Joanna Jędrzejczyk: „Co ty zrobiłeś dla kraju, poza stukaniem w klawiaturę i ocenianiem innych?”
Joanna Jędrzejczyk opowiada o stylu walki Rose Namajunas, z którą powalczy podczas nowojorskiej gali UFC 217.
Dziś w nocy, a w zasadzie wczesnym rankiem czasu polskiego, Joanna Jędrzejczyk stanie do szóstej obrony pasa mistrzowskiego kategorii słomkowej, podczas gali UFC 217 w nowojorskim Madison Square Garden mierząc się Rose Namajunas.
W drodze do walki Polka wielokrotnie próbowała prowokować i zastraszać Amerykankę, ale nie ukrywa, że darzy ją dużym szacunkiem.
Wiele razy mówiłam, że Rose jest zawodniczką młodego pokolenia i kiedyś zostanie mistrzynią świata, jeśli będzie ciężko pracowała. Bo ma szeroki wachlarz umiejętności. Przygotowuję się na najtrudniejszą walkę w karierze.
– powiedziała olsztynianka w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Dwa i pół roku temu również byłam pretendentką do tytułu mistrzowskiego i wiem, jak to dodaje skrzydeł. Uwierzcie mi, że włożyłam ogrom pracy w przygotowania. Dlatego pozostanę mistrzynią UFC.
W ocenie bukmacherów Jędrzejczyk jest zdecydowaną faworytką pojedynku – największą w całej karcie walk UFC 217. Mistrzyni jest jednak daleka od lekceważenia pretendentki.
Rose jest dobra w stójce, potrafi wyprowadzić zaskakujące wysokie kopnięcie. A przede wszystkim jest mocna w parterze. Umie na przykład przejść z klinczu do zakładania dźwigni na ramię. A więc w tym klinczu nie można być pasywnym, trzeba zadawać uderzenia kolanem, by nie miała jak chwycić ramienia i ściągnąć mnie do parteru. Namajunas jest bardzo gibka, elastyczna. Wie, jak sprytnie przejść do duszenia zza pleców, sporo walk wygrała przez poddanie.
– powiedziała.
W klubie w sparingach dużo pomogła mi specjalistka od jiu-jitsu Gezary Matuda, a także moja rywalka sprzed dwóch lat Valerie Letourneau. Sparowałam też z mężczyznami, wcale nie juniorami, ale będącymi w moim wieku. Chodzi o to, bym czuła jak największą presję. Kolokwialnie mówiąc, lubię dostać w tyłek i po sparingu czuć niedosyt. Mieć świadomość, że mogę coś robić lepiej. Nie chcę kończyć sparingu jako mistrzyni. A nawet gdy czuję, że było dobrze, sprawdzę reakcję trenera. Jeśli uśmiech nie schodzi z jego twarzy przez dwa dni, to znaczy, że odrobiłam lekcję.
Wraz z kolejnymi zwycięstwami rozpoznawalność Jędrzejczyk mocno wzrasta, ale nasza zawodniczka twardo stąpa po ziemi.
Raczej nie zdążę osiągnąć statusu Małysza albo Andrzeja Gołoty. Ogarnia mnie mały smutek, bo człowiek chciałby powiedzieć Polakom: „Hej, walczę dla naszego kraju! Zobaczcie, jak wielką wykonuję pracę, by rozsławiać naszą ojczyznę na arenie międzynarodowej!”. A tak… Niektórzy widzą tylko to, jak patrzę w oczy rywalce przed pojedynkiem. Zdarza się, że wyglądam wtedy na agresywną osobę. Ktoś czasami skomentuje, że nie jestem patriotką. Trzeba zrozumieć, że taka jest specyfika naszego sportu. A ja zapytam taką osobę: „Co ty zrobiłeś dla kraju, poza stukaniem w klawiaturę i ocenianiem innych?”.
Polska mistrzyni jest znana także z tego, że bardzo starannie planuje swoją karierę. Zdążyła już zapowiedzieć, że jej celem jest nie tylko wyrównanie rekordu sześciu obron pasa należącego do Rondy Rousey, ale zostawienie słynnej Amerykanki z tyłu. Na tym jednak je plany się nie kończą.
Jeśli Demetrious Johnson mówi, że nie będzie zmieniał kategorii wagowej, bo obawia się, że prześcignę go w liczbie obron tytułu mistrza świata, to coś w tym jest… Moje plany są ambitne, lecz na razie nie będę wszystkiego zdradzać.
– powiedziała Polka.
Na pewno mogę powiedzieć, że w sobotę w Nowym Jorku zamierzam wyrównać, a w następnej walce pobić kobiecy rekord obron tytułu mistrzowskiego, należący do Rondy Rousey. A więcej zapewne powiem po walce.
*****