GSP: „Jeśli powrócę, to nie dla zemsty”
Legendarny Georges Saint-Pierre nadal przebywa na sportowej emeryturze, ale wydaje się, że okoliczności przyrody zaczynają powoli sprzyjać jego powrotowi.
Jeden z najlepszych kanadyjskich sportowców w historii, Georges Saint-Pierre, zawiesił rękawice na kołku po tym, jak w listopadzie 2013 roku na UFC 167 po raz dziewiąty obronił pas mistrzowski kategorii półśredniej, pokonując na pełnym dystansie Johny’ego Hendricksa. Jak wtedy tłumaczył, potrzebował przerwy od stresującego, pełnego wyrzeczeń życia mistrza.
Swój powrót uzależniał w głównej mierze od zaostrzenia polityki antydopingowej w UFC, co na naszych oczach właśnie się dzieje. Jego trener, Firas Zahabi coraz śmielej mówi o tym, że GSP prawdopodobnie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w zawodowym sporcie. Mistrzowskie aspiracje klubowego kolegi Kanadyjczyka, Rory’ego MacDonalda, które stanowić mogły przeszkodą na drodze do powrotu Rusha do oktagonu, przestały istnieć, bo Red King podczas UFC 189 nie sprostał Robbiemu Lawlerowi. Kilka dni temu twitterowych spekulacji na temat comebacku Kanadyjczyka i walki z panującym obecnie mistrzem dywizji półśredniej, którą śmiało można byłoby przyozdobić motywami zemsty, nie było końca.
W rozmowie z LaPresse St. Pierre rzucił nieco światła na tę gmatwaninę domysłów, faktów i plotek, odnosząc się do ostatniej potyczki MacDonalda z Lawlerem.
Kluczowe pytanie brzmi, czy chcę pomścić mojego przyjaciela Rory’ego MacDonalda po jego porażce z Robbiem Lawlerem. Prawdą jest, że bardzo mnie ona boli. To było trudne, bo uwielbiam Rory’ego. Myślałem, że wygra to starcie, ale niestety, Lawler również był świetnie przygotowany. Nie tylko wygrał, ale znokautował Rory’ego. Nie sądzę, że to zamyka szanse Rory’ego na zostanie mistrzem. To po prostu nie był jego czas.
Zapytany o swój powrót, GSP nie udzielił odpowiedzi od razu, starannie najpierw układając ją w głowie.
Jeśli wrócę, to nie będzie to dla zemsty. Promocja walk opiera się na uczuciach, ale nie zwycięża się ich uczuciami tylko logiką i codzienną pracą. Jako sportowiec muszę patrzeć na to logicznie i bez emocji. Nie mogę pozwolić, by rządziły mną emocje, bo to prowadzi do błędów i porażki.
Jeśli powrócę, nie muszę być tylko dobry, muszę być lepszy, niż byłem wcześniej. Dlatego utrzymuję formę. Zmieniłem wiele rzeczy w moim życiu i wszystko teraz jest dobrze. Nie powrócę dla pieniędzy. Jeśli zdecyduję się znów walczyć, będzie to spowodowane moją miłością do sportu i chęcią osiągnięcia sukcesu. Nie chcę powrócić, jak niektórzy inni sportowcy, i zrobić z siebie głupca. Jeśli powrócę, sprawdzę wcześniej, na co mnie stać, a moi trenerzy nie dopuszczą mnie do walki, jeśli nie spełnię ich oczekiwań.
Rush, którego popularność w Kanadzie nadal jest nieprawdopodobnie duża, zdaje sobie doskonale sprawę z ryzyka, jakie wiąże się z jego ewentualnym powrotem.
To oczywiste, że jeśli powrócę do oktagonu, będę miał więcej do stracenia niż do zyskania. To byłoby bardzo ryzykowne, ale nadal miałby coś do ugrania. Prawdę mówiąc, teraz nie jest idealny moment na powrót. Ale jeśli się zdecyduję, spokojnie, dam znać!
Jedna legenda MMA już powróciła – czy wkrótce powróci kolejna?