Holloway do McGregora: „Nie uciekaj jeszcze!”
Deklaracja Conora McGregora o rychłym przejściu do kategorii lekkiej wywołała nerwowe reakcje u kilku zawodników z dywizji piórkowej.
Max Holloway pozostaje jedynym zawodnikiem w UFC, który nie został skończony przez Conora McGregora. Znajdując się na fali siedmiu dobrych zwycięstw Hawajczyk od dłuższego czasu dopomina się o rewanż z Irlandczykiem. Kampanię na rzecz doprowadzenia do tej walki jeszcze zintensyfikował, gdy Notorious kilka dni temu zapowiedział, że po starciu z Jose Aldo zamierza przenieść się do kategorii lekkiej.
W rozmowie z FOX Sports Błogosławiony przekonuje, że na przebieg pierwszego pojedynku miały wpływ kontuzje, jakich obaj się nabawili.
Nie mam wymówek odnośnie ostatniego starcia, ale wszyscy mówią, że nie skończył mnie, bo walczył o jednej nodze. Cóż, odbijmy piłeczkę. Większość ludzi nie wie, że doznałem kontuzji w pierwszych 30 sekundach walki, podczas gdy on doznał jej w ostatnich sekundach drugiej rundy, a gdy ostatnio sprawdzałem, kończył wszystkich w mniej niż dwie rundy. Więc jaka będzie jego wymówka co do tego, że ze mną tego nie zrobił?
Musi doprowadzać go do szału, że jestem gościem, którego nie potrafił skończyć. Powtórzmy to. Jestem gotowy na tę walkę.
Holloway jest zdziwiony, że McGregor, który ledwie zdobył tymczasowy pas, a przed sobą ma pojedynek unifikacyjny, już teraz chce zmieniać kategorię wagową. Uważa, że przed Irlandczykiem znajduje się jeszcze wiele walk w kategorii piórkowej. Przekonuje, że jego rewanż z Notoriousem przyniósłby wszystkim wiele pieniędzy.
Chcę tylko powiedzieć, że Conor rozpowiada o wszystkich w dywizji poza jednym gościem – Maxem Holloway’em. Możecie iść, żeby zapytać Conora, jak potoczyłby się rewanż. Walka byłaby 100 procent bardziej efektowna niż ostatnia. Obaj mieliśmy kontuzje, więc zobaczmy, co stanie się tym razem.
Szanuję Conora, ale na koniec dnia opowiada o swojej lewej ręce, którą trafia i goście padają. Gdy obejrzysz naszą walkę, pamiętam jednego gościa, który upadał i to nie byłem ja.
Pamiętam, jak na konferencji po gali mówił, że czuł, że przegrał tę walkę sposobem, w jaki się zaprezentował, więc dlaczego nie miałby pomścić tej porażki? Zróbmy to.
Hawajczyk, który w najbliższym pojedynku zmierzy się z Jeremym Stephensem na UFC 194, a więc tej samej gali, na której o unifikację pasów powalczy z Jose Aldo McGregor, wyciąga też asa z rękawa, którym zamierza zwabić Irlandczyka.
Gość chce wypełnić stadion – cóż, mam w głowie jeden taki. Nazywa się Aloha Stadium na Hawajach. Więc zróbmy to. Ponad 60 tys. ludzi i możemy go wypełnić.
Nadal jednak musi najpierw pokonać Jose, więc krok po kroku. Jedyne, co mówię, to – nie uciekaj jeszcze z dywizji. Masz wiele niedokończonych interesów.