Błachowicz: „Wrócę gdzieś w połowie, pod koniec 2016”
Po ostatnim nieudanym występie Jan Błachowicz nie spieszy się z powrotem do oktagonu.
Przygoda Jana Błachowicza w wymarzonym i wyśnionym UFC rozpoczęła się dla cieszynianina spektakularnie. W swoim debiucie błyskawicznie ubił solidnego Ilira Latifiego. Później jednak było już tylko gorzej. Polak po bezbarwnym starciu uległ Jimiemu Manuwie, by ostatnio na UFC 191 w jeszcze gorszym stylu dać się zdominować Corey’owi Andersonowi.
Po powrocie do kraju zawodnik, który pomimo dwóch kolejnych porażek zachował posadę w UFC, zapowiedział dłuższy rozbrat z oktagonem.
Chodziłem po górach. Chodziłem na grzyby. Tego typu rozrywki.
– stwierdził w rozmowie z MMAnia.pl, opowiadając o tym, jak spędził ostatnie tygodnie po walce z Andersonem. Walce, w której już w pierwszej rundzie zaczął ciężko oddychać, niemal zupełnie zaprzestając jakiejkolwiek ofensywy.
W trzeciej minucie stało się coś takiego, że jakby ktoś podszedł do mnie, wyciągnął wtyczkę z prądu, i tyle. Tu nie ma co analizować. Nie wiem. Gdzieś był błąd, czy aklimatyzacja, czy przygotowania. Nie było paliwa i tyle.
Druga z rzędu porażka doprowadziła do poważnych zmian w życiu cieszynianina. Zdecydował się opuścić Poznań i tamtejszy Ankos MMA, wracając do Warszawy pod skrzydła Piotra Jeleniewskiego.
(Zdecydowało) kilka rzeczy. Aspekt finansowy – tutaj poza matą mam szansę zarobić lepsze pieniądze niż w Poznaniu, to jest jeden z tych powodów. A drugi – coś, gdzieś tam, dwie ostatnie walki pokazały, że coś jest nie tak. I trzeba coś zmienić. Postanowiłem wrócić do tego, co robiłem kiedyś, co się sprawdzało i mam nadzieję, że będzie znowu wychodzić.
Opuszczenie szeregów Ankosu przez czołowego polskiego półciężkiego odbiło się na krajowej scenie szerokim echem, do czego rękę przyłożył też główny trener poznańskiego klubu, Andrzej Kościelski, twierdząc, że Błachowicz przed ostatnim pojedynkiem kondycję zdecydował się robić na własną rękę zgodnie z rozpiską jednego z trenerów szwedzkiego Allstars.
Było, minęło, przygotowania były, jakie były. Czy były dobre, czy nie, nieważne. Już na ten temat nie rozmawiam.
– krótko ucina temat Błachowicz.
Rozstałem się z Ankosem Zapasy bardzo dobrze, na pewno będę odwiedzał ich sparingowo. Po prostu się rozstaliśmy. Trzeba było coś zmienić, bo nie grało, i tyle.
Teraz powoli powraca do rytmu treningowego w Warszawie, układając sobie na nowo życie w stolicy. Znalazł już mieszkanie, wrócił na matę, ale nie wie, kiedy powróci do oktagonu.
Na razie będzie to w formie zabawy, technika. Będę chłopakom pomagał w przygotowaniach do ich walk, i na razie w ten sposób. Przyszłe starty to dopiero w przyszłym roku, ale jeszcze nie wiem, czy na początku… no, na pewno nie na początku, gdzieś w połowie, pod koniec, zobaczymy.
Błachowicz stwierdził, że już w szatni, zaraz po przegranej walce z Andersonem, wiedział, że nie zostanie zwolniony z organizacji. Obecnie natomiast matchmaker UFC, Joe Silva, czeka na sygnał od Polaka, gdy ten będzie gotowy do powrotu.
Cieszynianin tymczasem, powoli odzyskując rezon, dostrzega też pozytywy swojej ostatniej porażki.
120 łokci przyjąłem na głowę. Nawet nie pękła skóra. To też jest pewien sukces.
Komentarze: 1