Joanna Jędrzejczyk o morderczym ścinaniu wagi przed UFC 217: „Jestem w ogóle szczęśliwa, że żyję”
Była mistrzyni 115 funtów UFC Joanna Jędrzejczyk opowiada o kulisach ścinania wagi przed przegraną walką z Rose Namajunas na UFC 217.
Zaraz po przegranej walce z Rose Namajunas podczas nowojorskiej gali UFC 217 w Madison Square Garden Joanna Jędrzejczyk tematy potencjalnych problemów ze ścinaniem wagi jako jedną z możliwych przyczyn porażki ucinała krótko lub nie chciała go poruszać.
Ponad miesiąc po walce była mistrzyni kategorii słomkowej w bardzo szczerym wywiadzie z Przemysławem Osiakiem z Przeglądu Sportowego opowiedziała jednak dokładnie o kulisach morderczego – jak się okazuje – ścinania wagi przed starciem z Thug Rose.
Musiałam stawić czoła bardzo ciężkiemu zbijaniu wagi – i jak wiem, że to wpłynęło na efekt końcowy.
Często mówię, że ta walka to był wypadek. Ludzie mówią: „Nie – to była porażka”. Ja nawet tego nie biorę jako porażki, bo nadal znam swoją wartość i wiem, jakim jestem człowiekiem, jakim jestem sportowcem i jakie mam dalsze ambicje.
I jak mówię, wierzę, że tę walkę miałam wygrać i wiem, że tę walkę mogłam wygrać. Niestety, osoby, z którymi współpracowałam, doprowadziły mnie do bardzo krytycznego stanu. Chodziło tutaj o stan fizyczny, bo psychicznie stanęłam i wyszłam do tej walki. W nocy z czwartku na piątek, czyli na kilkanaście godzin przed ważeniem, musiałam stawić czoła czternastu godzinom ciężkiego zbijania wagi. I to nie był łatwy proces. Przyświecało mi tylko jedno – muszę zrobić wagę. Mówiłam wielokrotnie swojej doktor: „Rano muszę stanąć w limicie 115 funtów i nieważne, co mam teraz zrobić – czy mam przekopać, nie wiem, wąwóz, czy mam siedzieć w wannie w temperaturze nie wiadomo jak wysokiej, ja chcę tą wagę zrobić” – i musi wziąć to pod uwagę.
Tutaj wyszły jakieś zaniedbania podczas campu. Miałam mocne zbijanie wagi już w Dallas i wielokrotnie podczas przygotowań mówiłam, że nie chcę popełnić tego błędu, bo wiadomo, z wiekiem nasz organizm się zmienia i procesy zbijania wagi też są trudniejsze. Organizm jest, jak ja to mówię, cwaną bestią – i to powoduje, że za każdym razem to zbijanie jest inne. I często trudniejsze. A niestety stało się tak, że byłam lżejsza przed tygodniem walki – moja waga raptownie skoczyła, czego moja dietetyczka i lekarz nie mogły żadnym sposobem zbić.
Wieczorem z czwartku na piątek miałam 7,5 kg do zbicia, co jest naprawdę bardzo dużo. Teraz jestem w ogóle szczęśliwa, że funkcjonuję, że żyję, bo wielokrotnie się słyszy, że jakiś zawodnik poniósł śmierć albo stało się coś niekorzystnego dla zdrowia w trakcie ścinania wagi albo po ścinaniu wagi, tak że ja zbyt mocno cenię życie, żeby powtórzyć takie coś.
Cały wywiad można obejrzeć tutaj.
*****
Lowkin’ Talkin’ MMA #2 – podsumowanie UFC 218 i polskich gal