Dziennik MMA – 13 stycznia 2015
Najciekawsze wiadomości MMA z Polski i zagranicy z 13 stycznia 2015.
Brown zaakceptował walkę z Lombardem, ale…
Matt Brown już za miesiąc powróci do oktagonu przy okazji gali UFC Fight Night 60. Nieśmiertelny nadal jednak nie wie, z kim przyjdzie mu się zmierzyć po tym, jak z walki wypadł Tarec Saffiedine. W rozmowie z Arielem Helwanim Brown poruszył między innymi i ten temat.
Nieśmiertelny nic nie wie ani o tym, z kim stanie w szranki za miesiąc, ani też czy aby na pewno wystąpi na tej gali. W tej ostatniej kwestii nie ma jednak żadnych sygnałów, by jego obecność na UFC Fight Night 60 była zagrożona. Codziennie pyta swojego menadżera odnośnie jakichkolwiek informacji na temat nazwiska swojego rywala, ale póki co – nic nie wiadomo.
Czy Brown ma jakieś preferencje odnośnie przeciwnika? A i owszem! Zdecydowanie chciałby, aby był to zawodnik z czołowej dziesiątki dywizji. Wolałby nawet nie walczyć, niż mierzyć się z jakimś debiutantem w UFC czy fighterem z dołu dywizji.
Chcę walki, która będzie miała sens. Spłaciłem swoje długi, walczyłem ze słabszymi zawodnikami, ciężko pracowałem i nic nie otrzymałem za darmo. Zdecydowanie preferuję kogoś z czołowej dziesiątki, choć nie mam na to żadnego wpływu. Wierzę jednak, że na to zasłużyłem. Wywalczyłem to sobie.
To biznes, a rankingi są ważne. Nie walczymy z kimkolwiek, kiedykolwiek. Długo się tak biłem, aż wywalczyłem sobie mocną pozycję na mapie i chcę kogoś z Top 10. Pokazałem, na co mnie stać i nie zasługuję na nic gorszego. Jestem jednak wojownikiem i nie będę narzekał, jeśli dostanę kogoś innego. Bez względu na to, czy będzie to nic nie znaczący rywal, czy walka mistrzowska, będę gotowy.
Matt przyznał, że niewiedza na temat rywala przeszkadza mu nieco w przygotowaniach w tym sensie, że nie wie, czy trenować pod zapaśnika, mańkuta czy kogoś jeszcze innego.
Tak czy siak, widać, że Nieśmiertelny w końcu zaczął nieco kalkulować, co wydaje się jednak zupełnie normalne. Gdy jesteś na dole, bierzesz, co dają. Gdy jesteś prawie u szczytu, zaczynasz wybrzydzać. Chociaż… nie do końca. Brown opowiedział bowiem też o niedoszłym starciu z Hectorem Lombardem, które miało odbyć się na australijskiej gali:
Dana White zadzwonił, pytając, czy wezmę ten pojedynek, więc odpowiedziałem, że 'jasne!’. Byłem co prawda mocno poobijany i miałem zerwane więzadło w ręce, ale wydawało mi się, że do gali wydobrzeję. Jednak gdy powiedziałem o walce mojemu menadżerowi, wszyscy w klubie stwierdzili, że mi odbiło i że nie ma żadnego sensu walczyć w takim stanie.
Nie jestem biznesmenem tylko fighterem. Jak ktoś do mnie dzwoni i proponuje walkę, to się zgadzam. Gdyby Dana White zadzwonił i zaproponował starcie z jakimś gościem z ulicy, wszedłbym w to. Mamy jednak menadżerów, którzy dbają o część biznesową.
Zapytany o starcie z Robbiem Lawlerem przyznał, że był doszczętnie zdruzgotany porażką.
Po walce na zapleczu był też Anthony Keith z Red Hot Chili Peppers. Kocham go i RHCP, ale wtedy byłem tak załamany, że było mi wszystko jedno. Poświęciłem tak wiele rzeczy, żeby przygotować się do tej walki, że porażkę odczułem wyjątkowo mocno. Nawet nie potrafię opisać tego słowami.
Dodał jednak, że niczego nie żałuje i nie ma sobie nic do zarzucenia. Jak wspomniał, zdarzało się wcześniej, że przegrywał, choć wiedział, że tak naprawdę mógł zrobić więcej, rywal był w jego zasięgu. Wtedy bolało to jeszcze bardziej. Przy walce z Lawlerem tak jednak nie było.
Nieśmiertelny skomentował też raz jeszcze podpisanie kontraktu z CM Punkiem. Jak pamiętacie, wcześniej bardzo krytycznie wyrażał się na temat gwiazdora WWE.
Nie nazwałem CM Punka głupim sportowcem, jak podało ESPN. Powiedziałem, że jest głupi, jeśli myśli, że w swojej pierwszej walce może rywalizować z zawodnikami na poziomie UFC. I trzymam się tego. Powiedziałbym mu to w twarz, gdyby trzeba było.
Poproszony zaś przez Helwaniego o wywołanie kogoś do walki, nie miał pomysłu na rywala, aż w końcu wpadł na Carlosa Condita, z którym walka „byłaby niezwykle emocjonująca”.
Wrażenia z wywiadu? Brown pewny siebie, wie, czego chce, zna swoją wartość. Widać też, że zapowiedź reebokowej kasy uzależnionej od miejsca w rankingu już teraz prowadzi do tego, że zawodnicy kalkulują, z kim im się opłaca walczyć, a z kim pojedynek jest tylko niepotrzebnym ryzykiem.
| naiver |
Sparingpartnerzy Diaza zjadają Pająka na śniadanie
Wiemy od dawna, że Nick Diaz często przygotowuje się do pojedynków wspólnie z doskonałym kickbokserem z Glory, który niedawno spektakularnie znokautował Melvina Manhoefa, czyli z Joe Schillingiem. To jednak nie wszystko. Jak bowiem donosi MMAmania.com, Diaz do walki z Andersonem Silvą przygotowywał będzie się też z jednym z najlepszych kickbokserów na świecie, mistrzem dywizji średniej Glory, Rosjaninem Artemem Levinem (rekord kickboksreski: 84-6-1), który, nawiasem mówiąc, w czerwcu 2014 pokonał wspomnianego Schillinga, rewanżując mu się za porażkę z 2013 roku.
Za sprowadzenie Rosjanina odpowiada Schilling, który jest serdecznym przyjacielem niepokornego stocktończyka.
Chcę ściągnąć Nickowi do treningów najlepszych kickbokserów na świecie. Levin ma podobny wzrost, styl i zasięg jak (Anderson) Silva i myślę, że sparingi z nim bardzo pomogą Nickowi. Levin jest trudny do trafienia, potrafi niesamowicie poruszać głową jak Silva, i jest równie pewny siebie. Poprosiłem go, żeby przyjechał i wpadnie tu kilka razy i wszyscy będziemy razem sparowali.
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że dziesięć sparingów z Artemem Levinem nie zmieni pewnie w większym (żadnym?) stopniu stylu Nicka Diaza (stary pies, nowe sztuczki…), ale to świetna informacja, która podkręca jeszcze bardziej moje oczekiwanie na to starcie. Możliwość sparingów z zawodnikami, którzy stójkowo przeżuwają i wypluwają obecnego Pająka, zawsze w cenie!
Tak, ręce też na ogół nisko, a czasami nawet za plecami.
| naiver |
UFC zawita do Polski w kwietniu?
Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że UFC stoi u polskich bram. KSW nadal duma nad planem na 2015 rok, żaden z polskich zawodników w UFC nie ma zestawionej walki, a Joanna Jędrzejczyk pisze twitty sugerujące, że coś jest na rzeczy. Rozbrykał się także Wojsław Rysiewski, który rzucił nawet możliwymi datami i lokalizacjami: 4 lub 11 kwietnia w Krakowie, Gdańsku lub Łodzi. Zaprzyjaźnieni właściciele hal, widać, wiedzą, czyja ręka ich karmi bardziej.
Ewentualna gala UFC w Polsce byłaby niewątpliwie wielkim wydarzeniem dla nas, fanów. Byłaby też ciekawym doświadczeniem dla KSW i z pewnością moglibyśmy liczyć na masę błyskotliwych wypowiedzi złotoustego Macieja Kawulskiego.
Wybaczcie jednak, że nie zachwycam się perspektywą UFC w Polsce tak bardzo, jak zachwycałbym się jeszcze rok temu. Wiecie, Mauler vs Rumble na stadionie w Sztokholmie przy 35 tys. widzów… Człowiek się zburżujił.
| naiver |
Dillashaw chce Aldo, jeśli McGregor przegra z Siverem
TJ Dillashaw w MMAJunkie Radio powiedział, że z uwagi na brak pretendentów w dywizji koguciej (jego zdaniem Renan Barao nie zasługuje jeszcze na rewanż) chciałby zmierzyć się z Jose Aldo w walce o pas mistrzowski kategorii piórkowej.
Wiem, że chcą dać titleshota (Conorowi) McGregorowi, więc będę trzymał kciuki, żeby przegrał z (Dennisem) Siverem. Nie wiem, w jaki sposób może się to stać, ale jeśli jednak tak by się stało, wyzwę Aldo do walki. Byłoby świetnie być pierwszym, który posiada jednocześnie dwa pasy mistrzowskie.
Hola, hola. Raphael Assuncao za jakieś 3-4 tygodnie powinien wrócić do treningów, więc powiedzmy, że pod koniec kwietnia mógłby walczyć. No, chyba że siedem zwycięstw z rzędu, w tym jedno nad aktualnym mistrzem, nie stanowi sportowej podstawy do otrzymania titleshota?
Dobra, wiem, że nie stanowi. Wszyscy mają biedaka w głębokim poważaniu.
| naiver |
MacDonald już nie wierzy w żadne titleshoty
Rory MacDonald również gościł w The MMA Hour Ariela Helwaniego.
Wyjaśnił, że zgodził się na walkę z Hectorem Lombardem, choć kontrakt nie jest jeszcze podpisany. Sprawiał wrażenia, jakby po prostu nie do końca wiedział, co się tam dalej dzieje – zaakceptował i czeka, co dalej. Powiedział, że nie miał żadnych oporów przed przyjęciem pojedunku, bo nie chciał siedzieć i czekać nie wiadomo jak długo. Uważa, że zestawienie jak najbardziej ma sens, a Lombard jako rywal jest bardzo niebezpieczny.
Zapytany, czy to najgroźniejszy rywal w jego dotychczasowej karierze, wybrnął bardzo sprytnie.
Jest tak groźny, jak każdy z czołowej piątki dywizji. Przekonamy się po walce. Jeśli urwie mi głowę, to pewnie najgroźniejszy.
Przyznał, że bardzo ciężko zniósł informację o tym, że jednak nie otrzyma obiecanego wcześniej titleshota, choć w głowie tliło mu się już wcześniej, że do tej walki o pas wcale nie musi dojść. Tak czy inaczej, o zmianie planów nikt go osobiście nie poinformował, dowiedział się od swojego menadżera (notabene, teraz ma innego, choć z wcześniejszym ma dobre relacje). Wysłał kilka smsów do Dany White po tym, jak dotarłą do niego ta hiobowa nowina, że poszedł w odstawkę, ale szef UFC najpewniej po prostu je zignorował, bo Kanadyjczyk nie dostał żadnej odpowiedzi. Choć – jak zasugerował Helwani – być może Kanadyjczyk pomylił numery. Pamiętający historię z utworami na wejście do walki MacDonalda mogą poczuć się jak w domu…
Rory oglądał drugą walkę Robbiego Lawlera z Johnym Hendricksem i w jego opinii wyraźnym zwycięzcą był ten pierwszy. W ocenie MacDonalda jednak nie było żadnego powodu, by zestawiać ich po raz trzeci.
RedKing zaprzeczył też, jakoby miał jakiekolwiek sygnały, by walka z Lombardem była eliminatorem do titleshota.
Nawet gdyby mi tak powiedzieli, i tak bym im nie uwierzył. Mam to gdzieś. Wyjdę i będę się bił.
Jest już pogodzony z tym, że na starcie o pas będzie musiał jeszcze poczekać, choć nadal dusi w sobie trochę emocji.
Musiałem zmienić nastawienie. Ale jestem teraz spragniony kolejnej walki. Po prostu chcę kogoś skrzywdzić.
Ocenia, że ostatnia walka Hectora z Joshem Burkmanem na pewno nie była najlepszym występem tego pierwszego. Dodał jednak, że to normalne, nie zawsze zawodnicy mogą pokazać się ze swojej najlepszej strony.
Po występie na Metamoris był tak zmęczony, że nie zdecydował się odwiedzić kilku klubów, w których treningi zapowiadał. Mimo to zmienił dość sporo w swoim życiu osobistym – pozbył się smartfona.
Stwierdził, że był od niego dość mocno uzależniony, sięgał po niego w każdej chwili nudy, nawet podczas rozmowy z przyjaciółmi często po prostu coś tam przeglądał. Zaczęło mu to mocno przeszkadzać (trudno się dziwić, Kanadyjczyk wydaje się introwertykiem, a jeśli jeszcze pochłaniała go sieć, to…), więc zdecydował się na zakup starego telefonu komórkowego, w którym część liter wybiera się poprzez potrójne kliknięcie (młodzi nie pamiętają). Nie ma sieci, nie ma e-maili, nie ma map. Czuje się z tym dużo lepiej, czuje, że zrzucił łańcuchy, którymi wiązał go smartfon, choć nie było to łatwe. Teraz jednak więcej rozmawia z ludźmi, czuje się wolny.
Przyznam, że Kanadyjczyk robi na mnie coraz lepsze wrażenie podczas tych wszystkich wywiadów. Jest na swój sposób odrobinę dziwaczny, ale wydaje się bardzo sympatycznym i trochę nieśmiałym człowiekiem. A te wplatane raz na jakiś czas psychodeliczne żarty („Mam ochotę kogoś skrzywdzić”) – jestem pewien, że mające na celu puszczenie oka do fanów widzących w nim psychopatę – są arcymistrzowskie.
Kiedyś zresztą Rory wrzucił na jeden ze swoich profili taki (mniej więcej, cytuję z pamięci) fragment:
Gdy widzę na ulicy piękną dziewczynę, odzywają się we mnie dwa głosy. Z jednej strony chcę podejść, porozmawiać z nią, być miłym. Z drugiej natomiast ciekawi mnie, jak wyglądałaby jej głowa nabita na pal.
| naiver |
Cejudo vs Cariaso na UFC 185
Jak poinformował portal Indiscutido, niepokonany Henry Cejudo (8-0), który spektakularnie zadebiutował w UFC, rozbijając Dustina Kimurę, powróci do oktagonu 14 marca na gali UFC 185. Zmierzy się z byłym pretendentem do pasa mistrzowskiego kategorii muszej (tak, walka będzie w limicie 125 funtów), Chrisem Cariaso (17-6).
Biorąc pod uwagę, że Kamikaze to przede wszystkim kickbokser, który nie słynie ze szczególnie dobrej obrony przed obaleniami, Cejudo będzie tutaj wyraźnym faworytem. Nie będzie odstawał w stójce, a przeplatając uderzenia z olimpijskimi zapasami, powinien zapewnić sobie zwycięstwa, znajdując się tym samym najprawdopodobniej o krok od walki o pas mistrzowski.
I dobrze.
Aktualnie karta walk UFC 185 wygląda następująco:
Anthony Pettis vs Rafael dos Anjos
Alistair Overeem vs Roy Nelson
Henry Cejudo vs Chris Cariaso
| naiver |
White chce rewanżu Diaza z Lawlerem
Robbie Lawler jest obecnie królem wagi półśredniej. Nick Diaz natomiast obecnie jest osobą, która przegrała dwa titleshoty pod rząd w kategorii półśredniej (jeden o pas tymczasowy). Jednak Ruthless nie może ciągle bić się z Johnym Hendricksem, a stocktończyk w przypadku wygranej nad Andersonem Silvą znalazłby się w pozycji, która ewentualnie mogłaby usprawiedliwić jego titleshota („Dostał TSa po pokonaniu lekkiego Penna, więc tym bardziej zasłuży na niego po pokonaniu średniego Silvy!”).
Ponadto w pradawnych czasach Diaz znokautował obecnego mistrza. Próba sensownego uargumentowania tej walki czymś innym niż możliwe zyski (rewanż za galę, która odbyła się jeszcze w 2004 roku, ciągle popularny i ciągle pyskaty Diaz) wydaje się naciągana, prawda? No cóż, Danie to nie przeszkadza, co mnie w zasadzie nie dziwi i nie jestem w stanie go za to potępiać. Na pytanie Chrisa Gaskilla na Twitterze o nagrodzenie w ten sposób Diaza za ewentualne pokonanie Silvy odpowiedział:
Byłoby super zobaczyć kolejną walkę Robbiego i Nicka.
Andersonie Silvo, nie daj się przypadkiem pokonać, bo w wadze półśredniej są sensowniejsi pretendenci!
| Bolt |
………………….
Nowe zestawienia:
185 lbs: Uriah Hall (9-4) vs Ron Stallings (12-6) – UFC Fight Night 59, 18 stycznia
145 lbs: Mirsad Bektic (8-0) vs Paul Redmond (10-4) – UFC on FOX 14, 24 stycznia
125 lbs: Henry Cejudo (7-0) vs Chris Cariaso (17-6) – UFC 185, 14 marca
fot. sports.yahoo.com
Komentarze: 3