Hallmann vs Tibau – nasz czy obcy?
Płetwal wkrótce powraca do walki, by po raz czwarty stanąć w oktagonie UFC.
Piotr Hallmann (15-2, 2-1 UFC) skrzyżuje rękawice z arcyweteranem organizacji, Brazylijczykiem Gleisonem Tibau (29-10, 14-8 UFC). Pojedynek odbędzie się 13 września na gali UFC Fight Night 51 w Brazylii i stanowić będzie co-main event gali, co stanowi nie lada nobilitację dla naszego zawodnika! Zwycięstwo Polaka może doprowadzić go do pojedynku z kimś z nizin top 15 w kolejnym boju i tym samym otworzyć przed nim bramy raju!
Odnotuję też przy tej okazji, że Gleison Tibau znalazł się na wysokiej 6. pozycji najbardziej prawdopodobnych rywali dla Piotra Hallmanna w tradycyjnym lowkingowym typowaniu kolejnego rywala dla Polaków w UFC, co uważam za spory sukces, biorąc pod uwagą zatrważającą liczbę 101 potencjalnych kandydatów.
Tło pojedynku
Płetwal zadebiutował w UFC na trudnym brazylijskim terenie w starciu z Francisco Trinaldo – z trudem przetrzymawszy napór Brazylijczyka w pierwszej rundzie, w drugiej nasz zawodnik poddał go kimurą, za co zgarnął zresztą bonus za poddanie wieczoru. W kolejnym boju, który nasz zawodnik wziął już niespełna dwa miesiące później, musiał uznać wyższość mocnego Ala Iaquinty, ale tę porażkę powetował sobie w kolejnej walce, efektownie rozprawiając się i ostatecznie poddając Yvesa Edwardsa – co ponownie zaowocowało bonusem oraz sowitą wypłatą.
Gdy Gleison Tibau rozpoczynał swoją przygodę w UFC od przegranego boju z Nickiem Diazem, Hallmann miał dopiero 18 lat, a swoją pierwszą walkę miał stoczyć dopiero trzy lata później. Brazylijczyk pewnego poziomu co prawda nie przeskoczy i już na zawsze plątał się będzie wśród solidnych średniaków dywizji, ale ostatnimi czasy wiedzie mu się całkiem nieźle. Wygrał trzy z czterech ostatnich pojedynków. Najpierw swoją firmową gilotyną udusił Johna Cholisha, potem w dość kontrowersyjnych okolicznościach pokonał Jamiego Varnera, choć wynik mógł równie dobrze pójść na konto Amerykanina, by następnie zostać ustrzelonym przez szturmującego dywizję lekką Michaela Johnsona. Odbił się, pokonując po twardym boju innego grindera w osobie Pata Healy’ego.
Kto lepszy na papierze?
Gleison Tibau to ciekawe stylistyczne wyzwanie dla Piotra Hallmanna i jego sztabu. Brazylijczyk jaki jest, każdy widzi, materiału do analiz jego walk nie zabraknie. Tibau to przede wszystkim potwornie silny zapaśnik, uwielbiający walkę z góry w parterze. W stójce jest co najwyżej przyzwoity, ale walczy z odwrotnej pozycji, co może nastręczać pewnych problemów Płetwalowi. Jego największa kickbokserska broń to mocny lewy sierpowy oraz kopnięcie z zakrocznej nogi i trudno nie spodziewać się, że Brazylijczyk będzie próbował naruszyć naszego zawodnika kopnięciem na korpus, jak to miało miejsce w rywalizacji Polaka z Francisco Trinaldo – również zresztą pokonanym, czy też w tamtym akurat przypadku – zależanym, przez Tibau. Polak nieustannie podnosi swoje stójkowe szlify, ale nadal widać tam braki, co dość mocno pokazał początek jego walki z Yvesem Edwardsem. Na uznanie na pewno zasługuje zaprzęgnięcie do boju większej liczby kopnięć, które wzbogacają i różnicują ofensywny arsenał Płetwala.
Przeniesienie walki do parteru w wykonaniu Polaka będzie niebywale trudne, bo defensywne zapasy Brazylijczyka stoją na bardzo wysokim poziomie. Możemy niemal w ciemno przyjąć, że w pierwszej rundzie – gdy Gleison będzie jeszcze miał bak pełen paliwa – nie wyląduje na deskach i albo walka toczyć będzie się w stójce, albo nasz zawodnik wyląduje na plecach. Szczególnie to ostatnie prędzej czy później pewnie się wydarzy, bo z wszystkich dotychczasowych rywali Brazylijczyka w UFC tylko Nick Diaz i Michael Johnson wybronili wszystkie próby obaleń ze strony rywala Polaka (odpowiednio: 3 i 2), cała reszta – poza Jeffem Coxem, przeciwko któremu Gleison nie spróbował obalenia – co najmniej raz leżała na plecach.
Wydaje się, że dopiero od drugiej odsłony Płetwal może zacząć myśleć o przenoszeniu walki do parteru, choć nie wykluczam, że taktyka walki na chwyty już w otwierającej walkę rundzie również może przynieść profity w postaci szybszego zmęczenia Brazylijczyka. Warto jednak odnotować, że generalnie Tibau pada na pysk dopiero w trzecich rundach swoich bojów, co oznaczać może problemy dla Polaka, jeśli nie zwycięży w drugiej lub nie skończy rywala w ostatniej.
Nasz zawodnik walczy bardzo agresywnie, ale podobną taktykę przeciwko Tibau zastosował ostatnio Pat Healy, który zresztą w ten sposób toczy boje od dawna. Brazylijczyk był jednak w stanie punktować go w stójce i przeplatać ciosy udanymi obaleniami – aż do trzeciej rundy, w której był już cieniem samego siebie i oddał ją Amerykaninowi. Hallmann, na nasze szczęście, stoi o klasę wyżej od Healy’ego, jeśli chodzi o stójkowe umiejętności, więc szansa, że Gleison zmęczy się szybciej, jak najbardziej istnieje. Wszak walcząc przeciwko goniącemu cię zawodnikowi, którego stójkowa ofensywa i mobilność są przerażająco ograniczone – a takim jest zwolniony już z organizacji Pat Healy – nie tracisz tak wiele sił, jak w konfrontacji ze sprawniejszym, a równie agresywnym uderzaczem – a takowym będzie pewnie Płetwal.
Hallmann ma już za sobą niezwykle cenne w tych okolicznościach przyrody doświadczenie walki w Brazylii, które może okazać się kluczowe w konfrontacji z Gleisonem Tibau. Brazylijczyk jednak walczył w swojej karierze ze znacznie trudniejszymi rywalami, o wiele więcej walk, no i trudno nie odnotować, że jednak walka u siebie zawsze pomaga, także przy ścinaniu wagi. Polak jak najbardziej dysponuje narzędziami, by pokonać Tibau, z których kluczowym wydaje się solidne cardio, ale czy to wystarczy, by faworyzować go w potyczce z Brazylijczykiem?
Kurs bukmacherski
Nie mam większych wątpliwości co do tego, że bukmacherzy faworyta będą widzieć w znacznie bardziej doświadczonym, walczącym u siebie Gleisonie Tibau. Pytanie tylko, jak dużym underdogiem będzie Polak?
Predykcja kursu:
Gleison Tibau – 1.50
Piotr Hallmann – 2.50
fot. UFC.com
dobre zestawienie. zapowiada się ciekawie, hallmann nie jest bez szans a co najważniejsze ma w tej walce więcej do zyskania jeśli wygra, niż do stracenia jeśli przegra.
Zapomniałeś dodać o Tibau, że „(nie)przegrał walki z Nurmagomedovem” :D
A tak poważnie… Pamiętajmy, że chociaż Gleison kozakiem kondycyjnym nie jest, to Hallmann wcale w tym aspekcie nie jest lepszy. Przenoszenie walki do parteru przez Piotrka? Kurczę, GT ma 92% TDD !!! Khabib (który nie był tym Khabibem jeszcze wtedy, chyba…) na 13 sprowadzeń miał skutecznych 0, inni zawodnicy nie byli lepsi w tym aspekcie…
Lubię Tibau, może dlatego patrzę na to tak drastycznie, ale uważam, że Piotrek musi się wspiąć na totalne wyżyny swoich umiejetności i liczyć na słabszą dyspozycję Gleisona, aby wygrać.
Podzielam Twoje obawy co do tego pojedynku. Piotr się rozwinął, jasne, ale jednak Tibau > Trinaldo. Od tego pierwszego próbujący sprowadzić go zawodnicy po prostu się odbijają, wystarczy, żeby się lekko pochylił i cofnął nogi. Piotrka czeka bardzo trudna przeprawa, bo i stójkowo Tibau się podciągnął. Przyznam szczerze, że ciężko ułożyć gameplan, choć jestem na 90% pewien, że będzie bliźniaczo podobny do tego przeciwko Edwardsowi – czyli od początku ostro do przodu, kopnięcia, presja, klincz – a celem będzie zmęczenie Brazylijczyka w pierwszej rundzie, co pozwoli (teoretycznie) dobrać mu się do skóry w drugiej, trzeciej. Mam jednak poważne obawy, czy kondycja Piotrka jest aż TAK wyraźnie lepsza, by od początku mocować się z Tibau.
Walkę z Khabibem widziałem tylko raz i pamiętam, że miałem odczucie, że może pójść w obie strony.
Walkę Khabib vs. Gleison wygrał Nurmagomedov, bez jakiejś wielkiej przewagi ale wygrał. Nie mógł obalić Tibau ale w stójce to on szedł do przodu, trafiał a Tibau większość czasu był na siatce.
Jeśli Hallmann zrobi z tego pojedynku techniczną walkę w stójce neutralizując obalenia Tibau, które są dobre, ale nie aż tak, by Piotrek nie mógł ich uniknąć, to może to wygrać, no ale faworytem nie jest z pewnością.
Przy 2,75 wzwyż grałbym na naszego. Myślę, że wystawią kurs w okolicach 3 na naszego.