Ian Garry zapowiada, że zrobi z Geoffa Neala „amatora” i wyjaśnia, dlaczego fani powinni być mu wdzięczni
Niecieszący się najlepszą prasą Ian Garry wyjaśnił, dlaczego fani – także ci krytycznie doń nastawieni – powinni być mu wdzięczni.
Ostatnie miesiące nie były dla Iana Garry’ego medialnie łaskawe. Krytyka, jaką potraktował go Sean Strickland, zatoczyła szerokie kręgi, ściągając na Irlandczyka lawinę nieprzychylnych opinii – zarówno ze strony fanów, jak i licznych zawodników.
W drodze do sobotniej walki z Geoffem Nealem Ian Garry ani myśli przejmować się krytycznymi głosami. Ba! Zamierza jeszcze bardziej rozzłościć swoich nienawistników, czemu dał wyraz w najnowszym wywiadzie, jakiego udzielił TNT Sports.
– Nie wierzę, że uciszę ludzi bez względu na to, jak dobry występ dam – powiedział. – Zawsze będą hejterzy. Im większe sukcesy, tym więcej hejterów. Niestety, taka jest społeczność internetowa, co jest idiotyczne.
– Wykorzystam jednak to paliwo, żeby tam wyjść i jeszcze bardziej ich wku*wić. Dlaczego nie? Dlaczego nie zajść im za skórę jeszcze bardziej, kończąc z uniesioną ręką? Dlaczego nie ukatrupić Geoffa Neala, stanąć nad jego ciałem i spojrzeć wtedy na miny ludzi? Stanę tam, rozłożę ręce i powiem, że to właśnie robię. W tym jestem najlepszy.
– Prawda jest taka, że społeczność MMA powinna być mi wdzięczna, bo każde nagranie, jakie opublikowali z moim nazwiskiem w tytule, było chętniej oglądane. Wszyscy o tym pisali, wszyscy o tym mówili. Gwarantuję wam – cofnijcie się i obejrzyjcie tamte nagrania. Miały najlepsze wyświetlenia w tamtym czasie. Ludzie o mnie gadali, pletli bzdury, niczego nie sprawdzając.
– Prawda jest taka, że wyjdę i zrobię swoje. Moja ręka powędruje do góry. Będę miał 14-0 i jeśli ktokolwiek będzie miał z tym problem albo będzie miał coś do powiedzenia – mam to w głębokim poważaniu.
Irlandczyk wychodzi z założenia, że szum wokół jego osoby jest zawsze korzystny – bez względu na jego źródła, powody.
– Najwyraźniej robię coś dobrze, nieprawdaż? – stwierdził. – Skoro jestem na tym etapie swojej kariery, a wszyscy cały czas o mnie gadają – z jakiegokolwiek powodu: dobrego, złego, pozytywnego, negatywnego – coś robię chyba dobrze.
Irlandczyk ma na koncie sześć zwycięstw pod sztandarem UFC, którymi utorował sobie drogę na 10. miejsce w rankingu wagi półśredniej. Na papierze jego sobotnie starcie z Geoffem Nealem na UFC 298 w Anaheim zapowiada sią na najtrudniejszy dlań test, ale 26-latek nie ma wątpliwości, że rozprawi się z Amerykaninem bez najmniejszego problemu.
– Ujmę to tak: byłem w stanie z dziecinną łatwością zdominować zasięg i dystans w walce z Neilem Magnym – powiedział, nawiązując do fantastycznych gabarytów byłego rywala. – Nie ma zatem opcji, aby Geoff Neal mnie w ogóle dotknął.
– Będę całkowicie kontrolował dystans, dominował hand-fighting. Ma świetny boks – ale to jedyne, co ma. Ma tylko boks. Prawie nie kopie, prawie nie obala. Oddam mu, że ma fenomenalną defensywę przed obaleniami, ale tylko dlatego, że to bokser, który nie chce się znaleźć na plecach.
– Sprawa jest zatem banalnie proste. Jak w każdej walce. Nie chodzi o to, aby tam wyjść i zrobić niesamowite rzeczy. Chodzi o to, aby wygrać w najłatwiejszy możliwy sposób i dokonać tego w najbardziej spektakularnym stylu. Wyjdę tam więc i sprawę, że będzie wyglądał jak amator.
– Kontrola dystansu jest absolutnym kluczem. Jeśli zostanę w półdystansie, będę walczył w jego zasięgu. Będę idiotą. Jestem wyższy, dłuższy, szybszy. Będę wykorzystywał swoją mobilność, swoją szybkość i zdominuję tę walkę. Skończenie nadejdzie, bo będzie musiał wejść w mój dystans, aby spróbować mnie uderzyć. A gdy to uczyni, pojawi się skończenie.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – KAŻDY DO 100 ZŁ
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.