Eddie Alvarez zapowiada walkę o miano „najbrutalniejszego zawodnika UFC” z Justinem Gaethje
Eddie Alvarez opowiada o sobotniej konfrontacji z Justinem Gaethje, do której dojdzie podczas gali UFC 218 w Detroit – i zapowiada grzmoty.
W jednej z najciekawiej zapowiadających się walk sobotniej gali UFC 218 w Detroit były mistrz kategorii lekkiej Bellatora i UFC Eddie Alvarez skrzyżuje pięści w krwawo zapowiadającym się pojedynku ze słynącym z nieprawdopodobnej agresji byłym mistrzem WSoF Justinem Gaethje.
Goszcząc w programie The MMA Hour, Alvarez zapewnił, że wie dokładnie, w jaki sposób należy walczyć z Gaethje.
Tak naprawdę nie chodzi nawet o posiadanie planu na walkę.
– powiedział (za MMAFighting.com).
Justin był wstanie wywierać na ludziach presję i zamykać im drogę ucieczki – i robił to naprawdę dobrze. Nie sądzę, żeby przeciwko mnie taka strategia miała zastosowanie, bo jestem sportowcem… A ci goście, z którymi walczył, nie robili tego, co powinni.
Mam odpowiedź na to, na co tamci goście jej nie mieli i jestem bardzo podekscytowany. Nigdy wcześniej nie rozwinąłem się tak bardzo w UFC.
Efektownie walczącego Gaethje otacza obecnie spory medialny zgiełk, podczas gdy notowania Alvareza po dotkliwej porażce z Conorem McGregorem i nie do końca udanej, zakończonej wynikiem no-contest potyczce z Dustinem Poirierem nie są najwyższe.
Filadelfijczyk zamierza jednak wszystko to zmienić sobotniego wieczora w Detroit.
Dla mnie to walka wieczoru. To dla mnie dodatkowa szansa, bo pokonywałem mistrzów prawie każdej organizacji. Od Shinyi Aokiego ze Strikeforce przez Melendeza i Pettisa w UFC, potem w Bellatorze. I tak można wymieniać.
– powiedział Alvarez.
Justin Gaethje niedawno walczył w World Series of Fighting, gdzie miał pas, był kapitanem tej organizacji, trzymał sztandar. To będzie dla mnie kolejny pokonany mistrz, bo na takich też zbudowałem swoją karierę. W tej chwili nie mogę walczyć o pas UFC. Patrzę na to realistycznie i wiem, że teraz nie dostanę takiej szansy, więc ta walka jest najważniejsza.
33-latek nie ma większych wątpliwości co do tego, że Gaethje wyjdzie do walki z identycznym nastawieniem, z jakim wychodził do swoich poprzednich pojedynków – czyli będzie grał ostro.
Zapytany jednak, jak potoczy się pojedynek, Alvarez nie próbował wcielać się w rolę proroka.
Szczerze mówiąc, nie mam, kurwa, pojęcia. Nie mam przy sobie kryształowej kuli. Nie wiem, co się wydarzy. Nie wiem i nie zamierzam okłamywać fanów.
– przyznał.
Powiem jednak tak – to będą, kurwa, fajerwerki, bo przepracowałem mnóstwo czasu podczas tego obozu, aby mieć wyjebane – a im mniej się przejmuję, tym staję się lepszy i lepszy.
Nie mam więc kryształowej kuli, ale mogę powiedzieć fanom, żeby lepiej przygotowali sobie popcorn i napój, bo ta walka to będzie coś wyjątkowego.
Nie wydaje się co prawda szczególnie prawdopodobne, aby zwycięzca tej konfrontacji utorował sobie od razu drogę do starcia o złoto, bo przecież już 30 grudnia podczas gali UFC 219 w Las Vegas w eliminatorze – najprawdopodobniej! – powalczą Khabib Nurmagomedov i Edson Barboza, ale wygrany znajdzie się w ścisłym czubie, a od titleshota będzie go prawdopodobnie dzieliło jedno tylko starcie.
Alvarez, który za czasów występów w Bellatorze i w Japonii sam słynął z piekielnie krwawych walk, koncentruje się jednak teraz na innym tytule.
Zajmuję się tylko tym, na co mam wpływ – a teraz na szali znajdzie się zupełnie inny tytuł. Tytuł 'najbrutalniejszego zawodnika UFC’. To o niego powalczymy 2 grudnia.
*****
Doniesienia: Conor McGregor pobił mężczyznę w barze w Crumlin