Fabricio Werdum – człowiek szczęśliwy
Fabricio Werdum opowiada o pierwszej i prognozuje drugą walkę z Cainem Velasquezem, wskazuje rywala, z którym najchętniej zmierzyłby się później.
Ciężko na to pracował, ale opłaciło się. Jeśli istnieje zawodnik, który w każdym wywiadzie wygląda na najszczęśliwszego człowieka na świecie, to bez wątpienia jest nim mistrz kategorii ciężkiej UFC, Fabricio Werdum.
W wieku 38 lat, trzynaście lat po rozpoczęciu zawodowej kariery, Brazylijczyk wdrapał się na sam szczyt, odbierając w czerwcu zeszłego roku pas mistrzowski Cainowi Velasquezowi na gali w stolicy Meksyku.
Wiedziałem, że wyjdzie bardzo ostro, wiedziałem to. Taki jest styl Caina Velasqueza. Wychodzi tam, żeby zabić rywala za każdym razem. Wiedziałem to, więc tylko czekałem, bo gdy przyjeżdżasz do Meksyka na dwa tygodnie przed, to jest szaleństwo, czujesz, jakbyś umierał. Wiedziałem, że idzie bardzo ostro, bardzo mocno, więc myślę: „OK, nie ma problemu, muszę tylko poczekać na swój moment”. I miałem swój moment w trzeciej rundzie.
– zdradził Brazylijczyk w rozmowie z MMAInterviews.
Tamtego wieczora Vai Cavalo zademonstrował wyższość nad Amerykaninem w każdym elemencie, wieńcząc swój występ ciasno zapiętą gilotyną, po której reprezentantowi American Kickboxing Academy nie pozostało nic innego, jak odklepać i oddać pas mistrzowski lepszemu rywalowi.
Wkrótce Velasquez będzie miał jednak okazję, aby przekonać wszystkich niedowiarków, że jego porażka była wynikiem nie tyle różnicy w umiejętnościach, ale błędu na etapie przygotowań – a mianowicie zbyt późnego wyjazdu do miasta Meksyk, położonego wysoko nad poziomem morza, co miało fatalnie odbić się na kondycji słynącego z żelaznej wytrzymałości zawodnika. Obaj zmierzą się bowiem ponownie 6 lutego na gali UFC 196 w Las Vegas.
Myślę, że w drugiej walce, w rewanżu zrobi to samo. Myślę, że nie zmieni wiele w planie na walkę. Pamiętam, że gdy oglądałem walkę ponownie, Javier (Mendez, trener Velasqueza – dop. red.) krzyczał: „Przewróć go, przewróć go!”, Daniel Cormier mówił to samo, ale to mi się podobało, bo Daniel Cormier jakieś cztery albo pięć lat temu, gdy trenowałem z nim, pokazał mi tę obronę przed obaleniami. To mój dobry przyjaciel, zawsze gdy go widzę, żartujemy. Lubię Daniela Cormiera, bo zawsze jest w stosunku do mnie taki sam. Nie jest tak, że jak jest z Cainem Velasquezem, to jest inny. Nie – jest taki sam. Żartuje, nie ma problemu, wszystko jest dobrze.
Podopieczny Rafaela Cordeiro nie ukrywa, że jego celem jest obecnie zostanie najlepszym ciężkim w historii sportu. I wie, w jaki sposób tenże cel osiągnąć.
Po walce z Cainem Velasquezem podobałby mi się pojedynek z Jonem Jonesem. Dlaczego nie? Jest dobry, jest duży. Dla mnie jest zawodnikiem wagi ciężkiej, powtarzam to w każdym wywiadzie. Jest ciężkim, tylko zrzuca wagę na swoje walki. Ale to duży gość, wzrostu takiego jak ja.
Zdobycie tytułu mistrzowskiego stało się punktem zwrotnym w karierze Brazylijczyka. Jest teraz rozchwytywany. Nie może opędzić się od zaproszeń na seminaria, za które otrzymuje obecnie kilkukrotnie lepsze wynagrodzenie niż za czasów, gdy na swoich biodrach nie miał jeszcze pasa mistrzowskiego.
Wszystko się zmieniło, seminaria, sponsorzy, wszystko – ale ja się nie zmieniłem. Nie lubię, gdy goście, którzy zostają mistrzami, stają się zarozumiali. Jestem cały czas normalnym człowiekiem.
Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że to z UFC związane są najlepsze chwile w życiu Brazylijczyka. Dawno temu Werdyn wstrząsnął światem MMA, serwując legendarnemu, uznawanemu przez wielu po dziś dzień za najlepszego w historii Fedorowi Emelianenko pierwszą prawdziwą porażkę.
Gdy dziś, z perspektywy czasu patrzy na obie te walki, a więc tamto starcie z Rosjaninem i ostatni pojedynek z Velasquezem, nie ma wątpliwości…
Ludzie pytali mnie o to przed walką, przed walką z Cainem Velasquezem, i mówiłem, że nie wiem, walka się jeszcze nie odbyła, ale teraz… bardziej wyjątkowa była ta z Fedorem. Walka z Fedorem to najlepszy moment mojego życia. Ta z Cainem jest też świetna, ale to były inne emocje. Gdy pokonałem Marka Hunta, płakałem, ale teraz (przy walce z Velasquezem – dop. red.) wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem. „Werdum jest arogancki” – nie! Jestem po prostu pewny siebie.
Komentarze: 1