Ian McCall gotowy walczyć dla Ramzana Kadyrowa: „Mam kompletnie wy*ebane, że to krwawe pieniądze”
Ian McCall, który znalazł się w kontraktowym impasie z UFC, nie ukrywa, że interesuje go walka dla innych organizacji – w tym czeczeńskiego Akhmatu.
Swego czasu znajdował się o włos od walki o złoto kategorii muszej UFC, ale dziś jego sytuacja jest zupełnie inna. Ian McCall ostatnio był widziany w oktagonie w styczniu 2015 roku, przegrywając przez decyzję z Johnem Linekerem. Później na przestrzeni ponad dwóch lat szykowano mu aż siedem pojedynków, ale żaden z nich nie doszedł do skutku – albo McCall nie mógł bowiem wyjść do walki, albo problemy dopadały jego rywali.
Jak zdradził w rozmowie z ESPN.com, w kontrakcie z UFC pozostała mu już tylko jedno starcie, ale na obowiązujących warunkach nie zamierza go toczyć.
Albo dostanę $100 tys. za walkę, albo już nigdy nie walczę.
– zapowiedział.
Jeśli ma to być $50 tys. za występ i $50 tys. za zwycięstwo, pasuje mi, w porządku. Albo więc dacie mi 50/50, albo możecie pozwolić mi odejść, abym mógł powalczyć gdzieś indziej albo przejść na emeryturę. Prosta sprawa. Walka za 16/16, podczas gdy jestem byłym mistrzem, to totalne nieporozumienie.
Na karku ma co prawda dopiero 33 lata, ale McCall przyznał, że ostatnie lata były dla niego fatalne pod każdym względem. Kontuzje i problemy zdrowotne – które nadal mu doskwierają – regularnie przeplatał z problemami osobistymi.
Nie mogę ryzykować już swojego zdrowia za mniej niż $100 tys. To nie jest tego warte.
– stwierdził Uncle Creepy.
Wszyscy mogą myśleć, że mi odbiło, ale walczę dla pieniędzy. Wiem, ile te organizacje zarabiają. $100 tys. to dla nich nic, a od początku byłem gościem, który robił wszystko dla firmy.
McCall nie ukrywa, że jeśli nie dojdzie do porozumienia z UFC – a nie zanosi się na to, bo amerykański gigant nie jest zainteresowany żadnymi negocjacjami, dopóki zawodnik nie wypełni kontraktu – chętnie zakotwiczyłby w jednej z japońskich organizacji.
To jednak nie wszystko, bo Amerykanin nie wyklucza też walk dla organizacji Akhmat prowadzonej przez czeczeńskiego przywódcę Ramzana Kadyrowa. Ten cieszy się na zachodzie bardzo złą sławą – rządzi bowiem twardą ręką i wedle doniesień nie respektuje praw, bardzo delikatnie rzecz ujmując, osób o innej orientacji seksualnej – ale McCall stawia sprawę jasno.
Ludzie pytają: „Nie przeszkadza ci, że to byłyby krwawe pieniądze?”. Mam kompletnie wyjebane, że to krwawe pieniądze. Mogę dostać zapłatę w krwawych diamentach.
– zapowiedział.
Wchodzę do klatki i biję się na pięści za pieniądze. Nie dbam o to. Nie mieszkam tam.
Oczywiście, że to, co robi, jest złe. Nie zgadzam się z tym i powiedziałbym mu to prosto w twarz, ale to nie moja sprawa. Moja robota to wyjście do klatki i walka na pięści. I tyle. Jasne, wojna jest zła i tacy goście robią złe rzeczy. Ale mam to gdzieś.
Ambasadorem czeczeńskiego MMA z ramienia Ramzana Kadyrowa jest między innymi Fabricio Werdum, który podpytany ostatnio o zarzuty stawiane temu pierwszemu, wyjaśnił, że polityka kompletnie go nie interesuje, a jego współpraca z czeczeńskim przywódcą dotyczy tylko i wyłącznie MMA.
*****
„McNuggets”, czyli jak zaprzepaścić swoją szansę – pięć wniosków z UFC 216