UFC

„Je*ali Francisa, a ci dwaj…” – Adesanya i Usman „nie stanęli na wysokości zadania”, gdy UFC pognębiło Ngannou?

Rozdający swego czasu karty w kategorii średniej UFC Luke Rockhold uważa, że niedawno zaprzepaszczono okazję na poprawienie losu zawodników.

Gdy pięć lat temu Michael Bisping odebrał mu pas mistrzowski wagi średniej UFC, Luke Rockhold nie garnął się do powrotu do oktagonu, niekontent z niemistrzowskich już warunków finansowych, na jakich miał toczyć kolejne boje. Nie był jednak wtedy szczególnie wylewny w mediach, oszczędzając Danie White’owi i spółce większej krytyki.

Rzecz ma się jednak zupełnie inaczej przed planowanym na listopadową galę UFC 268 powrotem Luke’a Rockholda do oktagonu po ponad 2-letniej przerwie i ciężkim nokaucie z rąk Jana Błachowicza. W drodze do nowojorskiej walki z Seanem Stricklandem były mistrz 185 funtów UFC i Strikeforce chętnie pochyla się nad ciężkim losem zawodników ciemiężonych pod stalowym buciorem amerykańskiego giganta.

W magazynie MMA Hour Rockhold wyjaśnił, dlaczego nie wierzy w to, aby zawodnicy kiedykolwiek połączyli siły w walce o lepsze życie – tj. większe pieniądze od UFC.

– Nikt nie ma jaj – stwierdził. – Nikt nie ma cohones. W tym problem. Nie są wystarczające, żeby przechylić szalę. Bardzo niewielu ludzi ma prawdziwe, kurwa, jaja, ale żeby zebrać odpowiednią ich liczbę i zrobić to? Nigdy się nie wydarzy. Nie w przewidywalnej przyszłości.

– UFC płaci wystarczająco dużo, aby wszyscy wracali po więcej. Rozumiecie? A gdy ktoś się buntuje, zaczyna mówić, jest odstawiany, aż kończą mu się pieniądze. Wtedy wraca i robi, co mu każą. Bierze czek, jaki mu dają. Tak wygląda ta gra.

Luke Rockhold zaznaczył jednak, że ostatnio pojawiła się niepowtarzalna – ale niewykorzystana – okazja, aby zmienić układ sił na linii UFC – zawodnicy. Chodzi mianowicie o konflikt mistrza kategorii ciężkiej Francisa Ngannou z Daną Whitem.

Ledwie bowiem cztery miesiące po tym, jak Kameruńczyk sięgnął po złoto, nokautując w rewanżu Stipego Miocicia, matchmakerzy UFC zestawili pojedynek o tymczasowe złoto pomiędzy zwycięskim ostatecznie Cirylem Gane i Derrickiem Lewisem, w nieszczególnie zawoalowany sposób zarzucając Predatorowi brak gotowości do walki. Tajemnicą poliszynela było natomiast, że obie strony nie były w stanie dojść do porozumienia w sprawie finansów. Kameruńczyk zapewniał zresztą publicznie, że miesiąc później byłby gotowy do walki.

Dlaczego natomiast zdaniem Luke’a Rockholda konflikt ten Predatora z UFC okazał się niewykorzystana okazją do poprawy losu zawodników? Otóż, Amerykanin zwrócił uwagę na bierność… dwóch pozostałych mistrzów z Afryki: dzierżącego złoto 170 funtów Kamaru Usmana i dominanta wagi średniej Israela Adesanyi.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN

– UFC zrobiło to Francisowi i nikt go nie wsparł, nie wstawił się za nim – powiedział. – Jego dwaj bracia nie stanęli za nim, nie pokazali charakteru, gdy został odstawiony.

– Masz dwóch nigeryjskich braci, którzy są mistrzami. Powinni byli wstawić się za nim i pokazać, że są mężczyznami. I to mogłoby zmienić krajobraz. Tyle. Widziałem tam okazję. Widziałem w tym momencie okazję.

– Co innego można zrobić? Potrzebujesz ze 25 dużych nazwisk. Jednak 25 gości nie połączy sił. A może trzeba ich nawet więcej, nie wiem. Może mniej. Może trzeba postawić się twardo: wóz albo przewóz? Ale nic takiego się nie wydarzy.

– To był ten jedyny moment, który mógłby wyrównać warunki gry i zmienić je na lepsze. Jebali Francisa, a cała trójka, ci trzej amigo tworzą to całe nigeryjskie braterstwo. Gdyby wtedy się za nim wstawili, mogliby to rozjebać. Mogliby rozjebać mocno i głęboko. Ale ci dwaj nie stanęli na wysokości zadania.

Cały wywiad poniżej.

Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button