Henderson: „Wolałbym walczyć z Vitorem w USA”
Dan Henderson nie ukrywa, że preferowałby, aby jego pojedynek z Vitorem Belfortem odbył się w Stanach Zjednoczonych.
Gdyby na czerwcowej gali UFC Fight Night 68 przegrał z Timem Boetschem, prawdopodobnie pożegnałby się z UFC i, kto wie, może też zawiesił rękawice na kołku. Dan Henderson ubił jednak Barbarzyńcę, przedłużając tym samym swoją przygodę z oktagonem. Teraz zbroi się do kolejnej walki o wszystko – 7 listopada na UFC Fight Night 77 domknie trylogię z Vitorem Belfortem.
Oczywiście jestem tym podekscytowany. Wolałbym walczyć z Vitorem w Stanach tym razem, ale jest ok. Zawsze kochałem wypady do Brazylii i dobrze się bawiłem. Fani są tam bardzo zaangażowani w MMA, więc mam nadzieję, że kilku będzie za mną, a nie wszyscy za Vitorem.
– stwierdził Hendo w rozmowie z MMAFighting.com.
Obaj mierzyli się ze sobą już dwukrotnie. W 2006 roku na gali PRIDE 32 Amerykanin po mało ekscytującej walce, przepełnionej zapasami i kontrolą z góry, wypunktował Brazylijczyka, za co ten siedem lat później wziął srogi rewanż, brutalnie nokautując Hendersona na UFC Fight Night 32 i tym samym zapewniając sobie walkę o pas mistrzowski – ostatecznie przegraną z Chrisem Weidmanem.
W odniesieniu do ich ostatniej potyczki Amerykanin nie zarzucił Brazylijczykowi stosowania środków dopingujących, ale…
Nie wiem. Znaczy, kto wie, co brał Vitor. Wiem tylko, że jego ciało wyglądało zupełnie inaczej. Nie wiem… Pokonam Vitora bez względu na to, czy jest na wspomaganiu, czy nie.
Pomimo tego 45-letni już Henderson ma wiele szacunku dla umiejętności młodszego o siedem lat rywala.
Vitor zawsze był i nadal jest bardzo niebezpiecznym zawodnikiem. Ma ciężkie i szybkie ręce. Nie boi się wyjść i spróbować urwać ci głowę. Nie sądzę, aby to się zmieniło. Chcę zmusić go do wysiłku w tej walce. Będę szczęśliwy, walcząc pięć rund. Nawet w moim wieku preferuję pokonanie go na pełnym dystansie.
Chciałbym go skończyć, nawet w ciągu kilku sekund, ale, wiadomo, jak mówię, jestem gotowy na pięć rund. To bez znaczenia. Trzydzieści sekund i nokaut albo ubijanie przez pięć rund. Dopóki wygrywam, jest dobrze.
Który z tych dwóch zawodników Waszym zdaniem odczuje mocniej niemożność stosowania terapii testosteronowej?