„Francja przestaje być francuska, mówiąc wprost” – Martin Lewandowski i Marian Ziółkowski bez ceregieli o paryskim „pie*dolniku”
Martin Lewandowski i Marian Ziółkowski nie mają wątpliwości po wizycie w Paryżu na KSW 93 – Polacy nie mają się czego wstydzić!
Nie byli pod wrażeniem Paryża Marian Ziółkowski i Martin Lewandowski, którzy miniony weekend spędzili w stolicy Francji – ten pierwszy walcząc w co-main evencie, a ten drugi organizując galę KSW 93.
W drodze do gali Golden Boy został zapytany na Kanale Sportowym o swoje wrażenia z pobytu w Paryżu.
– Dopiero odczułem to, jak wyszedłem na ulicę – powiedział Marian o różnicach względem Polski. – Pojechaliśmy z dziewczyną przez miasto francuskie, to powiem wam, że… Można przeklinać? Jest pierdolnik. Jest pierdolnik na ulicach.
– Jak chodzimy teraz po tych francuskich ulicach, to jest… kurde, no powiem wam, że Polacy nie doceniają tego, co mają u siebie. To jest niesamowite.
– Czemu w Polsce wielu ludzi – oczywiście nie mówię, że wszyscy – ale duża część ma taki kompleks Zachodu? Naprawdę, ci, którzy mają pewne poglądy ideowe i nie myślą racjonalnie, tylko myślą przez pryzmat idei… Ich trzeba wysłać do Francji i niech sobie tu pomieszkają. Zobaczą, co tu się dzieje. Naprawdę Polskę trzeba doceniać.
– Byłem w Brazylii dwa miesiące, w Rio de Janeiro, a powiem wam, że tutaj chodząc po ulicy, troszeczkę bardziej czuję takie napięcie. Bałbym się na przykład wieczorem puścić Ewelinę na miasto. Naprawdę bałbym się ją zostawić. Nie powinno tak być, że chodzisz po europejskim kraju i nie do końca czujesz się bezpiecznie.
Także sportowo eskapady do Paryża Marian Ziółkowski nie będzie miło wspominał. We wspomnianym co-main evencie gali KSW 93 przegrał bowiem przez techniczny nokaut – na skutek kontuzji barku – z Wilsonem Varelą.
Okazuje się tymczasem, że zachwycony stolicą Francji nie był też Martin Lewandowski. W rozmowie z Arturem Mazurem w magazynie Klatka po Klatce niesłynący nigdy z konserwatywnych poglądów polski promotor przyznał, że kontrasty, jakie można zaobserwować w Paryżu, są gigantyczne, konkludując, że absolutnie w Polsce nie mamy się czego wstydzić.
– Nie powinniśmy mieć żadnych kompleksów – powiedział Martin. – Żyjemy w za*ebiście pięknym, fajnym, ciekawym kraju. Bezpiecznym.
– Nawet jeżeli (w Polsce) są te kontrasty, to te kontrasty są na kompletni innym poziomie. Rzeczywiście Francja przestaje być francuska, mówiąc wprost. Zaczyna się ta perspektywa bardzo mocno zmieniać.
– Najgorzej, że właśnie dzieje się – mam wrażenie i tak nam ludzie opowiadają – coraz gorzej. Szkoda, bo to jest przecież tak kapitalny kraj, z taką historią. Nie wiem, co ten rząd obecnie tutaj robi, jaką politykę mają, ale widać, że to idzie z roku na rok w coraz gorszą stronę.
– Też nasza lokalizacja hotelowa jest spowodowana jednym prostym powodem – aby było jak najbliżej hali (Adidas Arena). Ta dzielnica to nie jest też… Jesteśmy na obrzeżach Paryża, więc im dalej od tego centrum, to jest coraz mniej ciekawie, już tak mówiąc bezpośrednio i obrazowo.
– To jest przykre. Jak patrzę, jak organizacyjnie oni funkcjonują, to się zastanawiam, jak ta olimpiada będzie funkcjonować, bo naprawdę jestem pełen (obaw). Na wielu różnych poziomach doświadczam jakichś kompletnie absurdalnych… Jakiegoś takiego totalnego braku poczucia odpowiedzialności, zorganizowania. Dziwne.
– Żyjemy też w bardzo dziwnych czasach. Pewnie każde pokolenie mogłoby to powiedzieć, a nasi rodzice czy nasi dziadkowie to w ogóle powiedzieliby, że my i tak mamy pełen luz. Wiadomo, nie mamy tych doświadczeń wojennych, komunistycznych.
– Natomiast to, co się dzieje tutaj i z wojną, i z ilością imigrantów, jak świat się dziwnie przetasowuje, to tu jest to odczuwalne bardzo mocno. Mam wrażenie, że kompletnie sobie to państwo nie radzi z tym tematem, bo to przecież nie są rzeczy, których się nie da rozwiązać. Rozumiem, że to nie są szybkie, proste decyzje, ale mam wrażenie, że oni rozkładają ręce i mówią „no tak już jest”. I to mnie dziwi.
Martin Lewandowski przyznał, że organizacja gali KSW 93 – a konkretnie współpraca z francuską komisją oraz agencją antydopingową – do najprzyjemniejszych nie należała. Konstatuje, że skoro Francuzi gubią się już na tak prostym odcinku jak organizacja gali, to nie wróży to dobrze pod kątem rozwiązania znacznie poważniejszych problemów – tych społeczno-politycznych.
– Widzę to na tym takim organizacyjnym poziomie KSW, więc jeśli oni nawet tutaj nie kumają pewnych rzeczy, to jeżeli (mówimy) o problemie imigrantów, koczowników, to w ogóle już dla nich jakaś absurdalna rzecz do pokonania – ocenił.
Polski promotor zapowiedział, że powrót do Francji jest planowany na przyszły rok.
Cała rozmowa poniżej.
Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z 3X ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – KAŻDY DO 100 ZŁ
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
W końcu jakaś sensowna wypowiedź.
U nas jeszcze jedna kadencja bandy PiSu i byłoby podobnie. Mafia Kaczyńskiego z Rauem i Wawrzykiem na nielegalnych wizach przeczołgała imigrantów z dalekiego wschodu w liczbie kilku milionów. Mając mordy pełne frazesów jak to bronią granic murem „z tektury”. Już we wszystkich polskich dużych miastach mamy kolorowe całe chmary miganych Libańczyków i innych tego typu nacji. A ogłupiona ściana wschodnia jeszcze dalej głosuje na tych parszywych pisowskich przestępców.
Ładny masz stres pourazowy po małym Jarku. Lepiej martw się obecnym lewactwem bo jest czym.
Smutnego szura warto posłuchać, szczególnie gdy lewactwo w Polsce dawno tonie
Takie gadanie. U nas w Polsce nie widać aż tylu koczowników bo jest pełno pustostanów w których śpią. Ale jak przychodzi lato to u nas w Trójmieście jest wylęgarnia tego. Co do bezpieczeństwa, miałem kiedyś okazję chwilę spędzić w Krakowie i w Łodzi. Szczególnie Kraków , można wyłapać za ubiór …gwiazdę firmy converse lub za zwykła koszulkę w biało-czerwone pasy , w życiu takiej patoli nie widziałem jak w Krakowie a miałem okazję kiedyś mieszkać w Norwegii gdzie pełno ciapatych.
Gdzie w trójmieście? Chyba w największych melinach nie uczęszczanych przez normalnych ludzi :)
W Gdyni pracuję od 15 lat , dworzec główny i okolice to chyba największa ostoja meneli. W Sopocie mieszkałem od urodzenia i do teraz czesto tam jeżdżę, to dworzec i okolice to samo , a szczególnie okolice tego sklepu nocnego przy dworcu od strony urzędu miasta . Już nie mówiąc o mocnaciaku w weekendy :)
Jeszcze można dodać że w Gdyni po całym mieście nawet koło portu i po samym centrum chodzą rodziny dzików z którymi miasto sobie nie radzi. Nie dawano nawet na Chyloni jakąś starsza kobietę dzik poturbował. Na świętojańskiej jak posadzili kwiatki to w ten sam dzień je dziki rozkopały .