GSP: „Ortiz kiedyś podarował mi wódkę”
Nie wiadomo, czy Georges Saint-Pierre wróci do MMA, ale za każdym razem, gdy zabiera głos – świat MMA zamienia się w słuch.
Georges Saint-Pierre nadal pozostaje poza sportem i konia z rzędem temu, kto jest w stanie określi, kiedy (czy) Kanadyjczyk powróci do oktagonu. Nie zmienia to faktu, że nadal ten najlepszy w historii zawodnik kategorii półśredniej ma wiele do powiedzenia na tematy związane z MMA, przyciągając masę dziennikarzy wszędzie tam, gdzie się pojawi.
Ostatnio Rush zawitał do Las Vegas, gdzie trenował z doskonałym kickbokserem z Glory, Niekym Holzkenem. Przy okazji porozmawiał też z dziennikarzami.
Kanadyjczyk, który zszedł ze sceny w 2013 roku po dwunastu zwycięstwach z rzędu, stwierdził, że jego największą inspiracją pozostawał zawsze Royce Gracie.
Byłem męczony w szkole i dlatego rozpocząłem treningi MMA. Zawsze byłem mniejszy i młodszy niż inni gości, którzy mnie zaczepiali. Widząc gościa takiego jak Royce Gracie, który ważył 77 kilogramów, a walczył z tymi gigantami – bo wtedy nie było żadnych kategorii wagowych – wyobrażałem sobie siebie walczącego z agresorami w szkole. To było dla mnie inspirujące.
Saint-Pierre wybrał też zawodnika, którego walki lubił oglądać najbardziej – i jego wybór może trochę zaskakiwać.
Jednym z moich ulubionych zawodników do oglądania był Tito Ortiz. Był bardzo charyzmatyczny. Zawsze staram się być przykładem dla innych, ale moimi ulubionymi zawodnikami zawsze są ci źli goście. Wolę Lorda Sitha niż Jedi. Ortiz zrobił dla sportu bardzo dużo, powinien być legendą. Poszerzył świadomość o sporcie. Gdy go oglądałem, nikt go nie lubił, bo uchodził za aroganckiego gościa, kopał te groby po zwycięstwach, ale ja go lubiłem.
Gdy spotkałem go pierwszy raz, prawie nie mówiłem po angielsku. To było w Mandalay Bay, on pewnie tego nie pamięta. Zobaczyłem go w windzie, wychodził z after party i dał mi butelkę wódki, bo wygrałem tego wieczora walkę. Dla mnie było to coś niesamowitego, bo to był mój idol. Był dla mnie bardzo miły, a wcale nie musiał tego robić.
Ortiz jest naprawdę miłym gościem, gdy się z nim rozmawia. Niektórzy zawodnicy czasami muszą po prostu podchodzić emocjonalnie do rywali, żeby się nakręcić, żeby zdobyć dodatkową energię. Ja tego nie potrzebowałem, nie potrzebowałem emocji. Nie nienawidzę swoich rywali. Jednych nie lubię bardziej niż innych, innych lubię bardziej niż innych, ale staram się nie związywać z nimi emocjonalnie. Niektórzy jednak tego potrzebują, ale to nie znaczy, że są złymi osobami. Na przykład Conor McGergor to nieprawdopodobnie miły gość, jeden z najmilszych gości na świecie, jeśli się go spotka. Tak samo Tito Ortiz, Chael Sonnen.
Gdyby wszyscy byli tacy, jak ja, to byłby bardzo nudny sport – „cześć, cześć, walczę z bardzo dobrym przeciwnikiem…”. To byłby wtedy najnudniejszy sport na świecie. Gdyby jednak wszyscy byli tymi złymi, też byłoby źle. Potrzeba tych dobrych i tych złych.
Poproszony o opinię na temat współpracy UFC z Reebokiem, GSP zaznaczył, że od wielu lat jest związany z markami Under Armour i Hayabusą i w tym kontekście rzeczona umowa byłaby problematyczna, ale w pełni ufa swojemu managementowi, do którego zadań należałoby – w scenariuszu, w którym zdecydowałby się powrócić – znalezienie najlepszego rozwiązania.
Rush przekonywał też, że od dawien dawna zwracał uwagę na problem dopingu w MMA.
Zapytaj kogokolwiek w UFC, kto mnie zna. Mówiłem to od wielu lat. A oni odpowiadali: 'Naprawdę? Jesteś tego pewien?’. 'Tak, jestem k*** pewien.’ Byłem zły, nic się nie wydarzyło. Mówiłem to od bardzo dawna.
Podobają mu się podjęte ostatnio kroki, które mają na celu walkę z nielegalnym wspomaganiem, ale czeka na konkretne jej efekty.
Jeśli naprawdę zrobią to, o czym mówią, czekają nas duże zmiany w sporcie. Niektóre gwiazdy upadną, inni awansują. Zobaczycie. Jeśli zrobią to prawidłowo, czekają nas duże zmiany.
Były dominator kategorii półśredniej, który skończył właśnie kręcić najnowszego „Kickboksera” u boku m.in. Jeana Claude van Damme’a, wypowiedział się także na temat zwolnienia z UFC Jacoba Stitcha Durana.
Jestem teraz bogaty. Kilka lat temu nie zarabiałem takich pieniędzy. Łatwo mogliby mi powiedzieć: 'Naprawdę? Źle o nas mówisz? Wylatujesz!’. Wielu zawodników jest w podobnej sytuacji. Myślą tak samo jak ja, ale nie mają takiej pozycji jak ja. Nie muszę więcej walczyć. Jeśli nie chcę walczyć, nadal jestem bogaty, szczęśliwy. Nie potrzebuję już tego. Może bym chciał, ale nie muszę walczyć.
To ciężkie życie. Ci goście nie zarabiają dużo pieniędzy, więc muszą trzymać język za zębami. Jeśli powiedzą, co myślą… widzieliście, co stało się w sprawie Reeboka. Jeśli mówisz negatywnie o niektórych sprawach, wylatujesz.
Niektórzy z tych gości muszą zarabiać. Rozumiem ich i jestem w tej samej sytuacji. Ale teraz jestem w miejscu, z którego mogę mówić, co myślę. Nie chodzi o brak szacunku. Nie podaję nazwisk ani nic, ale to jest problem. Mówię za bardzo wielu ludzi. Zaufajcie mi.
Komentarze: 1