Holloway o Stephensie: „Jego siła jest przerażająca”
Mający ogromny potencjał zawodnik z Hawajów bardzo szanuje swojego najbliższego rywala, z którym dodatkowo łączą go więzy przyjaźni.
Trenujący w Alliance MMA Jeremy Stephens (24-11) nie będzie zwykłym rywalem, z którym w oktagonowe szranki stanie Max Holloway (14-3). Obaj dżentelmeni skrzyżują rękawice 12 grudnia, na gali UFC 194 w Las Vegas. Jednak tym, co odróżnia ten pojedynek od wielu innych, jakie będziemy mogli zobaczyć na karcie eventu, jest fakt, iż obaj panowie dość dobrze się znają i darzą się dużą dozą szacunku.
Znajomość obu fighterów rozpoczęła się kilka lat temu, gdy Stephens przygotowywał się do walki z Anthonym Pettisem. Wtedy to właśnie poznał Holloway’a, który został jego głównym sparingpartnerem. Oto co na temat zawiązania tej relacji miał do powiedzenia w wywiadzie dla MMAjunkie młody zawodnik z Hawajów.
Zanim dostałem się do UFC, gdy Jeremy został zestawiony z Pettisem, przyleciałem do niego na sześć tygodni i mieszkałem z nim. Żyliśmy i trenowaliśmy razem. Byłem jego głównym sparingpartnerem podczas przygotowań do tej walki. To w pewien sposób szalone.
Hawajczyk odniósł się także do kwestii trapiącej zawodników sportów walki od zarania dziejów, mianowicie pojedynku z kumplem.
To strasznie słabe, kiedy walczysz z przyjacielem, ale po tym wspólnym obozie treningowym, mimo że utrzymywaliśmy kontakt, to nigdy już nie trenowaliśmy wspólnie. Jest, jak jest. To biznes. On ma rodzinę, ja mam rodzinę. Po wszystkim nadal będziemy kumplami. Ale przez 15 minut będziemy walczyć. To nie jest gość, z którym widzę się codziennie w moim gymie.
Holloway słusznie zauważył, iż od czasu gdy trenowali ramię w ramię, bardzo zmienili się jako zawodnicy.
Myślę, że miałem wtedy 18 albo 19 lat. Więc byłem kompletnie kimś innym. On jest inny, niż był wtedy, ja też jestem inny. Jest, jak jest. Staram się nie patrzeć na to, co było. Ludzie za bardzo skupiają się na przeszłości, podczas gdy przyszłość im ucieka. Staram się skupić na tej walce i muszę bardzo dobrze odrobić swoje zadanie domowe, zanim wejdę z nim do klatki.
Błogosławiony bardzo respektuje siłę ciosu swojego rywala, szczególnie uwzględniając jego ostatnią, szalenie efektowną wygraną latającym kolanem, na gali UFC 189.
Oglądałeś Jeremiego, jego ostatnią walkę. Jego siła jest przerażająca. Jest bardzo przerażająca. Nie mogę go zlekceważyć, muszę skupić na nim całą swoją uwagę. To jest to, co muszę zrobić.
W ostatnim pojedynku, na sierpniowym UFC FN 74, Holloway rozprawił się z Charlesem Oliveirą, kończąc walkę już w pierwszej rundzie przez TKO. Efektowne zwycięstwo rozbudziło w młodym Hawajczyku głód sukcesu i skłoniło go do pertraktowania z szefostwem UFC pojedynku z Frankiem Edgarem, który mógłby znacznie przybliżyć Holloway’a do walki o najwyższe laury. Reprezentant Hawaii Elite MMA spotkał się jednak z odmową, po tym jak Edgar został zakontraktowany do starcia z Chadem Mendesem.
Błogosławiony twierdzi jednak, iż nie ma żalu do matchmakerów UFC, a ewentualna wygrana ze Stephensem również może bardzo przybliżyć go do title-shota.
UFC kieruje się swoim planem. Wszyscy mi mówią: „Powinieneś walczyć z tymi kolesiami o title-shota”. Conor nie walczył z żadnym z nich, nim dostał walkę o pas. Oczywiście walczył z Chadem, ale to było w wyniku kontuzji. UFC może robić to, na co ma ochotę. To UFC. Nie obchodzą mnie rankingi, nic mnie nie obchodzi. Wszystko, co się liczy, to kolejny rywal, a 12 grudnia będzie nim świetnie wyszkolony zawodnik, gość którego dobrze znam, Jeremy Stephens. Już nie mogę się doczekać i jestem podekscytowany.
Perspektywa dzielenia głównej karty razem z Conorem McGregorem i Jose Aldo bardzo ekscytuje młodego zawodnika z Hawajów. Mimo, iż skupia się on na najbliższym boju, to w głębi duszy snuje też dalsze plany, w których walczy o podbój dywizji piórkowej.
Błagałem mojego managera, potem wspólnie błagaliśmy matchmakera UFC, Sean’a Shelby’ego, by umieścił mnie na karcie razem z Conorem, więc będziemy na tej samej rozpisce. Wszystko po kolei, moim celem jest Stephens i na nim muszę się skupić. To pochłania moje myśli, ale jeśli Aldo obroni tytuł, to kto wie, co się stanie. Może to ja dostanę kolejną szansę, może nie. Ale czemu nie? Niech Aldo zawalczy z jakąś nową twarzą. Bił się już ze wszystkimi, którzy są nade mną.
Pojedynek Holloway’a i Stephensa stanowi jedno spośród wielu kapitalnych zestawień, jakie organizacja przygotowała dla fanów na grudniowe UFC 194. Jeśli żaden pojedynek nie wyleci z karty, to miłośników MMA czeka prawdziwa uczta.