„Dużo ludzi o tym wie, ale nikt tego nie powie, bo Mariusz jest cacy” – Różal bez ceregieli o Pudzianie, który „pod żadnym pozorem nie jest lepszym zawodnikiem od Materli”
Marcin Różalski zabrał głos na temat sobotniej wiktorii Mariusza Pudzianowskiego, przemycając pod adresem zwycięzcy sporo mniejszych i większych przytyków, by nie rzec: insynuacji.
Wiktoria Mariusza Pudzianowskiego z Michałem Materlą w walce wieczoru zeszłotygodniowej gali KSW 70 w Łodzi odbiła się niezwykle szerokim echem na nadwiślańskiej scenie MMA.
Dominowały oczywiście przychylne Pudzianowi głosy, w których podkreślano sportowy progres, jakiego dokonał. Komplementów byłemu strongmanowi nie szczędził między innymi Borys Mańkowski, który nie tylko podkreślał ogromny rozwój sobotniego zwycięzcy, ale też jego dokonania w promocji MMA nad Wisłą. Zwracał uwagę, że w wiktorii Mariusza nie było ani grama przypadku.
Z drugiej strony barykady znalazł się Szymon Kołecki, który w kulturalnym co prawda tonie, ale nie szczędził Mariuszowi Pudzianowskiemu przytyków większych i mniejszych, obwieszczając, że pokonanie szczecinianina nie może być żadnym powodem do dumy – pomimo iż sam przed walką wyraźnie go faworyzował.
Jak natomiast na wiktorię Pudziana zapatruje się inny stary znajomy byłego strongmana, Marcin Różalski? O to płocczanina zapytał w najnowszym wywiadzie Jarosław Świątek z portalu MyMMA.pl…
– Oczywiście, że typowałem Michała – powiedział popularny Różal, prywatnie serdeczny kompan szczecinianina. – To nie jest takie jednowątkowe. To nie jest zero-jedynkowe.
– Nadal uważam, że Mariusz nie miał argumentu na Michała. Nie miał. Oczywiście ktoś mi teraz powie: „ten podbródek był argumentem”. Tak. Każdemu to mówiłem – że w walce Mariusz wychodząc do Michała, nie ma na Michała argumentu. Oczywiście – jest to walka i zawsze może się zdarzyć coś, co w ogóle odbiega od norm.
– Może właśnie pójść taki cios, jak poszedł. Mogła pójść kontuzja, gdzie tam się ktoś potknie. Wiesz, o co chodzi. Zdarzyło się tak, jak się zdarzyło i nikt nie ma prawa odejmować Mariuszowi zwycięstwa – bo wygrał. Ale czy jest lepszym zawodnikiem od Michała? Pod żadnym pozorem.
– To jest tak samo, jak ja ubiłem Ferdka (Fernandro Rodriguesa Jr.) – ale czy ktoś mi powie, że ja jestem lepszym zawodnikiem od Ferdka? Nie. W tamtej chwili byłem. Byłem bardziej głodny zwycięstwa, byłem bardziej nastawiony, miałem to coś, ten, kurwa, cel. Może Mariusz miał to samo? Może Michał wykonał coś, co spowodowało, że coś nie zagrało.
Różalski stwierdził, że w klatce nie widzieliśmy prawdziwego Materli. Zwrócił uwagę, że Berserker nigdy nie oddaje pola – a oddawał je w tej walce – zawsze walczy „na kiwce, na zwodzie”, podczas gdy w sobotę stał sztywno, był nieruchomy.
– Następna sprawa… – kontynuował. – Tak, jak Mariusz wyprowadził ten podbródkowy… No nie ukrywajmy, to nie był najszybszy, najdynamiczniejszy podbródkowy typu Manny Pacquiao. To był sygnalizowany cios, widoczny. Zrobił go na patencie, bo najpierw uderzył taki overhand, Michał go przyjął. I może Michała ten overhand lekko podpiął. I Michał zamiast coś zareagować, stał sztywno. Poszła ta ręka, podniósł Michał rękę, a tu poszedł podbródek. Ciężko, żeby ktoś nie padł po takim podbródku.
Płocki Barbarzyńca przypomniał, że w poprzednich walkach Michał Materla wyprzedzał swoich rywali – chociażby Rousimara Palharesa, Paulo Thiago czy Jasona Radcliffe’a – a w sobotę tego zabrakło.
Marcin podkreślił, że Michał miał na sobie znacznie większą presję aniżeli Mariusz. Wszyscy go faworyzowali. Nie wykluczył, że na przebieg i wynik walki wpłynąć mogło rozbicie szczecinianina, który nigdy nie stronił od ostrych wymian.
Stwierdził, że Michał „zrobił bardzo duży błąd, który mógł zdecydować o przebiegu” walki – ale nie wdawał się w szczegóły.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
– Różne teraz takie historie przed i po – powiedział Różalski. – Zawodnicy wypowiadali się, że Pudzian nie ma argumentów. „Ha! I co, skończył go!”. Ja też tak nadal uważam, że nie ma Pudzian argumentów. Wygrał walkę – super. To jest właśnie to, że znalazł ten argument. Ale nadal uważam, że Michał jest lepszym zawodnikiem i tak dalej.
– Kwestia, że tam nie pomagali mu w WCA, że zawodnicy z WCA się jakoś wypowiedzieli anty. Ale poczekaj – teraz mamy takie powiedzenie: przecież mogą go nie lubić! To ktoś kontrę zrobi: „no właśnie, ale on nie jest zupą pomidorową, żeby go nie lubić!”. No tak. No właśnie – i go nie lubią. Mogli mu nie pomagać, bo go nie lubią.
Zawodnik z Płocka w swoje opowieści wplótł też sporo – nazwijmy to – spekulacji, przytaczając bliżej nieokreślone sprawy, tematy i opinie, ale taktycznie szczegóły zachowując dla siebie.
– A jeżeli zagłębimy się w to od dupy strony i tak byśmy pogadali sobie z chłopakami – powiedział – to dużo rzeczy można się dowiedzieć o… różnych osobach. Między innymi o Mariuszu, który nie jest lubianą osobą. I to nie jest jakieś takie moje widzimisię. Ktoś mnie zapyta, czy ja go lubię? Nie, nie lubię. I on nie jest zupą pomidorową, żeby go nie lubić. Tak, oczywiście. I mnie też ludzie nie lubią. I co? Mnie ludzie mają prawo nie lubić, a jego trzeba kochać? Nie.
– A tutaj na przykład on nie jest ich kumplem. Michał jest ich kumplem. No to dziwne, żeby życzyli, kurwa, powodzenia komuś, kogo nie lubią. Taki prosty schemat, a ludzie doszukują się w tym wielkiego wow.
– Mariusz wygrał, nikt mu tej wygranej nie może zabrać. Nikt nie może mu tego odmówić. Pokonał Michała. Sytuacje uboczne, jakie źle wpłynęły na predyspozycję Michała, to już jest Michała widzimisię. Tak jak moje były z Barnette. Nikogo to nie interesuje.
Różalski oddał natomiast Pudzianowskiemu, że nie obnosi się zwycięstwem, nie zachowuje się buńczucznie – po prostu cieszy się z pokonania nadwiślańskiej legendy, do czego ma pełne prawo.
Na przywołanie niedawnych wypowiedzi Pudziana, który w końcu przyznał, że sześć lat temu w starciu z Różalem odklepał, ten ostatni przemycił kilka kolejnych zastrzeżeń względem byłego strongmana.
– Po sześciu latach powiedział, że klepał – stwierdził z przekąsem Marcin. – Po sześciu latach zauważyłem, że gdzieś zrobił sobie filmik w mediach z dzieckiem na rękach, że zbieramy na dziecko, żeby pomóc. Teraz przed galą – gdzie gala była mniej więcej w dzień mamy – życzył nagle życzenia mamom, gdzie wcześniej jakieś takie inne były jego zachowania, i jakieś tam akcje w stosunku do dzieci i jak takie życzenia robiliśmy mamom.
– Dużo ludzi o tym wie, oczywiście nikt tego nie powie, bo Mariusz jest cacy. Nie. Nie jest cacy, nie jest wcale takie święty. Tak samo jak ja. Że pomagam ludziom, to mówią mi, jaki ja jestem, kurwa, dobry. Nie, kurwa, ja nie jestem dobry. Ta moja dobroć to jest płacenie haraczu za to, że jestem właśnie złym człowiekiem. Byłem jeszcze gorszym. Wiesz, o co chodzi. I to tak jest.
– Może w pewnym momencie Mariusz doznał jakiejś metamorfozy, zobaczył, że przy swoim wielkim public relations jak wielkie rzeczy może tworzyć, robić. Od niego nikt nie wymaga złotówki. Bo ja też pomagając… Oczywiście, ile mam, to mogę dać, ale też nie daję milionów. Staram się robić zrzutki, zbiórki, takie duperele.
– Mając taką rzeszę fanów, wyobraź sobie, ile Mariusz mógłby zebrać, licytując oficjalnie strój do walki, rękawice, w których walczył i tak dalej. No kurwa, wuchtę hajsu. Może zacznie to robić.
Zapytany o potencjalny rewanż z Mariuszem Pudzianowskim, Marcin Różalski stwierdził, że podjąłby się walki, choć potrzebowałby nieco czasu na przygotowania. Swoim zwyczajem, przy okazji przemycił kilka kolejnych przytyków pod adresem rywala – że dobiera sobie rywali, że ciągle negocjuje stawki do absurdalnych poziomów.
Do akcji niewidziany w formule MMA od pięciu lat Różal powróci 18 czerwca podczas gali KSW 71 w Toruniu. Nie ujawniono natomiast jeszcze nazwiska jego przeciwnika.
Cały wywiad poniżej.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.