Frank Mir: „Gdyby Hunt mnie poddał, może pomyślałbym o emeryturze”
Frank Mir opowiada o przerwaniu w walce z Markiem Huntem, wykluczając jednocześnie możliwość zakończenia kariery.
Frank Mir ostatecznie rozwiewa wątpliwości na temat przerwania jego walki z Markiem Huntem na gali UFC Fight Night 85.
To było dobre przerwanie.
– stwierdził Amerykanin w programie The MMA Hour.
Nie odpłynąłem, ale nie miałem kompletnie orientacji, więc efektywność, z jaką mógłbym się bronić, była w tym momencie bardzo niska.
To był zdecydowanie najmocniejszy cios, jaki przyjąłem w swojej karierze. Błyskawicznie poczułem, jakbym był pod wodą. Światła nie zgasły, ale przez dobre 10-15 sekund wszystko się kręciło.
Po tym, jak Mir powrócił do oktagonu w 2015 roku, notując dwa efektowne zwycięstwa – nad Antonio Silvą oraz Toddem Duffeem – wydawało się, że może to być renesans jego kariery. Jednak w kolejnym pojedynku 36-latka utemperował Andrei Arlovski, a teraz kolejną porażkę zafundował mu Hunt. Amerykanin nigdzie się jednak nie wybiera.
Biłem się z Markiem Huntem i zostałem trafiony jego ciosem. To tak, jak być złapanym w poddanie przeze mnie. Gdyby wciągnął mnie do gardy i poddał balachą, może pomyślałbym o przejściu na emeryturę.
Przede wszystkim nie miałem nikomu nic do udowodnienia. Nie zacząłem tego sportu, żeby wygrywać nagrody czy tytuły. Lubię mieszane sztuki walki, lubię trenować, lubię ten styl życia. Cały czas chcę stawać się lepszy. Dlaczego nie walczyć dalej? Gdy powiedzą mi, że więcej nie daję rady, wtedy zostawię to.