Dziennik MMA – 7 października 2014
Najciekawsze wiadomości MMA z Polski i zagranicy z 7 października 2014.
Mendes docenia rolę McGregora, uważa, że Aldo nie jest ekscytujący
Chad Mendes w rozmowie z Arielem Helwanim w The MMA Hour odniósł się do swojej nadchodzącej walki z Jose Aldo oraz osoby Conora McGregora.
O Brazylijczyku:
Myślę, że Aldo znalazł swoją strefę bezpieczeństwa. Jest bardzo dobry w tym, co robi. Stamtąd korzysta z umiejętności, w których jest dobry. Prześlizguje się. Wie, że może być gościem od low kicków. Wie, że może być gościem od jabów. Jeśli się otworzysz, może uderzyć kolanem i cię skończyć. Jednak wielu zawodników nie narzuca mu ostrego tempa, więc nie jest w stanie trafiać tymi szalonymi kolanami. Walczy z dystansu, korzystając z niskich kopnięć i prostych. Jasne, wygrywa, ale to nie jest ekscytujące. Nie kończy rywali. Nie szuka tych skończeń. Chce tylko się prześliznąć, zanotować zwycięstwo i wyjść z klatki.
Jest teraz innym gościem. Ma żonę. Ma małe dziecko. Ludzie mówią, że to zmienia człowieka. W tym sporcie musisz mieć agresję i choć do tego, żeby wyjść i zniszczyć swojego rywala – i może on to stracił.
O Connorze McGregorze:
Szczerze, ten gość pieprzy mnóstwogłupoty, ale myślę, że jest świetny dla sportu. Otwiera oczy wielu ludziom, przyciąga zainteresowanie do dywizji piórkowej i całego UFC. To świetna rzecz. Nie zrozum mnie źle jednak, marzę, by dać mu po pysku.
Dużo gada. Ma umiejętności, żeby to potwierdzić, ale nie jest jeszcze na moim poziomie. Chciałbym zobaczyć go z kimś, kto ma chociaż trochę bazy zapaśniczej. Myślę, że gość taki jaki Denni Bermudez naprawdę by go pokonał. Gość taki jak Clay Guida czy nawet Nik Lentz, myślę, że cała trójka by go bardzo mocno przetestowała i najprawdopodobniej ubiła.
Jednocześnie Mendes nie ukrywa, że jeśli pokona Aldo, najchętniej zmierzy się właśnie z McGregorem, bo ma on najbardziej medialne nazwisko i dzięki niemu mógłby zarobić najwięcej pieniędzy.
Amerykanin ma oczywiście sporo racji we wszystkim, co mówi, ale będąc jednym z niewielu zawodników, których Joe Also skończył, odrobinę niefortunnie jest zarzucać mu bezpieczny styl walki.
Backstrom wyjaśnia swoje zachowanie po porażce
Niklas Backstrom, który na UFC Fight Night 53 został brutalnie znokautowany przez Mike’a Wilkinsona, w wywiadzie po walce wyjaśnił, dlaczego w czasie wywiadu ze zwycięzcą krzyknął do mikrofonu „That’s fucked up!”.
Szwed stwierdził, że był przekonany, iż go… oszukano! Nie mógł się z tym pogodzić i dlatego powiedział, co powiedział i przez długi czas nie chciał wyjść z oktagonu. Przyznaje, że po nokaucie po prostu nie zatrybił odpowiednio szybko.
Bisping dużym underdogiem przeciwko Rockholdowi
Eksperci z zachodu próbują znaleźć przyczynę, dla której opublikowane wczoraj kursy bukmacherskie mocno faworyzują Luke’a Rockholda (1.30) w starciu z Michaelem Bispingiem (3.20).
Niby umiejętności obu zawodników są wszem i wobec znane, ale wyczuwam tu syndrom Błachowicza. Osobiście bowiem zadałbym pytanie – dlaczego bukmacherzy są gotowi płacić aż 1.30 za wygraną Amerykanina?
Weidman i Gustafsson krytykują fanów
Chris Weidman zarzuca Amerykanom, że nie stoją za swoimi zawodnikami tak, jak dla przykładu Irlandczycy, przytaczając przykład z pojedynku Dustin Poirier vs Connor McGregor. Natomiast Alexander Gustafsson po nieudanej dla jego teamu szwedzkiej gali UFC i lawinie krytyki, która się pojawiła, w mowie obronnej napisał, że kibice nigdy nie zrozumieją tego, ile zawodnik musi poświęcić podczas przygotowań do gali, bo 99% z nich, fanów, nie ma żadnego doświadczenia w sportach walki.
Oczywiście, obaj zawodnicy mieli więcej do powiedzenia i nawet niektóre fragmenty były bardzo trafne (dla przykładu, lekko parafrazując Gustafssona: „Zwycięstwo nie czyni zawodnika mistrzem świata, ale porażka nie czyni też z niego ostatniego losera.”), ale krytyka kibiców w sporcie rzadko kiedy wychodzi na dobre. Odnosząc się do pomyj, jakie szwedzcy fani wylali na swoich zawodników po sztokholmskiej gali, Gustafsson tychże „fanów” odnotowuje, co samo w sobie jest już ich sukcesem. Natomiast Weidman chyba nie do końca zdaje sobie sprawę, że kwestia dopingowania albo jego braku jest niezwykle indywidualna i próba przekonywania fanów do bardziej patriotycznego zachowania jest walką z wiatrakami.
Browne nie zamierza nokautować Schauba
Travis Browne, który 6 grudnia na gali UFC 181 zmierzy się z Brendanem Schaubem, podczas sesji pytań i odpowiedzi przed kanadyjską galą UFC Fight Night 54 powiedział, że nie zamierza nokautować swojego rywala – chce, by Schaub poczuł, jak to jest spędzić z nim w klatce trzy rundy. Innymi słowy, Hapa chce dać mu nauczkę za nadmierne gadulstwo.
Czy jestem jedynym, któremu przebiegła przez głowę myśl, że w ewentualnej drugiej i trzeciej rundzie Browne będzie oddychał już rękawami?
Grant nie wróci prędko
TJ Grant, który wygrał pięć kolejnych starć w UFC, ale nie był widziany w oktagonie w charakterze zawodnika od półtora roku, nie wie, czy i kiedy powróci.
W rozmowie z TheGlobeAndMail.com powiedział, że walka o powrót do zdrowia jest szalenie trudna i gdy już wydaje mu się, że jest lepiej, następnego dnia wszystko się pogarsza. Zdecydował zatem, że nigdzie nie będzie się spieszył i da sobie na, powiedzmy, wstrzymanie. Stara się trzymać formę, trenując codziennie, ale o żadnych sparingach nie może być mowy. Chroniczny ból głowy zupełnie to uniemożliwia.
Innymi słowy, nie wygląda to dobrze dla Kanadyjczyka…
Cody Gibson miał przygodę po gali UFC 178
………………….
Nowe zestawienia:
170 lbs: Rousimar Palhares (16-6) vs Jon Fitch (26-6-1) – WSOF 16, 27 grudnia
fot. bleacherreport.com