Joe Lauzon o walce z Marcinem Heldem: „Teraz rozumiem, jak widzieli ją sędziowie”
Joe Lauzon wspomina pojedynek z Marcinem Heldem na gali UFC Fight Night 103 i przyznaje, że teraz patrzy na tę walkę inaczej.
Gdy wieczorem 15 stycznia w Phoenix podczas gali UFC Fight Night 103 sędzia Herb Dean uniósł jego rękę w górę, trudno było dostrzec jakikolwiek uśmiech na twarzy Joego Lauzona. Amerykanin był bowiem przekonany, że sędziowie punktowi się pomylili, przyznając mu niejednogłośne zwycięstwo z Marcinem Heldem – czego nie ukrywał w licznych wywiadach po walce.
Dwa miesiące później J-Lau podchodzi już do tematu punktacji w tamtym pojedynku z większą ostrożnością.
Sądziłem wtedy, że na pewno wygrał pierwszą rundę. Uważałem, że to oczywiste. Myślałem, że mógł też wygrać drugą i potem, wychodząc do trzeciej, sądziłem, że muszę ją koniecznie wygrać. A skończyło się na tym, że to była jego runda, więc pamiętam, że myślałem wtedy: „Przegrałem, schrzaniłem to”.
– wspomina w rozmowie z FloCombat.com Lauzon.
Wyszliśmy na środek oktagonu, żeby odczytali punktację i słyszę, że wyczytują jednego sędziego po drugim, a to zawsze oznacza niejednogłośną decyzję. Ogłaszają, że pierwszy sędzia punktował dla niego, dla mnie drugi, i myślę sobie „Wypierdalajcie z tym, nie ma opcji”. A trzeci sędzia też punktował dla mnie.
Powiedziałem wtedy, co powiedziałem, ale patrząc na to z perspektywy czasu, widzę tę walkę jako znacznie bliższą niż wtedy – bo wtedy byłem tak mocno skupiony na trzeciej rundzie. Druga runda była naprawdę bliska i choć nadal nie wiem, czy na pewno wygrałem tę walkę, to przynajmniej mogę zrozumieć, jak widzieli ją sędziowie. Tak czy inaczej, nie był to wieczór, jakiego sobie życzyłem.
Pomimo tego jednak, że Lauzon nadal ma wątpliwości odnośnie werdyktu – oczywiście nie tak duże jak wcześniej – nie jest szczególnie zainteresowany ewentualnym rewanżem.
Wolałbym iść dalej, bo są inni goście, z którymi mogę walczyć. Szczerze mówiąc, nie chcę koncentrować się na kimś dłużej niż to jest konieczne. Męczy mnie ciągłe myślenie o kimś, planowanie walki na niego i przygotowania pod niego.
– powiedział Amerykanin.
Gdy już jest po walce, nie muszę o tych gościach już więcej myśleć – z wyjątkiem Jima Millera. Zrobiliśmy to dwa razy i prawdopodobnie moglibyśmy zrobić jeszcze co najmniej dwa.
Z wyżej wymienionych powodów Lauzon nie ukrywa, że cieszy go kolejne zestawienie – 22 kwietnia w Nashville podczas gali UFC Fight Night 108 skrzyżuje rękawice z Steviem Ray’em.
To nowy gość i uwielbiam to.
– przyznał 32-letni zawodnik.
Wiem, że nazywa się Stevie Ray, ale ciągle chcę go nazywać Stevie Ray Vaughan z powodu Harlem Heat. Miło jest mieć kogoś nowego, na kim trzeba się skupić. Kogoś, o kim niewiele wiemy. Musimy rozłożyć go na części pierwsze i zobaczyć, w czym jest dobry i jaką będzie miał strategię. Naprawdę lubię tą część.