Frankie Edgar: „Jestem wkurzony”
Wygląda na to, że Frankie Edgar ma dość czekania na upragnionego tittleshota.
Mogący pochwalić się pięcioma wiktoriami z rzędu, Frankie Edgar, w dość ordynarnych słowach skomentował postawę UFC wobec tego, iż nie dostał jeszcze swej walki o tytuł. Wielu obserwatorów MMA z całego świata twierdzi, iż 34-letni Amerykanin, nokautując w niecałe dwie i pół minuty Chada Mendesa, zapewnił sobie pierwszeństwo do walki o pas z nowym jego posiadaczem, Conorem McGregorem.
Sytuacja jest jednak skomplikowana, ponieważ Irlandczyk, nokautując na UFC 194 wieloletniego dominatora dywizji, Jose Aldo, zapewnił sobie świetną pozycję w negocjacjach i to on rozdaje teraz karty. Organizacja bowiem zdaje sobie sprawę z jego potencjału marketingowego i jej włodarze czekają na jego ruch – Notorious ma do wyboru bronić po raz pierwszy pasa dywizji piórkowej, najpewniej właśnie naprzeciwko Edgarowi, lub też przejść wyżej i zmierzyć się z mistrzem kategorii lekkiej, Rafaelem dos Anjosem.
Tak czy siak, Edgar musi czekać na podjęcie ostatecznej decyzji przez obóz McGregora. Nie za bardzo mu się to podoba, o czym postanowił opowiedzieć Arielowi Helwaniemu na łamach The MMA Hour.
Na pewno jestem wkurzony. Jestem już tutaj naprawdę długo, pukam już do drzwi, za którymi stoi tittleshot już od jakiegoś czasu. Zaczęło się ze Swansonem. Cub miał obiecane, iż jeśli mnie pokona, dostanie walkę o tytuł. Tymczasem to ja wyszedłem zwycięsko z tego pojedynku, skończyłem go w dominujący sposób i nie, nie jestem nawet brany pod uwagę jako pretendent, zostałem odsunięty na bok. Przyjmuję to ze spokojem. Wszystko traktuję ze spokojem, naprawdę uważam, że przekładam lojalność wobec firmy nad swoje poglądy, ale to wszystko nie układa się w sposób, jakiego bym sobie życzył.
Popularny The Answer nie ma zamiaru jednak załamywać rąk z powodu całej, niejasnej sytuacji wokół niego.
Jestem tam. Jestem już na miejscu. Nie jestem jednym z tych gości, którzy będą siedzieć i płakać. Ludzie przez całą karierę powtarzali mi „jesteś zbyt cichy, trzeba coś mówić”, ale w momencie, w którym coś powiesz, to jesteś, kurwa, płaczkiem. Ludzie mówią, że muszę porozmawiać z Daną i Lorenzo, bo uważają, że oni w ogóle mnie nie słuchają. Co ja mam zrobić, wrzeszczeć i krzyczeć? Co ja mogę? Dana i Lorenzo doskonale wiedzą, czego chcę. Ludzie gadają: „Musisz do nich zadzwonić”. Oni, kurwa, wiedzą, czego chcę. Po co mam im przeszkadzać? W jakim celu? Żeby powiedzieli mi „nie”? Żeby obiecali mi coś jednego dnia i następnego wycofali się z tego? Dajcie spokój.
Ostatecznie, Edgar nie ma jednak dobrych przeczuć co do tego, czy dostanie swojego tittleshota.
Nastawiam się na najlepsze, spodziewając się najgorszego. Tak, spodziewam się najgorszego.