„Gram według własnych zasad i tak będzie zawsze” – Gregor Gillespie o podejściu do MMA i mediów
Gregor Gillespie nie do końca przystaje do dzisiejszej kolorowej medialnej rzeczywistości MMA – ale ani myśli czegokolwiek w temacie zmieniać.
Niepokonany w zawodowej karierze Gregor Gillespie (12-0) to zawodnik inny niż wszyscy – jakby z innej epoki, nieprzystający do dzisiejszej kolorowej otoczki MMA. Nie ubliża nikomu, nie zamieszcza prowokacyjnych zdjęć, a jego media społecznościowe ograniczają się w zasadzie do wpisów poświęconych treningom i łowieniu ryb.
Nie powiedziałbym, że jestem „odłączony” od MMA.
– powiedział Gillespie w programie The MMA Hour, zapytany o swoje podejście do mediów społecznościowych.
Nie zamierzam jednak robić tego co wszyscy – czyli ujadać jęzorem. Nie jestem typem gościa od gadania bzdur. Gdy byłem mały, tata powiedział mi, żebym trzymał gębę na kłódkę i skupić się na wygrywaniu, bo gdy ujadasz i potem przegrywasz, robisz z siebie dupka.
Nie robię więc tego. Wiem, że walka jest też elementem biznesu rozrywkowego, ale ja zabawiam ludzi swoimi występami i zwycięstwami. Pozwalam, aby one przemawiały za mnie.
Nie będę opowiadał bzdur. Ludzie od razu zauważyliby, że to nie jest naturalne – byłoby to sztuczne, wymuszone. Są oczywiście tacy goście jak Conor McGregor i kilku innych z dużymi nazwiskami, którzy zrobili z tego świetny interes, a do tego oczywiście potrafią też się bić. Ja jednak pozwalam, aby przemawiały za mnie moje występy. Wiem, że brzmi to ckliwie, ale po prostu nie jestem dobry w ujadaniu i nie zamierzam udawać, że jest inaczej.
Gram według własnych zasad – i tak będzie zawsze.
Trenujący w Long Island były świetny zapaśnik nie ukrywa, że nie ciągnie go do żadnych szaleństw – ani w życiu osobistym, ani w tym sportowym, ani też medialnym. Jego życie jest proste i nieskomplikowane – i nie zamierza udawać, że jest inaczej.
Lubię zajmować się swoimi sprawami, ciężko trenować i wygrywać walki.
– powiedział.
Lubię ciężkie treningi. Uwielbiam swoją ekipę, lubię z nimi przebywać i nie potrzebuję udowadniania sobie czegokolwiek za pośrednictwem Twittera – dostaję to od swojej ekipy i poprzez wygrywanie.
Podskubywanie innych gości na Twitterze nie jest mi do niczego potrzebne. Jakiś czas temu ktoś pierdolił na moim Instagramie bzdury o gościu, którego pokonałem, o Vince’u Pichelu. Skasowałem jego komentarze i powiedziałem, żeby zjeżdżał. Nie potrzebuję tego gówna na swoim Instagramie.
Mam trochę więcej klasy. Jestem już dorosły, 32 lata na karku. Nie jestem, kurwa, w liceum, żeby kogoś zaczepiać i robić zamieszanie. To nie mój styl.
Jeśli zarabiasz pieniądze na tym, że atakujesz innych, masz dzięki temu więcej śledzących w mediach, dobra twoja. Ja jednak nie jestem w tym dobry, to nie mój styl i nie zamierzam udawać.
Nie wiem, dlaczego inni spędzają tak dużo czasu w sieci. Nie oceniam nikogo, nie wydaję wyroków. Po prostu nie wiem. Ja pokazuję tylko, co dzieje się w moim życiu. Walczę i łowię ryby. Przed rybami i po rybach trenuję.
https://www.instagram.com/p/BsA_wvkAO3J/
Gregor Gillespie ma już na koncie pięć zwycięstw pod sztandarem UFC – w tym cztery ostatnie odniesione przed czasem – a pomimo tego nie miał jeszcze okazji mierzyć się ze znanymi nazwiskami. Zdaje sobie doskonale sprawę, że brak gadulstwa z jego strony może stanowić pewną przeszkodę w drodze po najwyższe cele, ale nie ma z tym żadnego problemu.
Jasne, mogą to opóźnić – ale poczekam na swoją kolej.
– powiedział Amerykanin.
Jeśli ciągle wygrywasz, dochodzisz do punktu, w którym jeśli wygrasz kolejną walkę, dostajesz titleshota. Nie prosiłem o to jeszcze, bo nie pokonałem wystarczająco wielu gości. Nie będę siedział i marudził, że, o mój Boże, nie dostałem walk, które chciałem. Dostałem wszystkie walki, jakie chciałem. Nie doszedłem do punktu, w którym mogę czegokolwiek oczekiwać, więc nie narzekam. Jestem, gdzie powinienem być.
Jeśli będę wygrywał, dojdę w końcu tam, gdzie chcę. Taki jest plan. Jeśli dojdzie do takiej sytuacji, że każą mi wyzwać kogoś do walki, wyzwę gościa, który ma pas. Do tego czasu jednak nie ma sensu wyzywanie kogokolwiek do walki.
Do akcji Gregor Gillespie powróci już w sobotę, podczas gali UFC on ESPN+ 1 w Brooklynie krzyżując pięści z Yancym Medeirosem. Jak ocenia rywala? Czego spodziewa się po walce?
Nie rozmawiam o rywalach. Nigdy tego nie robię.
– uciął temat Gift.
Mogę tylko powiedzieć, że będę gotowy i jestem pewien, że on też będzie gotowy. Spodziewam się wojny i na wojnę się przygotowałem. Jeśli nie będzie wojny, ucieszę się – jeśli będzie wojna, jestem gotowy. Tyle mogę powiedzieć. Nie rozmawiam o rywalach i trzymam się tego jak religii od początku kariery – i zmieniać tego nie zamierzam.
Skąd takie podejście?
Gdy byłem jeszcze dzieciakiem i robiłem zapasy, tata powtarzał mi, żeby nie lekceważyć nikogo.
– wyjaśnił Gregor.
W szkole średniej nauczono mnie, żebym skupiał się bardziej na sobie niż na analizowaniu rywali. Moi trenerzy oglądają rywali, przygotowują plan na walkę, odpowiednio mnie trenują. Nie przesiaduję tam, mając obsesję na punkcie tego, co zrobią rywale. Czy Yancy jest naprawdę mocny? Z całą pewnością. Nie przesiaduję jednak, oglądając jego walki i nie opowiadam potem o nim. Skupiam się na sobie, na swoich założeniach.
*****