Piotr Hallmann w UFC – z piekła do nieba
Nieprawdopodobnych emocji na gali UFC Fight Night 28 dostarczył nam Piotr Hallmann, który na gorącej brazylijskiej ziemi poddał ze wszech stron faworyzowanego Francisco Trinaldo.
Czy to największy sukces w historii polskiego MMA? Ośmielę się zaryzykować tezę, że tak – skazywany na pożarcie i debiutujący w UFC Polak na wrogim terenie pokonuje zawodnika, którego dotychczasowy rekord w najlepszej organizacji na świecie wynosił 3-1, a z którym został zestawiony – jak mogło się niektórym wydawać – tylko po to, by ukontentować brazylijską tłuszczę zasiadającą na trybunach. Tłuszcza, której wyraźnie brakuje ogłady, a której uciszenie „brzmiało” lepiej niż najpiękniejsza melodia. To jednak dopiero wstęp, bo przed Piotrem rysują się kolejne wyzwania i teraz każde kolejne starcie Płetwala będzie z gatunku tych najważniejszych.
Eksperty
W drobiazgowej do granic absurdu analizie Francisco Trinaldo w cyklu Sierpem oraz zapowiedzi gali pisałem, że Brazylijczyk w dotychczasowych czterech walkach w UFC wyprowadził całe dwa kopnięcia, z których jedno tylko doszło celu. Tym jednym jedynym było lewe okrężne kopnięcie na korpus w jego starciu z Gleisonem Tibau – Massaranduba trafił, ale jego nogę przechwycił krajan, częstując go kilkoma celnymi prostymi. Od tamtej pory Trinaldo zaprzestał technik kopanych. Dlaczego w starciu z Piotrem Hallmannem zaczął kopać jak szalony? Istnieje jeden główny powód – dlatego, że trafił jednym z pierwszych (pierwszym?) kopnięciem na korpus. Skoro technika zadziałała dobrze – powtarzał ją regularnie, demolując wątrobę naszego zawodnika. Pamiętajmy też, że w starciu odwrotnie ustawionego zawodnika (Trinaldo) z klasycznie ustawionym (Hallmann), lewe kopnięcie na korpus wyprowadzane przez tego pierwszego może zdziałać cuda. Na szczęście Piotr Hallmann nie jest Donaldem Cerrone, który po przyjęciu kilku kopnięć od Anthony’ego Pettisa zwinął się w żółwia, oddając walkę. Z drugiej strony, Płetwal nie jest też (jeszcze!) Bensonem Hendersonem, który w ostatniej potyczce z Pettisem ledwie mrugnął okiem po przyjęciu potężnych razów na korpus – czym zaimponował swojemu rywalowi, który dał temu wyraz w wywiadzie po walce. Polak swoim zachowaniem jasno dał do zrozumienie, pokazał, jak bardzo skuteczne i bolesne były kopnięcia Trinaldo, czym ściągnął na siebie jeszcze większą ich ilość. Jakże on jednak walczył, jakież serce do walki pokazał, zaskakując nawet Andrzeja Janisza, który w pewnym momencie zdążył już był grobowym głosem ogłosić porażkę Hallmanna!
Jak starałem się pokazać w kilku tekstach na Lowking.pl, nie miały żadnego uzasadnienia kursy wystawione przez bukmacherów wyraźnie faworyzujące Brazylijczyka oraz błądzenie światowych i zwłaszcza polskich ekspertów większych i mniejszych, którzy nie dawali Polakowi praktycznie żadnych szans. Ktoś może powiedzieć – „hola, hola, przecież ledwie Polak przetrwał pierwszą rundę, więc mieli rację eksperty”. Otóż, nie, żadnej racji nie mieli, bo nie widziałem nikogo, który przewidziałby, że to kopnięcia na wątrobę wyrządzą Polakowi największą krzywdę – tego nikt się nie spodziewał, a kilkuzdaniowe „analizy” mówiące o tym, jakoby Polak nie miał szans czy to obalić Trinaldo, czy też odmawiające mu w ogóle szans w parterze (nawet z góry!) lub powątpiewające w jego stójkę w konfrontacji z Massarandubą – ogólnie po prostu deprecjonujące umiejętności Polaka – okazały się funta kłaków warte. Nie ukrywam, że piszę to z ogromną i nieskrywaną satysfakcją. Śmiem twierdzić, że gdyby nie kompletne zaskoczenie wynikłe z kopnięć na wątrobę Trinaldo, to Piotr w stójce zdemolowałby Brazylijczyka. Każda ostrzejsza szarża Polaka – nawet już mocno naruszonego kopnięciami na korpus – powodowała cofanie się Massaranduby pod siatkę w linii prostej. Nawet z nadwątloną wątrobą Hallmann był w stanie bez większych problemów przyjąć (na skutek obniżenia rąk po przyjęciu kopnięć) najpotężniejsze i – jak podkreślałem przed walką – przereklamowane cepy Brazylijczyka. Jeśli dodamy do tego przewagę kondycyjną, o której też pisałem, kapitalną kontrolę z góry, z której przecież słynie, i nieprawdopodobne serce do walki trudno się dziwić, że to nasz zawodnik opuszczał oktagon z tarczą.
Wydaje się, że Piotr będzie musiał odrobinę mocniej popracować nad uderzeniami łokciami, zwłaszcza w parterze. Miałem wrażenie, że w kilku sytuacjach chciał zasypać gradem takich uderzeń swojego rywala, ale zwyczajnie nie do końca wiedział, jak się do tego zabrać. Sprawy nie ułatwiał mu też sędzia, który bałamucił go przez całą walkę – a to o rezkome uderzenia w tył głowy, a to o łokcie jakoby 12-6, marudząc nieustannie o odjęciu punktów. Powiem szczerze, że miałem ochotę rozszarpać go za to trolowanie naszego zawodnika! Tak czy inaczej trzeba będzie oswajać się z łokciami – im szybciej, tym lepiej.
Co dalej?
W Japonii po takiej walce Piotr Hallmann byłby bohaterem hali, natomiast przy cechującej się innymi charakterystykami publice brazylijskiej nie mógł liczyć nawet na drobne oklaski. Tym niemniej, czego więcej oczekiwać po debiucie? Polak zwyciężył po dramatycznej walce, zgarnął bonus za poddanie wieczoru, pokazał skromność i pokorę – coś, co bardzo sobie w nim cenię – kapitalne umiejętności, twardą szczękę, nieprawdopodobne serce do walki i umiejętność wychodzenia z największych opresji. Powiedzmy sobie szczerze – pozbieranie się po tak potężnych kopnięciach na korpus i odwrócenie losów walki to coś, po czym niemal nic już nie powinno wydawać się straszne dla naszego zawodnika. W kolejnej walce widzę Piotra, który jest wyluzowany już od pierwszej minuty pojedynku, znacznie spokojniejszy.
Polak wyszedł z walki prawdopodobnie bez żadnych większych urazów, więc prawdopodobnie możemy spodziewać się go w oktagonie na pod koniec 2013 roku lub w styczniu 2014. Kto mógłby być jego kolejnym przeciwnikiem? Wspominałem wcześniej, że chętnie obejrzałbym jego starcie z również zwycięskim w ostatnim boju Justinem Salasem, ale teraz mam wątpliwości, czy nie byłby to pewnego rodzaju krok wstecz dla naszego zawodnika. Z drugiej strony – nigdzie mu się przecież nie spieszy i być może lepiej rozgrywać swoją karierę w UFC spokojnie? Choć jeśli zaczęło się z wysokiego C, to trzeba iść do przodu. Jeśli mamy szaleć, to nie miałbym nic przeciwko, gdyby w kolejnym boju Piotr Hallmann zmierzył się z pogromcą Joe Lauzona – Michaelem Johnsonem. Stylistycznie byłby to interesujący rywal dla Polaka – zdaję sobie jednak sprawę, że do takiej walki pewnie nie dojdzie i kolejnym przeciwnikiem Płetwala będzie zapewne ktoś o nieco mniej rozpoznawalnym nazwisku. Może to i dobrze, na wszystko przyjdzie czas.
Tymczasem nastał czas radości, więc radujmy się i świętujmy!
fot. Jason Silva-USA TODAY Sports
a właśnie zapomniałem wspomnieć o Janiszowym „to już jest koniec” gdy Hallmann osuwał się po ciosach na wątrobę.
Co za walka, historia jak z filmu :)
Odnośnie Janisza, wczoraj odniosłem wrażeni, że czytał analizę stylu walki Trinaldo zrobioną przez Naivera. Bo myślę, że tak dogłębnie by nie analizował jego stylu.
Nie mam nic przeciwko, żeby Hallmann nawet przez rok walczył z samą trzecią ligą. To trochę jak z piłkarską Ligą Mistrzów – jak do niej wchodzisz pierwszy raz, to każde zwycięstwo, nieważne z kim, jest równie cenne.
Poza tym w tej wadze to ta 3 liga i tak jest mocno obsadzona
lepiej zeby póki co bił się z mnej znanymi i jednocześnie też wyjeżdżał do teamów USA konsekwentnie podnosząc swoje umiejętności
Johnson to znów głęboka woda, ja bym dal Hallmanowi popływać jeszcze przez 2 walki na płytszych morzach ;)
W lekkiej jest ogrom zawodników, więc typowanie następnego rywala, to takie trochę wróżenie z fusów.
Wiman, Danzig, Stout, Edwards, Ricci, (wspomniany)Salas…
Ja bym coś z tej półki wybierał, na kolejne dwa pojedynki.
Visu, trzej pierwsi przez Ciebie wymienieni byliby ok, ale wszyscy są po porażkach a Danzig i Edwards nawet po dwóch – wiem, że to nie jest żelazna reguła w UFC, że wygrany walczy z wygranym, ale byłbym naprawdę zdziwiony, gdyby Hallmann dostał kogoś z tych przegranych. Dodam, że uważam, że starcie ze Stoutem to byłaby mega ciężka przeprawa dla Piotrka. Ten Salas jest w sumie jak znalazł.
Masz racje. Zwykle, tylko w czolowce ta zasada nie funkcjonuje. W dolnych drabinkach, fighter po dwoch porazkach, ktory jest nadal w federacji, walczy z kims o identyczej sytuacji o pozostanie w ufc. Moj blad.
A ja uważam że Johnson byłby bardzo dobrym rywalem dla Hallmana. Johnsone w ostatni trzech walkach pokazał jedynie, że jest zagrożeniem w stójce. Piotrek by go zniszczył fizycznie, tak jak to zrobili Jury i Madiadi. Ja osobiście chciałbym, aby Hallmann walczył z coraz lepszymi rywalami.
Brawo Piotrek,jestem w szoku,w pozytywnym tego slowa znaczeniu.Obstawialem zwyciestwo Trinaldo(zawsze obstawiam”glowa a nie „sercem”) procentowo tak 60/40 na korzysc Brazylijczyka( doswiadczenie w UFC plus miejscowka).Po pierwszej rundzie,po tych livershotach jakos nie widzilalem Pletwala z tzw”dablju”.Znowu potwierdzilo sie to,ze w MMA niczego nie mozna byc pewnym.Chcialbym zeby nastepnym przeciwnikiem Piotra byl reaczej ktos mniej znany a nie od razu wrzucanie go na gleboka wode.Niech chlopak troche nabierze doswiadczenia w tym UFC.Gdynia tonie w dumie! btw napisze maila do Szczurka(prezydent),mysle,ze Piotr jest doskonalym materialem na rzoslawiane naszego,pieknego nadmorskiego miasta! Howgh! :)
W pewnym momencie, gdy Piotrek miał Trinaldo w parterze, a ten był bodajże skręcony, to aż prosiło się o łokcie na korpus, a Piotrek przez uwagi sędziego, o ciosy w tył głowy był trochę zbyt pasywny. Łokcie, to zdecydowanie coś, z czego taki artysta G&P musi zrobić jeden ze swoich większych atutów. Co do rywala, to dostanie pewnie kogoś z niższej półki, a UFC zacznie budować powoli marketingową siłę Piotrka przed przyszłoroczną, planowaną galę w Polsce.
Końcówka tekstu mi się podoba apropo KSW :) przy okazji skróty walk z nocy
sportnaluzie.pl/video-hallmann-vs-trinaldo-ufc-cala-walka-skrot-youtube
Do teraz nie mogę się podnieść, wielki dzień dla polskiego MMA. Aż mi się wczoraj łza zakręciła w oku jak Trinaldo odklepał. Czapki z głów dla Piotrka, czapki z głów…Brak mi słów, żeby ująć moje zadowolenie i emocje, które nie zeszły od wczoraj.
Do korekty:
– „brazylijską tłuszcz”
– „Tłuszcz, której wyraźnie brakuje ogłady”
Bo „Tłuszcza” tu w znaczeniu „hołota, motłoch, zgraja” a nie:
– Tłuszcz – jako miasto w woj. mazowieckim ewentualnie
– Tłuszcz – lipid – ester glicerolu i kwasu tłuszczowego
…że tak wy(T)łuszczę ;)
Serdecznie pozdrawiam – czytam regularnie i z zainteresowaniem :)
Dzięki! Jak widzisz coś nie tak, dawaj znać!
Jak dla mnie jakby Piotrek miał jeszcze raz walczyć z Trinaldo (nie zakładam, w ogóle nie dopuszczam możliwości, że tak będzie)to oprawił by go w innym stylu. Widać było u Płetwala ogromny stres, który w następnych walkach już mu nie będzie towarzyszył. Liczę osobiście na zestawienie z Johnsonem.
Jedna z piękniejszych sportowych chwil w życiu. Te liver kicki bolały mnie jako oglądającego, a mimo to Piotrek dał radę skończyć przed czasem. Trochę mnie martwi jego trafialność (także w walkach przed tym starciem), ale myślę, że prędzej czy później nadrobi defensywę, bo ofensywę zaprezentował piękną.
Szczerze mówiąc, to widząc te bomby na wątrobę, też myślałem, że to koniec. Ale Piotrek odnalazł w sobie Rockego Balboę i wstał z klęczek. Też mnie sędzia strasznie wkurwiał, tam może padł jeden cios w okolicę tyłu głowy (nawet nie w tył głowy), a ten go ciągle nagabywał. Tak samo jak z 12-6, gdzie on to widział? Wielokrotnie widziałem jak sadzą takie łokcie z bocznej i sędzia nawet nie pisnął, dopiero jak zawodnik robi aż takie zamachy jak Jones z Hamillem to reagują.
Strasznie się cieszę ze zwycięstwa Piotrka, choć prawie mi serce eksplodowało. Zgarnął bonus, Dana się zachwycił na twitterze, więc lepiej być nie mogło!
Jestem bardzo zadowolony z wyniku walki i z tego, że Piotra zapamięta każdy, kto oglądał jego występ, bo takich bojów się nie zapomina. Wielkie gratulację dla Polaka, widać, że wniósł ze sobą do oktagonu polskie serce i dał radę. Nie byłbym jednak sobą, gdybym nie podszedł do tej walki w analityczny sposób i powiem tak.
W pierwszej rundzie Piotr był sztywny jak kij od miotły, i to jak dał się obijać w stójce było karygodne. Trinaldo to solidny zawodnik, ale nie jest mistrzem tej płaszczyzny i jeśli zafundował Polakowi takie manto na początku walki, to musimy trzymać kciuki aby w przyszłości Piotr w defensywie wyglądał dwa razy lepiej niż teraz. Zapasy Hallmanna natomiast zdały z nawiązką i myślę, że to był jego najsilniejszy autut w tej walce, nie licząc odporności na ciosy, którą na dłuższą metę walk się raczej nie wygrywa. Co poddania, super ! Mam jednak wrażenie, że to trochę tak jak z poddaniem w walce Griffin vs Shogun, czyli Brazylijczyk był już tak zmęczony, że miał ciemność przed oczami i nie był wstanie już się bronić tak jak powinien. Chyba przeceniłem Trinaldo przed walką, bo tak na dobrą sprawę kogo on pokonał? Lekki, który robi kondycje na 5 minut, to przeciętny produkt, biorąc pod uwagę poziom wagi lekkiej UFC.
Podsumowując wszystko, Piotr wypadł dobrze, ale nie idealnie. Jest co świętować, ale trzeba myśleć o tym co będzie i jest trochę luk, które trzeba skorygować.
Co do przyszłych przeciwników, ja widzę sprawę w taki sposób.
Hallmann vs Tibau.
Piotr znów zawita do Brazylii i zmierzy się z Tibau, który również pokonał Trinaldo.
Hallmann vs Dunham
Walka w stanach po tak efektownym występie jest możliwa. Dunham oficjalnie przegrał ostatnie starcie i kto wie, czy nie powróci do UFC, aby zmierzyć się z perspektywicznym Polakiem.
Moim zdaniem, zmęczenie brazylijczyka nie umniejsza rangi tego poddania. Bo takie sytuacje trzeba umieć wykorzystywać, i przede wszystkim trzeba zachować więcej sił niż rywal, a to w każdym sporcie jest kluczowym czynnikiem. Po drugie, Trinaldo był tak zmęczony, ze względu na to, że stracił dużo sił na siłowaniu się z silnym Polakiem. Jestem pewny, że jest sporo zawodników którzy nawet przy zmęczonym Trinaldo, nie dali by radę go tak zdominować.
Odnośnie pierwszej rundy, uważam też tak jak ktoś wyżej napisał, że gdyby UFC zestawiło rewanż, Hallmann wygrałby w stójce zdecydowanie z Brazylijczykiem.
Moje wnioski po tej walce może są za optymistyczne, ale uważa że gdyby Piotrek jeszcze ulepszył swoje zapasy, to przy swojej sile fizycznej i odporności na ciosy mógłby nawet wygrywać z zawodnikami z czołówki.
Slipmych, oglądałem walkę tylko raz, do tego, wiadomo, w wielkich emocjach, ale.. całą początkową sztywność złożyłbym na karb cholernego zdenerwowania, spięcia Hallmanna. Nie był w stanie się rozluźnić, a zanim miał okazję, to już ledwie żył od kopnięć na wątrobę. To one spowodowały, że obniżył ręce i w efekcie przyjął kilka soczystych cepów Brazylijczyka, koncenrując się niemal tylko i wyłącznie na chronieniu wątroby. Za to w ofensywie, gdy wyprowadzał kombinacje, miałem wrażenie, że radził sobie dobrze, spychając do obrony Trinaldo. Być może wezmę to starcie pod lupę, jeśli czas pozwoli. Tak czy siak, stoję na stanowisku, że za jego sztywność odpowiadał w największej mierze stres, a potem walka z samym sobą po przyjęciu kopnięć. Nie będzie takiego stresu – będzie większy luz w poczynaniach w oktagonie.
Zgadzam się co do stresu, później było widać, że Piotr się nieco rozluźnił i wyglądał o niebo lepiej. Nie umniejszam jego inteligencji zawodnika, bo bardzo dobrze wykorzystał dominującą pozycję i poddał rywala w imponujący sposób. Z drugiej strony mam świadomość, że zmęczony rywal jest łatwiejszym łupem, niż rywal niezmęczony i podważanie tej opinii w tym przypadku podejrzanie nieobiektywne. Nie róbmy też z Trinaldo czołowego kickboksera w lekkiej, bo uważam jego stójkę za mocno średnią jak na poziom UFC, a mimo to poważnie naruszył Piotrka. Wniosek jest prosty, w UFC tak walczyć nie można, bo trafi się lepszy przeciwnik i może być bardziej skuteczny, a wtedy… Rozumiem, że Polak wygrał na gali UFC i jest powód do radości, można go chwalić i tłumaczyć jego błędy, ale nie powinno się stracić obiektywizmu. Jeśli Piotr ma dalej wygrywać, to musi wiedzieć co robi źle i nad tym pracować, bo sztab jego przyszłych przeciwników zrobi wszystko żeby wykorzystać jego luki, a takie zostały w tej walce obnażone.
Co do przyszłości Hallmanna to jestem optymistą. Myślę, że reprezentuje poziom, który pozwoli mu utrzymać się w UFC przez kilka lat. Boję się, żeby nie dostał teraz zbyt wymagających rywali, bo np Evan Dunham może okazać się przeszkodą nie do przejścia. Jest kilku ciekawych przeciwników na horyzoncie. Wolałbym żeby Piotr dostał jeszcze kogoś na poziomie Trinaldo, ale po tak dramatycznej walce i poddaniu wieczoru jego notowania na giełdzie UFC mocno wzrosły i taryfy ulgowej może nie być.
Jak pisał Maerkx, to zmęczenie Trinaldo też się skądś wzięło – konkretnie z pracy, jaką wykonywał Polak, który mimo przyjęcia tylu ciosów nie cofał się bezładnie do defensywy. Zresztą, równie dobrze można przecież napisać o walce Teixeiry, że nie zwracanie uwagi, iż był w stanie trafić kończącą kombinacją tylko dlatego, że Bader zapomniał się w szaleńczym ataku, jest nieobiektywne ;P W MMA, jak i w życiu, nic nie dzieje się bez przyczyny.
Broń Boże, nie twierdzę, że Płetwal ma się bić z top 10 czy nawet top 15 teraz, bo byłem jednym z tych, którzy od samego początku bardzo krytycznie wyrażali się o stójce Trinaldo, ale też jestem w stanie zrozumieć czynnik ogromnego (takie odnosiłem wrażenie) stresu, który paraliżował poczynania Hallmanna. Nie sądzę, żeby po tym starciu Piotrek był bardziej narażony na uderzenia na wątrobę niż ktokolwiek inny – trzeba wziąć pod uwagę, że jeśli będzie walczył z zawodnikiem ustawionym klasycznie, to nie ma mowy, żeby midle jego rywala wchodziły tak łatwo, jak we wczorajszej walce.
Evan Dunham to za wysokie progi na dzisiaj – poza tym wydaje mi się, że to całkowicie nierealne zestawienie i jakieś wstępne analizy tego starcia to strata czasu.
Ale ja nie deprecjonuję wykonanej pracy przez Piotra w tej walce, tylko staram się pisać obiektywnie o jego dyspozycji pod kątem jego przyszłych walk. Chyba zgodzimy się, że w wadzę lekkiej jest mnóstwo zawodników, którzy są lepsi od Trinaldo w stójce, i dużo lepsi pod kątem przygotowania kondycyjnego? Tak jak napisałem wcześniej, występ był dobry, ale nie idealny. Myślę, że lepiej dla Piotra będzie jeśli popracuję nad wyeliminowaniem błędów, które wychwyci po walce, niż samozachwyt i wyjście z założenie, że wszystko poszło super.
Zgadzam się ze Slpimychem. Powody do radości są, ale stójka wyglądała naprawdę kiepsko. Możliwe, że swoje zrobił stres, bo Piotrek był sztywny. Oczywiście najważniejsze, że Płetwał zachował zimną krew i wziął się w garść. Faktycznie jego powrót w drugiej rundzie jest godny tych zachwytów. Co do przyszłości Polaka, to ja bym póki co zestawiał go z zawodnikami na poziomie Trinaldo. Nie ma sensu iść od razu na głęboką wodę, mamy czas.
Moim zdaniem stres byl powodem bardzo slabej pierwszej rundy w wykonaniu Piotra,z reszta owy stres widoczny byl rowniez na wazeniu.Mysle,ze Pletwal po tym zwyciestwie „dostanie skrzydel” i nie bedzie juz sie tak strasznie spinal.Nie rozumiem rozwazan typu,ze Trinaldo byl zmeczony itp itd.Przzeciez w interesie kazdego zawodnika jest to zeby zmeczyc sie mniej niz jego przeciwnik.Mysle,ze wielu zawodnikow obiera nawet taki game plan aby wymeczyc oponenta,takze uwazam,ze to”zmeczenie” Trinaldo nie umniejsza,w zadnym nawet najmniejszym stopniu sukcesu Polaka. Howgh! ;)
Nikt chyba nie pisze, że to był występ idealny – co najwyżej pod względem dostarczonych emocji, ale na takowych daleko się nie zajedzie, wiadomo.
Świadomie marginalizuję mankamenty z pierwszej rundy, bo uważam, że wynikły w linii prostej ze stresu (Piotr poruszał się mechanicznie) – zanim zdążył się rozluźnić, miał już obitą wątrobę. Uważam, że w kolejnym starciu duża część tego stresu odejdzie i będzie znacznie lepiej z „naturalnością”.
„pokazał skromność i pokorę” – tu dobrze zaznaczyłeś. Gdy było już po walce to cieszyłem sie bardziej od niego, skakałem z radosci (nigdy tak nie miałem). I jedna kobinacja mi chodzi po głowie kiedy zakończył ładnym łokciem, po takim kryzysie iśc do przodu łał, szacunek. Dopiero teraz doceniłem płetwala. Ciekawi mnie do jakiego gymu trenowac wyjedzie na kolejną walke.