„Jest jak bracia Diaz” – Dana White o Jorge Masvidalu po fiasku negocjacji nt. walki z Kamaru Usmanem
Głównodowodzący UFC Dana White nie jest zdziwiony, iż nie doszło do porozumienia z Jorge Masvidalam w sprawie walki z Kamaru Usmanem.
W zeszłym tygodniu ogłoszono, że rywalem mistrza kategorii półśredniej Kamaru Usmana w drugiej obronie będzie jego klubowy kolega Gilbert Burns, który może pochwalić się serią sześciu zwycięstw. Do pojedynku dojdzie przy okazji lipcowej gali UFC 251.
Tymczasem od kilku miesięcy do konfrontacji z Nigeryjskim Koszmarem przymierzany był Jorge Masvidal. Ulicznik z Miami dawał w ostatnich tygodniach głośno wyraz swojemu niezadowoleniu z gaży oferowanej mu za starcie z Kamaru Usmanem. Ostatecznie do porozumienia z UFC nie doszedł.
Zaskoczenia takim spraw obrotem nie wyraził szef UFC Dana White.
– Masvidal jest w dużym stopniu jak bracia Diaz – powiedział amerykański promotor podczas konferencji prasowej przed galą w Las Vegas. – Chodzi swoimi drogami i jeśli chce coś zrobić, to robi to. Nie jest to szczegónie zaskakujące.
Póki co nie wiadomo nic o dalszych sportowych plamach Masvidala. White zapewnia jednak, że wystarczy jeden telefon.
– Zestawiam walki co tydzień i będę tak robił przez najbliższe dziesięć lat – powiedział. – Jeśli chcesz się bić, zadzwoń. Zaproponujemy ci walkę. Jeśli nie będziesz jej chciał, nie musisz jej brać.
– Zawsze tak było. Ludzie zachowują się tak, jakby pojawił się teraz nagle jakieś jebane dramaty, których nigdy nie było. A to dzieje się cały czas. Non stop.
Dana White stwierdził też, że Gilbert Burns w pełni zasługuje na pojedynek z Kamaru Usmanem. Przypomniał, że Brazylijczyk ma za sobą świetny okres, chce się bić i jest sklasyfikowany na pierwszym miejscu w rankingu kategorii półśredniej.
Cały wywiad poniżej:
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN
*****
Jak nie lubię White’a tak w pełni się z nim zgadzam. Ktoś odmówił walki, ktoś inny postawił twarde warunki, a jeszcze inny wszedł na zastepstwo. Dzień jak co dzień. Mam wrażenie, że kiedyś nie robiono takich dramatów z faktu odrzucenia jakiejś oferty, ale postepująca „boksyzacja” mma sprawia, że więcej dzieje się na zewnątrz, niż w oktagonie.
Poza tym jestem ciekawy, jak taki Masvidal podejdzie do tematu, kiedy w rozbitej śwince zabraknie na przysłowiową paczkę fajek. IMO w końcu zmięknie i przyjmie jakąś propozycję walki.