Jak Poirier rozbił McGregora? Trzy przyczyny arabskiej klęski Irlandczyka!
Dustin Poirier rozmontował i w drugiej rundzie znokautował Conora McGregora podczas gali UFC 257 – oto trzy klucze, które zapewnił mu zwycięstwo.
Wczesnym niedzielnym porankiem w Abu Zabi Dustin Poirier srodze zrewanżował się Conorowi McGregorowi za szybką porażkę sprzed sześciu lat, nokautując Irlandczyka w drugiej rundzie walki wieczoru gali UFC 257.
Jakie elementy przesądziły o zwycięstwie skreślanego przez bukmacherów i rzesze fanów oraz ekspertów większych i mniejszych Amerykanina? Jak dostosował taktykę pod Irlandczyka? Co zmienił w swojej grze McGregor? Co zawiodło?
Oto trzy elementy, które zaprowadziły Dustina Poiriera do najcenniejszego zwycięstwa w sportowej karierze!
1. Obalenie na początku walki
Po 30 sekundach pojedynku – wrócimy do nich później – Amerykanin poszukał pierwszego obalenia, finalizując je. Wykorzystał do tego swoją firmową akcję ze zmianą pozycji na klasyczną. Zainicjował atak lewym sierpem, schodząc nisko przed potencjalną kontrą, by następnie zamiast wyprowadzenia prawego sierpowego – jak ma zwyczaju – poszukać obalenia.
Poirier rusza do ataku z lewym sierpowym, mocno schodząc do swojej prawej strony i obniżając pozycję. McGregor doskonale odchyla się przed atakiem do prawej i – przechodzimy do drugiego zdjęcia – próbuje odpowiadać lewym prostym. Poirier jest jednak zbyt blisko, a ponadto schodzi nisko, przepuszczając uderzenie.
Natomiast warto zwrócić uwagę, że Irlandczyk pozostaje w tym samym miejscu. Trzyma pozycję. Za swoich dawnych czasów w tego typu sytuacjach odskakiwał, szukając dominującego kąta, z którego wyprowadzał kontrę. Tutaj twardo stoi na nogach. Jest znacznie mniej mobilny.
Luizjańczyk chwyta rywala, a później – czego nie widać już na powyższych zdjęciach – zdoła prawą ręką podebrać lewe kolano rywala, wkręcając go do swojej prawej i kładąc go na plecach.
Irlandczyk spędził na dole 30 sekund, wracając następnie na nogi, zresztą przy biernej postawie Amerykanina.
Obalenie to miało jednak piekielnie ważne znaczenie psychologiczne, które przełożyło się także na obraz pojedynku. McGregor miał od tego momentu świadomość, że Poirier nie tylko stanowi zagrożenie zapaśnicze – później Amerykanin też postraszył go obaleniem, świadomość tegoż zagrożenia u byłego podwójnego mistrza potęgując – ale też jest w stanie położyć go na plecach. Odbiło się to na aktywności Conora, jego kontroli dystansu – wydłużonego! – gotowości do wyprowadzania kontr czy nawet inicjowania ataków. Wszystko to oczywiście z obawy przed wylądowaniem na plecach.
To jednak nie wszystko, bo nie dość, że Irlandczyk spędził na dole 30 sekund, to później przez aż 2 minuty i 15 sekund mocował się z Amerykaninem w klinczu! Tam Notorious prezentował się odrobinę lepiej – dwa razy odwrócił Poiriera, ustawiając go plecami na siatce, a raz sam został odwrócony – trafiając bardziej znaczącymi uderzeniami (barkiem, kolanami czy łokciem na rozerwanie), ale nie miało to najmniejszego znaczenia dla Diamentu. Zmusił bowiem Conora do spędzenia łącznie aż 2 minut i 45 sekund w płaszczyznach parterowej i klinczerskiej, gdzie Irlandczyk zmuszony był poświęcić niezwykle cenne zasoby energii na walkę na chwyty. Bezpowrotnie stracił te same zasoby energii, które czynią go tak diablo niebezpiecznym w pierwszych minutach pojedynku!
Gdy na minutę i 40 sekund przed końcem pierwszej rundy Irlandczyk złapał ponownie dystans, nie miał prawa być tym samym zawodnikiem, którym był na samym początku. I nie był. Zanotował oczywiście kilka ładnych uderzeń, jednym nawet wstrząsając Amerykaninem, ale Diament nie pozostawał mu dłużny.
Powyżej najlepsza w całym pojedynku akcja Conora. Irlandczyk i Amerykanin stoją w dużym dystansie, względnie bezpiecznym dla obu. Na drugim zdjęcie Conor doskakuje delikatnie z kiwką prawym, oczekując na reakcję Dustina – celem oczywiście wyprowadzenia załadowanej już lewicy. Amerykanin nie daje się co prawda nabrać, ale…
… nie bierze poprawki na to, że kiwką tą Notorious wszedł już w zasięg rażenia. Jeśli porównamy pierwsze zdjęcie z trzecim, zobaczymy – choćby po stopach prawych nóg obu – że dystans jest teraz znacznie krótszy. Mając tego świadomość i wykorzystując swoją szybkość – a przynajmniej to, co z niej zostało po prawie 3-minutowej walce na chwyty – Conor wyprowadza ciasnego prawego sierpowego dla zmyłki, jednocześnie schodząc do swojej prawej strony…
… a następnie wyprowadza soczystego krzyżowego, czysto trafiając zaskoczonego Poiriera. Amerykanin natomiast próbuje kontrować prawym sierpowym, co którego jeszcze tutaj wrócimy. Trafia w czubek głowy Irlandczyk, ale oczywiście po tej wymianie zmuszony jest oddać pole.
Skoro natomiast zahaczyliśmy już o wspomnianego prawego sierpowego Amerykanina, pociągnijmy temat, bo to kolejny absolutnie kluczowy element – mocno niedoceniany, sądząc po wszelkich analizach po gali – który przesądził o wyniku zawodów.
2. Prawy sierp Dustina
Pamiętacie stocktońskie liście, którymi Nate Diaz szczególnie w pierwszej walce regularnie smagał Conora McGregora?
Przypomnę młodszy ze stocktońskich braci raz za razem dosięgał nacierającego Irlandczyka prawym Stockton slapem, wykorzystując podkręconą agresję rywala – wpadał często po ciosach w Amerykanina – oraz jego nawyk niecofania lewicy do głowy po jej wyprowadzeniu.
Otóż, Dustin Poirier podszedł do tematu nieco podobnie, choć stocktońskie slapy zamienił na prawe sierpy. Miał zakodowane w głowie, aby po każdym niemal ataku ze strony Irlandczyka traktować go prawym sierpowym, najczęściej z odejściem do swojej prawej. Przypomnę bowiem, że Amerykanin to zawodnik praworęczny, który walczy z odwrotnego ustawienia. Dysponuje więc solidną mocą w prawicy.
Przyjrzyjmy się kilku akcjom, w których Dustin potraktował rywala prawym sierpowym… Do poniższej doszło już w 18 sekundzie walki!
McGregor doskakuje do znajdującego się niebezpiecznie blisko siatki Poiriera z prawym prostym pod krosa. Amerykanin zachowuje jednak czujność i również odpowiada jabem. Uderzenia obu dochodzą celu.
Irlandczyk wyprowadza długiego lewego, ale Amerykanin unika uderzenia na odchyleniu – i już przygotowuje prawego sierpowego…
Conor nie wpada co prawda rywala, jak notorycznie miało to miejsce w pierwszej walce z Natem – tj. jego tylna noga tym razem odrywa się tylko odrobinę od podłoża, a prawa zostaje na miejscu – ale jest mocno wychylony i odsłonięty. Swoim zwyczajem nie cofa lewicy do głowy. Poirier trafia go soczystym prawym sierpem.
Poniżej jedna z najważniejszych akcji w całym pojedynku – zdecydowanie lepiej wyszedł z niej Conor, ale… Za sukces ten i poszukiwanie powtórki bliźniaczo podobnym ciosem przyszło mu później zapłacić wysoką cenę.
Na pierwszym obrazku widzimy Conora mocno odchylającego się do swojej prawej i ruszającego z atakiem lewym. Nie dochodzi on celu, ale ustawia Poiriera po soczystego prawego bitego nieco z dołu. Uderzenie to z mocą wygenerowaną odbiciem prawą nogą dochodzi czysto celu, mocno wstrząsając szukającym kolejnego prawego sierpowego (trafia, ale nieczysto) Amerykaninem. Jak Poirier zdradził po walce, uderzenie to odczuł bardzo mocno, ale oddać mu trzeba, że zachował pokerową twarz.
To stara akcja, którą Irlandczyk stosował od zawsze. Wcześniej poszukał jej chociażby w zeszłorocznym starciu z Donaldem Cerrone (poniżej – już bez opisów).
Rzecz jednak w tym, że gdy zdzielił Dustina tymże prawym z dołu, zaczął regularnie odwoływać się do tej techniki – na swoją zgubę. Przyjrzyjmy się kolejnej akcji, w której Irlandczyk ponownie poszukał prawego z dołu na odchyleniu do prawej…
Tym razem Conor inicjuje atak prawym sierpem – tylko dla zbicia rąk rywala i kamuflażu lewicy. Doskakuje, zagarnia ręce Poiriera…
Następnie wyprowadza firmowego krosa, ale garda Dustina – w postaci prawej ręki – jest na miejscu. Amerykanin świetnie blokuje uderzenie, które odbija się, prując powietrze nad jego głową. Amerykanin unosi wówczas do gardy drugą rękę, balansuje – skutecznie.
Conor pozostaje na miejscu, odchyla się do swojej prawej i ponownie szuka prawego z dołu. Jednak Dustin doskonale odchyla głowę i kontruje Irlandczyka soczystym prawym sierpowym, po którym Conor aż się delikatnie zachwiał, mając pewne problemy ze złapaniem równego kroku. Reakcja Dustina (poniżej) nie pozostawia wątpliwości.
W tym momencie szala zwycięstwa zaczęła zdecydowanie przechylać się na stronę Amerykanina. Miał bowiem przed sobą zmęczonego prawie trzema minutami walki na chwyty Conora, przyjął jego najmocniejsze ciosy, a teraz ponownie zdzielił go fantastycznym prawym. Czuł się niebywale pewnie.
Zanim końca dobiegła runda pierwsza, Diament rąbnął jeszcze Irlandczyka dwoma prawymi sierpowymi.
Conor doskakuje z kolejnym prawym bitym nieco z dołu, podczas gdy Dustin świetnie się broni, zbijając uderzenie, które w rezultacie przeszywa powietrze.
Nadal mocno wychylony, z zadartą szczęką, Conor nie cofa prawicy do głowy, podczas gdy jego lewa pozostaje nisko. Poirier wyprowadza kontrę lewym sierpowym, ponownie czysto dosięgając pozostającego w miejscu – choć odrobinę amortyzującego uderzenie odchyleniem – rywala.
Ostatni celny prawy sierpowy w pierwszej rundzie Dustin przypłacił zainkasowaniem dobrego krzyżowego. Popatrzymy…
Dustin wyprowadza lowkinga, podczas gdy Conor sposobi się do skontrowania ataku, póki Amerykanin nie ma balansu.
Zanim Poirier osadza kopiącą nogę (lewą) na podłożu, Conor dosięga go ślicznym krzyżowym.
Jednak Irlandczyk pozostaje znowu w miejscu, a jego ręce są nisko. Automatycznie w tej walce poszukujący kontr prawym sierpem Amerykanin ponownie dopina swego, trafiając czysto nad dyndającą po ciosie lewicą Irlandczyka.
Trudno zatem dziwić się, że w przerwie między pierwszą i drugą rundą trener Irlandczyka John Kavanagh powtórzył dwukrotnie: „Back hand up when we’re on the way out!”. Widział bowiem, że po wyprowadzeniu lewego Conor nie cofał ręki do głowy, inkasując kontrujące prawe sierpowe.
Jak grochem o ścianę… Już w pierwszej akcji drugiej rundy Conor poszukał bowiem ponownie omawianej już tu akcji kończonej prawym z dołu i… Lewicę po ciosie znów opuścił, inkasując prawy sierpowy.
Conor inicuje atak bezpośrednim lewym prostym, czubkiem pięści dosięgając Dustina.
Następnie opuszcza wracającą lewicę – wbrew poleceniom Kavanagha! – by w półkroku doskoczyć z bitym z dołu prawym z zejściem do prawej. Rzecz w tym, że nisko opuszczona lewica pozwala Poirierowi na ulokowanie kolejnego prawego sierpowego na głowie Irlandczyka – choć Amerykanin wspomnianym prawym z dołu też obrywa.
Niedługo potem kolejny prawy sierpowy w kontrze autorstwa zawodnika z Lafayette grzmotnął Conora w szczękę.
Przechwyciwszy jedno z niskich kopnięć Amerykanina, Irlandczyk zepchnął go na siatkę. Tam szuka lewego z dołu, ale garda i balans Poiriera są na miejscu.
McGregor ponawia z prawym bitym z dołu – już na sztywnych nogach z uwagi na okopaną prawą – ponownie jednak w trybuny.
Jego lewica jest jak zwykle poniżej głowy, co Poirier wykorzystuje, kontrując prawym sierpowym na szczękę. Ponownie też (poniżej) sygnalizuje rywalowi: mam cię!
Przyjrzyjmy się na koniec akcji, która stanowiła początek końca Conora McGregora. Ponownie poszukał w niej prawego bitego z dołu, ponownie jego lewica była nisko i ponownie Poirier skarcił go prawym – tym razem w charakterze prostego. Mechanizm pozostaje ten sam. A zatem…
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN
Dustin atakuje niskim kopnięciem, podczas gdy Conor stara się odpowiedzieć lewym na korpus. Nie trafia jednak czysto.
Pomimo dziwacznego, niekorzystnego ustawienia i rozbitej już prawej nogi, myśli sobie: „A co! Idę po prawego z dołu!” Tak też czyni, w zasadzie będąc opartym na jednej już tylko nodze – prawej. Tej zmasakrowanej.
Znajdujący się w znacznie lepszym ustawieniu Poirier przepuszcza uderzenie i kontruje soczystym prawym, odchodząc do boku. Lewy Conora pruje jeszcze na koniec powietrze.
To był koniec. Amerykanin poczuł krew. Wyszedł bokiem, następnie zamykając Conora na siatce. Ten w akcie desperacji spróbował jeszcze odepchnąć Dustina, ale nie miało to już żadnego znaczenia. Diament zasypał go gradem uderzeń, wieloma z nim dosięgając celu. Irlandczyk – próbował balansować na siatce, a raz nawet trafił kontrującym lewym, ale nie był już w stanie wygenerować mocy w uderzeniu. Chwilę potem po krótkim prawym wylądował na czterech literach, dobity następnie niczym Luke Rockhold przez Yoela Romero. Jak widać poniżej, po bombach Poiriera na chwilę zgasło mu światło.
Dlaczego prawy sierpowy Dustina Poiriera działał tak dobrze? Otóż, złożyło się na to kilka elementów. Po pierwsze, Luizjańczyk nie zapominał się w atakach – tj. nie wkładał w ciosy dużej mocy, stroniąc od tego, aby osadzać ciężar ciała na wykrocznej nodze – to bowiem ograniczyłoby jego możliwości defensywne.
Jak sam zresztą zdradził, razem z trenerem Mike’iem Brownem zdawali sobie doskonale sprawę, że Irlandczyk jest gigantem, jeśli chodzi o przepuszczanie jabów – także mańkutów – i kontrowanie ich. Innymi słowy, oglądali walki Conora z Natem, w których stocktończyk raz za razem szukał mocnych jabów, wpadając w zasięg i inkasując potężne kontry.
To ograniczenie ataków ze strony Dustina oczywiście mocno też ograniczyło Conorowi okazje do kontr. Jak skontrować zawodnika, który nie daje ku temu okazji, nie wpada z ciosami? Irlandczyk zmuszony był wobec tego do inicjowania ataków – a w tym elemencie nigdy gigantem nie był.
Na domiar złego miał zakodowane w głowie ryzyko obaleń, co oczywiście nie zachęcało go do zbyt bliskiego osadzania przedniej stopy. W rezultacie często nie dosięgał celu, prując ciosami powietrze. Pozostawał natomiast wychylony i odsłonięty – lewa ręka nisko! – co skwapliwie wykorzystywał Dustin.
Grzechem byłoby nie wspomnieć też, że to już trzecia z rzędu walka Conora McGregora – po tych z Khabibem Nurmagomedovem i Donaldem Cerrone – w której każdym niemal ciosem próbował urwać rywalowi głowę. To z jednej strony szybko uszczuplało jego bak z paliwem, a z drugiej ułatwiało kontry – z uwagi na etap ładowania ciosu.
Na koniec…
3. Lowkingi Poiriera
O, tak… Dustin Poirier zmasakrował wykroczną nogę Conora McGregora. Nie będziemy szczegółowo przyglądać się wszystkim niskim kopnięciom, którymi rąbnął Irlandczyka – głównie zewnętrznymi na wysokości łydki – ale porównajmy ustawienie Notoriousa na początku walki z tym pod koniec walki.
Początek pojedynku – Conor w szerokim ustawieniu, z mocno osadzonym ciężarem ciała na wykroczną nogę. Zaprasza rywala do ciosów, które chętnie skontruje.
Końcówka walki. Prawa noga Conora zdemolowana. Stoi niemal wyprostowany, nie opierając ciężaru ciała na prawej nodze. Musi ją wszak szybko poderwać, bo jeśli zainkasuje kolejne niskie kopnięcie, może być po wszystkim.
A nie oszukujmy się – ustawiony w ten sposób Conor traci wszystkie swoje atuty. Dustin był tego świadomy, w ostatniej minucie wręcz bawiąc się z Irlandczykiem. Poniżej przykłady szybkiego jaba oraz świetnych uników w wykonaniu nieobawiającego się już rywala Amerykanina – a niektóre z rękami opuszczonymi nisko!
Rozbita wykroczna noga odbierała oczywiście także szybkość i mobilność Irlandczykowi. Często w obawie przed niskimi kopnięciami wyprowadzał ataki, nie podchodząc dostatecznie blisko prawą nogą, aby sięgnąć Poiriera – w rezultacie ten miał sporo czasu na reakcję, kontrując rywala prawym sierpowym. Do tego wszystkiego dochodziło oczywiście także ryzyko obaleń, jakie miał po swojej stronie Diament.
Ponadto im więcej niskich kopnięć inkasował, tym bardziej McGregor musiał się spieszyć – z tym większą desperacją poszukiwał skończenia, mocnych ciosów. Podobnie jak lata temu Stipe Miocic, który zainkasowawszy w rewanżu kilka atomowych lowkingów od Juniora dos Santosa, ruszył do huraganowych ataków, wiedząc, że to jego jedyna szansa. Coraz gorzej funcjonująca prawa noga Irlandczyka również wymuszała na nim pośpiech.
Nie oszukujmy się – obrona przed niskimi kopnięciami zawsze stanowiła wyłom w defensywie Conora McGregora. Już w pierwszej walce przed sześcioma laty Dustin zdzielił go aż siedmioma lowkingami w ciągu ledwie 106 sekund. Teraz natomiast atakował na łydkę, co dla Irlandczyka stanowiło nowość. Można się oczywiście zastanowić, w jaki sposób mogło stanowić to nowość, skoro od kilku lat lowking ten sieje spustoszenie?
Tak czy inaczej, kiedyś Irlandczyk był znacznie mobilniejszy. Hasał żwawo, doskakiwał, odskakiwał. To odrobinę pomagało mu w unikaniu kopnięć. Teraz jest agresywniejszy, ale znacznie mocniej osadza stopy na podłożu. Nie wykorzystuje już kontroli dystansu w charakterze rdzenia swojej oktagonowej gry. Nie – teraz jest nastawiony bardziej boksersko. Chętnie przenosi ciężar ciała na wykroczną nogę, pochylając się, by w ten sposób sprowokować rywala do ataku – tylko po to, aby go oczywiście po przepuszczeniu skontrować. Rzecz w tym, że Poirier sprowokować się nie dał.
Podsumowanie
W oktagonowej grze Conora raził też brak kopnięć. Owszem, nigdy nie stanowiły one może jakiegoś morderczego narzędzia w jego arsenale, bardziej służąc mu do ustawiania rywali pod krzyżowego, ale… Gdzie się podziały frontale? Gdzie obrotówki przy odchodzeniu rywali do swojej lewej? Gdzie okrężne przy odchodzeiu do prawej? Conor poluje teraz przede wszystkim na ciosy. Mocne ciosy – a pod takie musi mocno osadzić stopy, co z kolei naraża go na lowkingi.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 2230 PLN
Dustin do swojej obrony wplótł nie tylko więcej balansu, ale też wspomniane kontrujące prawe sierpowe, które nigdy nie były jego firmową bronią. Udowodnił też, że jest w stanie wytrzymać wszystkie najmocniejsze ciosy rywala – a niektóre z nich weszły czysto na szczękę.
Podsumowując, Irlandczyk został fantastycznie rozpracowany przez sztab Dustina Poiriera z American Top Team.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
*****
Punkt 4 – brak trashtalku przed walką. Jak McGregor nie wejdzie przeciwnikowi do głowy to nawet z Diazem przegrywa. Teraz będzie już tylko trudniej.
Tak, to też mogło mieć znaczenie, chociaż z Donaldem była taka sama droga, a jednak zamordował.
Praprzyczyną wszystkich problemów CMG jest mały bak z paliwem. Determinuje to sposób w jaki walczy i sprawiło że jest łatwy do rozczytania.
Ciekawe czy problemy kondycyjne miał zawsze czy wyszły na jaw w pełnej krasie dopiero po przejściu do kategorii lekkiej (ja tego nie pamietam)?