Edson Barboza: „Nie uważam Conora za prawdziwego mistrza – mistrzem zostanę ja, Khabib albo Ferguson”
Kowadłonogi Edson Barboza już w sobotę stanie przed szansą dopisania do swojego rekordu trzeciego z rzędu zwycięstwa.
Rozpędzony zwycięstwami nad mocnymi Anthonym Pettisem i Gilbertem Melendezem, Edson Barboza w sobotę powróci do oktagonu, podczas gali UFC Fight Night 106 w Fortalezie mierząc się z Beneilem Dariushem.
Zapytany w rozmowie z MMAFighting.com, czy nie spodziewał się medialnie mocniejszego nazwiska po wspomnianych wiktoriach, odparł:
Nie, zdecydowanie (Beneil Dariush) jest jednym z najlepszych na świecie. To dobra okazja dla mnie, aby znów dać z siebie wszystko. Wracam po dwóch dużych zwycięstwach i jestem gotowy do walki.
To duże wyzwanie. Jak mówiłem, jest zdecydowanie jednym z najlepszych na świecie. To będzie świetna walka. Trenowałem jak nigdy, jestem gotowy. Jestem gotowy na wojnę.
Słynący z nieprawdopodobnych obrotówek Brazylijczyk jest jedynym zawodnikiem w historii UFC, który kończył rywali kopnięciami na każdej wysokości – na nogi, na korpus i na głowę. I nie zamierza zmieniać się na okoliczność walki z Dariushem.
Taki mam styl. Jestem gotowy, żeby tam wyjść i dobrze się bawić. Czasami próbuję kilku obrotówek, jakichś szalonych kopnięć. I w tej walce nie będzie inaczej.
– zapowiedział Junior.
Próbują szalonych rzeczy w każdej walce i teraz nie będzie inaczej. Bądźcie gotowi i nie mrugajcie, bo możecie przegapić dobrą akcję, może nokaut.
Niesamowita obrotówka na głowę, jaką kilka lat temu Barboza znokautował Terry’ego Etima, po dziś dzień w ocenie wielu uchodzi za najlepsze skończenie w historii organizacji UFC. Zapytany, czy podobny nokaut, jaki kilka miesięcy temu Lando Vannata zafundował Johnowi Makdessiemu, przebił jego kopnięcie, Brazylijczyk nie miał wątpliwości.
Uważam, że mój nokaut to numer jeden w UFC. To moja opinia. Lubię nokauty, jestem wielkim fanem nokautów, mam nadzieję, że wszyscy będą nokautowali wszystkich.
Barboza nigdy nie słynął z ciętego języka, a przez wiele lat pytany o to, z kim chciałby walczyć, odpowiadał, że z kimkolwiek ze ścisłej czołówki. Ostatnimi czasy odrobinę zmienił narrację, zapraszając do tańca między innymi Nate’a Diaza czy Khabiba Nurmagomedova – ale nic z tego nie wyszło.
Pociągnięty teraz za język przez dziennikarza w temacie potencjalnego rewanżu z Tonym Fergusonem, w którym na szali znalazłby się tymczasowy pas mistrzowski, Brazylijczyk nie zawahał się.
Jeśli wygram tę walkę, będę na to gotowy. To byłaby perfekcyjna walka – ja i Ferguson o tymczasowy pas. Uważam, że ta walka miałaby dla mnie sens po tej – ale teraz w 100% skupiam się na tej obecnej.
Obaj zawodnicy spotkali się w grudniu 2015 roku. Brazylijczyk wygrał pierwszą rundę, ale ciągła presja ze strony Amerykanina wydrenowała jego zasoby kondycyjne i ostatecznie po krwawej wojnie odklepał w drugiej rundzie.
Co zmieniłby w rewanżu?
Najważniejsze – odbyć cały obóz przygotowawczy, bo walczyłem z nim w zastępstwie po czterech tygodniach treningów. Byłem w Brazylii. Ale pełny obóz przygotowawczy i brak nielegalnych kopnięć (z pleców w głowę).
Jako że Barboza walczy w kategorii lekkiej, nie mogło zabraknąć też pytania o zasiadającego na jej tronie Conora McGregora, który nie garnie się do powrotu do oktagonu, aby bronić swojego pasa. Zapytany, czy uważa Irlandczyka za prawdziwego mistrza, Brazylijczyk stwierdził:
Stoczyłem w tej dywizji ponad dziesięć walk, ponad piętnaście. Ferguson ma ponad dziesięć walk, Khabib ma ponad dziesięć walk. A Conor ma chyba tylko jedną, a jest mistrzem. Według mnie to nie ma sensu. Nie wiem… Nie interesuje mnie Conor. Nie uważam go za prawdziwego mistrza. Myślę, że mistrzem zostanę ja, Khabib albo Ferguson.
*****