„Jestem teraz twarzą UFC” – Henry Cejudo domaga się wynagrodzenia „jak ciężcy”
Mistrz kategorii muszej i koguciej Henry Cejudo zabrał podsumował wiktorię z Marlonem Moraesem podczas gali UFC 238, nie mając wątpliwości, że jest teraz głównym graczem w UFC.
W pierwszej rundzie walki wieczoru gali UFC 238 w Chicago polujący na złoto 135 funtów mistrz kategorii muszej Henry Cejudo miał masę problemów, nie znajdując odpowiedzi na wyrachowany, oparty na kontroli dystansu i atomowych lowkingach, styl Marlona Moraesa.
Jak zdradził podczas konferencji prasowej po gali, w narożniku po pierwszej rundzie otrzymał jasne instrukcje od trenerów – zmieniamy plan. Tak walczyć nie możesz, bo nie wytrzymasz tych kopnięć do końca walki. Musisz zrobić z tego bijatykę, wściekle zaatakować, unikać dystansu kickbokserskiego jak ognia.
I tak właśnie Posłaniec uczynił, wywierając okrutną presję, którą pozbawił Brazylijczyka miejsca i czasu na kolejne lowkingi. Ostatecznie ubił wyczerpanego i porozbijanego rywala w końcówce trzeciej rundy, sięgając po drugi pas mistrzowski.
W rozmowie z dziennikarzami po walce Henry potwierdził wcześniejsze doniesienia o kontuzji. Rzeczywiście na kilka dni przed galą nabawił się urazu – ale nie kolana a kostki. Przyznał, że utrudniał mu on pracę zapaśniczą, choć ani przez chwilę nie brał pod uwagę wycofania się z pojedynku.
Jako trzeci w historii mistrz z dwoma pasami mistrzowskimi UFC jednocześnie Henry Cejudo nie ukrywa, że chce teraz walk z rywalami o ugruntowanej renomie sportowej i medialnej. Po zwycięstwie rzucił wyzwanie byłym mistrzom Dominickowi Cruzowi i Cody’emu Garbrandtowi – pierwszy nie wygrał walki od trzech lat, drugi przegrał przez nokauty trzy ostatnie starcia – oraz Urijahowi Faberowi, który sportowo nie prezentuje najwyższego poziomu od lat, ale nadal posiada mocne nazwisko.
Zapytany, dlaczego nie zaprosił w oktagonowe tany zawodników pokroju Aljamaina Sterlinga czy Petra Yana – czyli robiących obecnie furorę w dywizji – zamiast nich na celownik biorąc wspomnianą wyżej trójkę, Posłaniec postawił sprawę jasno.
Bo to legendy.
– powiedział.
Chcę wielkich walk. Poluję na legendy. Tego chcę. Jestem zabójcą legend. Chcę wielkich walk. Nie chcielibyście zobaczyć walki Dominick Cruz vs. Henry Cejudo? Czy nie brzmi ekscytująco?
Jeśli ktoś kiedykolwiek poczuje się urażony, że wyzywam go do walki… Po prostu chcę postawić sobie duże wyzwanie. Chcę zobaczyć, jakie limity mają moje umysł, dusza i ciało. Taka jest moja misja. Prawdopodobnie nie jest nią nawet sama walka. To raczej miłość do rywalizacji z samym sobą – ze swoją wolą.
Myślicie, że łatwo jest tam wychodzić i bawić się w czarodzieja? Wyjmować z kapelusza te króliki, węża? Po prostu narzucam sobie dodatkową presję. Nakładam na siebie dodatkową presję walki z prawdziwym zabójcą. Człowiekiem, który miał trzy knockdowny w pierwszych rundach.
Po wyniszczającym starciu z Moraesem – przyznał, że przez co najmniej tydzień nie będzie mógł chodzić – Cejudo planuje zrobić sobie dłuższy odpoczynek, aby zaleczyć wszystkie urazy. Dopytywany o potencjalny powrót do kategorii muszej, udzielił dyplomatycznej odpowiedzi, niczego nie wykluczając i jednocześnie do niczego się nie zobowiązując. Ba, wspomniał nawet, że ścinanie kilogramów do 125 funtów to prawdziwa katorga.
Zanim jednak powróci do akcji, zamierza nie tylko zadbać o swoje zdrowie, ale także zagwarantować sobie nowe – adekwatne do swoich osiągnięć – wynagrodzenie.
Muszę spotkać się teraz z Daną Whitem.
– powiedział.
Musimy się spotkać, bo potrzebuję teraz gaży, jaką mają ciężcy. Teraz to ja jestem twarzą UFC. I chcę być tak wynagradzany.
Dana White był dla mnie wspaniały. Naprawdę dobry. Nie mam nic złego do powiedzenia o nim, ale chcę zarabiać jak ciężcy. Chcę zmienić tę grę.
*****
„Myślicie, że łatwo jest tam wychodzić i bawić się w czarodzieja? Wyjmować z kapelusza te króliki, węża? ”
takie przedstawienia to robią przedszkolaki dla rodziców haha
a jak chcesz zarabiać jak ciężki to waż jak ciężki