Eddie Wineland: „Walczę, aby spłacić dom i moja żona nie musiała pracować”
Eddie Wineland opowiada o zwycięstwie z Frankiem Saenzem na gali UFC on FOX 20 oraz swoich planach na przyszłość.
Jeszcze w 2014 roku uznawany był za jednego z najlepszych kogucich, ale zaskakująca porażka przez nokaut z Johnnym Eduardo zapoczątkowała najtrudniejszy etap jego kariery. Doznał złamania szczęki, będąc zmuszonym do ponad rocznej przerwy od walk. W głowie zaczęły kołatać mu się myśli o zakończeniu kariery.
Powrócił w lipcu zeszłego roku, ale po bezbarwnym występie został wypunktowany przez Bryana Caraway’a, pomimo tego że walka toczyła się w jego ulubionej stójkowej płaszczyźnie.
Po złamaniu szczęki nie byłem pewien, czy chcę wrócić.
– przyznał Eddie Wineland na konferencji prasowej po gali UFC on FOX, na której efektownie znokautował Frankiego Saenza.
Jedynym powodem, dla którego chciałem kontynuować walkę, był mój 2-letni syn. Chciałem pokazać mu, że gdy zostajesz znokautowany, podnosisz się i idziesz dalej. Wstajesz i ruszasz przed siebie.
Dzisiejsze zwycięstwo jest dokładnie tym, czego potrzebowałem. Miałem chwile zwątpienia podczas tego obozu przygotowawczego – czy nadal chcę to robić? Czy to naprawdę to, co chcę robić? Nie chodzi o to, że nie kocham walczyć, ale te wszystkie urazy… Nie dochodzę już do siebie jak 22-letni chłopiec. Jestem 32-letnim mężczyzną i całe dnie miewam różne bóle, codziennie.
W pierwszej rundzie walki z Saenzem Wineland posłał rywala na deski, ale nie był w stanie go skończyć. Pomimo tego, że przyjął sporo lowkingów, w wymianach pięściarskich był znacznie groźniejszym, łamanym rytmem sprawiając Saenzowi sporo problemów. Druga runda była jednak relatywnie wyrównana i Wineland nie ukrywa, że zdawał sobie sprawę, że w trzeciej musi podkręcić tempo, aby być pewnym zwycięstwa.
Keith (Wisniewski) powiedział (w przerwie przed trzecią rudą), że jest 1-1, bliska walka, zwycięzca trzeciej wygra walkę.
– przyznał Wineland.
Byłem cierpliwy. Nie spieszyłem się i w pewien sposób na niego polowałem. Za pierwszym razem gdy go powaliłem, nie był jeszcze gotowy. Za drugim razem poczułem już, że ma miękkie nogi i wtedy był czas, aby się na niego rzucić.
Zwycięstwo z Saenzem najprawdopodobniej zapewni Winelandowi awans w rankingu kategorii koguciej, w którym jest obecnie sklasyfikowany na 15. miejscu. Pochodzący z Indiany zawodnik nie myśli jednak o żadnych walkach o pas czy nawet celach sportowych. Ma inne priorytety i nie ukrywać, że 50-tysięczny bonus, jaki otrzymał za występ wieczoru, bardzo mu się przyda.
Moim najważniejszym celem jest spłacenie domu, aby moja żona nie musiała chodzić do pracy.
– przyznał Amerykanin.
Muszę być w pracy jutro na siódmą rano, więc wracam do domu i wracam do pracy. Chciałbym jednak, żeby moja żona nie musiała pracować, chciałbym spłacić dom, aby nie musiała wracać do pracy.