Trener Rockholda: „Durne zasady nie pozwoliły na wcześniejsze przerwanie walki”
Trener nowego mistrza wagi średniej, Javier Mendez, w ostrych słowach krytykuje prawa rządzące przerywaniem pojedynków przed czasem.
Tytuł mistrzowski dywizji średniej zmienił właściciela podczas sobotniej gali UFC 194 w Las Vegas. Aktualnym posiadaczem pasa jest Luke Rockhold, który po twardym i zaciętym boju odebrał go Chrisowi Weidmanowi.
Starcie było dosyć wyrównane do momentu, gdy w trzeciej rundzie Weidman zdecydował się wyprowadzić kopnięcie obrotowe, które nie dość, że nie zrobiło na rywalu żadnego wrażenia, to w dodatku umożliwiło Rockholdowi obalenie przeciwnika. Po przeniesieniu walki do parteru, Kalifornijczykowi udało się zdobyć dosiad, z którego atakował podopiecznego Matta Serry nawałnicą ciosów i łokci.
W sytuacji, gdy wiele walk zostałoby przerwanych, sędzia pojedynku, Herb Dean, nie zatrzymał starcia i pozwolił, by Weidman zbierał groźne uderzenia do końca rundy, czyli przez około 40 sekund. Nowojorczyk co prawda wyszedł do czwartej odsłony pojedynku, ale w rezultacie został ponownie obalony i atakowany ciosami z dominującej pozycji. Tym razem sędzia nie miał wyboru i musiał przerwać walkę, w efekcie czego Rockhold został nowym mistrzem kategorii średniej UFC.
Według trenera Kalifornijczyka, Javiera Mendeza, Weidman przyjął mnóstwo niepotrzebnych ciosów, a walka powinna być przerwana już w trzeciej rundzie.
W ostatniej edycji The MMA Hour Mendez przedstawił swoje stanowisko, zgodnie z którym obwinia on nie tyle sędziego, co przepisy dotyczące przerywania walki przed czasem.
Powiem tak, przeklinałem. Kląłem. Byłem dosłownie cholernie wkurzony, wiesz? Nie obwiniam Herba (sędziego – dop. red.), ale obwiniam sposób, w jaki działa cały system.
Szkoleniowiec American Kickboxing Academy stwierdził, iż powinny obowiązywać takie reguły jak w boksie, gdzie narożnik zawodnika może zadecydować o przerwaniu walki poprzez rzucenie ręcznika.
Powinno być tak jak w boksie, gdzie narożnik nie musi, tak jak my, iść do lekarza i prosić o przerwanie cholernej walki, ale może rzucić ręcznik. To powinno być tak uproszczone jak w boksie. Kto zna zawodnika lepiej niż trener, kto wie, ile jeszcze może wytrzymać, a ile nie? Kto zna lepiej? Nikt. Nie lekarze, nie sędziowie, tylko my. Jeśli widzimy, że nasz zawodnik dostaje łomot, to powinniśmy móc przerwać walkę i rzucić cholerny ręcznik, bez ustalania tego z lekarzem lub z kimkolwiek innym. I nikt nie powinien mieć o to do nas pretensji. Jeśli ktokolwiek mógłby być wkurzony o przerwanie walki, to jedynie sam zawodnik. Ale to jest sprawa między nami.
Mendez jest pewien, iż trenerzy Weidmana również chcieli, by walka została przerwana, a ich podopieczny nie przyjmował tylu niepotrzebnych ciosów.
Założę się, że Matt Serra i Ray Longo myśleli: „Kurwa, chcę rzucić ręcznik”. Założę się, że tak było. Jestem pewien, że nie myśleli: „Dasz radę Chris, wyjdziesz z tego”. Myśleli: „Co się tu do cholery dzieje?”. Dbają o swojego zawodnika i są na tyle dobrymi trenerami, że wiem, iż tak myśleli. Musi być lepszy sposób na przerywanie walk. Chris nie musiał przyjmować niepotrzebnych uderzeń. I niech nikt nie ośmiela się ze mną nie zgadzać.
Z jednej strony, obserwując, jak Rockhold zasypuje Weidmana lawiną uderzeń, nie sposób odmówić Mendezowi racji. Jednak jak ujawnił szkoleniowiec nowojorczyka, Ray Longo, on i jego podopieczny zawarli wcześniej umowę, iż walka nie zostanie przerwana, bez względu na brutalność tego, co będzie się działo w oktagonie.
Mimo, iż trener nowego czempiona popiera jego dążenia do rewanżowej walki z Vitorem Belfortem, to nie ma również nic przeciwko natychmiastowemu, drugiemu starciu z Weidmanem.
Zgadzacie się z Mendezem odnośnie zmiany obowiązujących reguł, czy może wolelibyście, aby wszystko zostało po staremu?