowymi, szybkimi wymianami, a kolejne potężne sierpowe raz po raz testowały szczękę to jednego to drugiego. Skuteczniejszy i przede wszystkim bardziej odporny na ciosy okazał się Brazylijczyk, który ostatecznie dał radę udusić Amerykanina gilotyną.
Warto podkreślić, że był to debiut Linekera w nowej kategorii wagowej, do której został przymusowo odesłany za rekordowe, czterokrotne, niezrobienie wagi w dywizji muszej. Kowadłoręki 25-latek nie tylko nie zamierza wracać do najmniejszych, ale celuje w top nowej dywizji, o czym opowiedział na konferencji prasowej po gali:
Chciałem być mistrzem kategorii muszej, ale się nie udało. Będę w takim razie mistrzem tej wagi. To jest to, czego pragnę najmocniej. To nie był mój wybór, by iść do koguciej, ale nie będę nalegał na powrót. Nie wracam do 125 funtów.
Wydaje się, że Lineker, jest bardziej potrzebny muszej niż koguciej, i tam też na pewno szybciej miałby szansę na walkę o pas, ale fantastyczny sobotni występ pokazał, że mimo lichych warunków fizycznych będzie stanowił duże zagrożenie dla każdego rywala w dywizji dowodzonej przez TJ-a Dillashawa.
Kto następny dla Johna?