Poirier: „Duffy pokonywał słabeuszy w boksie”
Dustin Poirier tryska pewnością siebie przed pojedynkiem z Josephem Duffym na UFC Fight Night 76 w Dublinie.
Zanotował wiele wspaniałych zwycięstw w kategorii piórkowej, ale nigdy nie dotarł do walki o pas mistrzowski, co zawsze było jego celem. Po porażce z Conorem McGregorem Dustin Poirier miał już dość katorżniczego zbijania wagi i wspólnie z trenerami zdecydował się przenieść do kategorii lekkiej, by tam rozpocząć wszystko od początku. Dołączył też do American Top Team, niezwykle sobie chwaląc tamtejsze metody treningowe.
I rzeczywiście – w dwóch pierwszych pojedynkach w nowej dywizji zaprezentował się wybornie, demolując najpierw Carlosa Diego Ferreirę, potem Yancy’ego Medeirosa. Przed kilkoma dniami natomiast ogłoszono jego pojedynek z Josephem Duffy, z którym skrzyżuje rękawice na październikowej gali UFC Fight Night 76 w Irlandii. Będzie to jego druga walka wieczoru w dotychczasowej karierze w UFC.
W rozmowie z Arielem Helwanim w The MMA Hour Poirier przyznał, że gdy pierwszy raz usłyszał o tym zestawieniu, nie był zachwycony. Chciał bowiem wystąpić na gali w UFC 192 w Houston i liczył na rywala z czołówki rankingu kategorii lekkiej. Jednak gdy poinformowano go, że starcie z Duffym będzie main eventem, jego nastawienie uległo zmianie. Jest przekonany, że zwyciężając w walce wieczoru, może później spodziewać się wielkich rzeczy.
W tym roku zamierzam wedrzeć się do czołowej dziesiątki po pokonaniu Duffy’ego, a potem jeszcze kilka zwycięstw i może wtedy otrzymam titleshota. Gdy to się stanie, zdobędę pas i nie oddam go. Wszystko, co robiłem od osiemnastego roku życia, podporządkowane było temu, abym stał się lepszym zawodnikiem i marzenia zamienił na rzeczywistość. I zrobię to. Na sto procent. Nie mam żadnych wątpliwości. A jeśli ktoś ma, niech poczeka i patrzy.
Poirier przyznał, że obserwowanie Robbiego Lawlera i Thiago Alvesa w ATT jest dla niego niezwykle motywujące, bo obaj przezwyciężyli wielkie problemy, nie poddając się. Szczególne wrażenie na Dustinie robi mistrz kategorii półśredniej, który, jak przyznał Poirier, powrócił na salę treningową już tydzień po walce z Rorym MacDonaldem – co prawda, przede wszystkim, by podnosić ciężary i pomagać innym, ale i tak podejście Ruthlessa do sportu napędza też jego młodszego kolegę.
Przyznał, że gdy trenował w Luizjanie, dominowało podejście, wedle którego im ciężej trenujesz, tym lepiej walczysz. W ATT odkrył, że zupełnie nie o to chodzi w przygotowaniach do walki.
Mam teraz porządny sprzęt do MMA, ochraniacze i temu podobne, nie tłuczemy się na każdym treningu, żeby udowodnić sobie, kto jest lepszy. Wcześnie właśnie to robiliśmy – kto jest twardszy i jazda.
Amerykanin stwierdził, że teraz sparingi nie są już tak istotne, jak kiedyś. Przewiduje, że przed walką z Duffym odbędzie 14-16 sparingów (wcześniej sparował 3-4 razy w tygodniu nawet z półśrednimi, co teraz się już nie zdarza). Przyznał również, że w Luizjanie odwiedzał klub niemal codziennie, podczas gdy teraz nie ma problemu z wzięciem kilku dni odpoczynku.
W nawiązaniu do walki z Duffym przyznał, że otrzymał dużo ciepłych słów od irlandzkich fanów w mediach społecznościowych.
Na Facebooku, Twitterze, Instagramie irlandzcy fani pisali do mnie, co było bardzo miłe. Było kilku głupków i gości, którzy pieprzyli głupoty, ale w większości były to pozytywne reakcje.
Sądzę, że prawdziwi fani w Irlandii rozpoznają prawdziwych wojowników, gości, którzy wychodzą i dają z siebie wszystko, i doceniają ich.
Amerykanin przyznaje, że Duffy, który w swoich dotychczasowych pojedynkach w UFC zanotował dwa efektowne zwycięstwa, prezentuje się bardzo dobrze, ale stawia pod znakiem zapytania klasę dotychczasowych rywali Irlandczyka, zwłaszcza w walkach bokserskich, które pogromca Conora McGregora toczył w ostatnich latach.
Nie jestem gościem, który by pierniczył głupoty przed walką albo coś takiego, bo jego ręce wyglądają dobrze, ale wygląda na to, że jako bokser walczył ze słabeuszami, co już nie robi takiego wrażenia. Ludzie mówią, że jest niepokonanym bokserem, ale nie sądzę, by walczył z kimkolwiek, kto miał dodatni bilans.
Nie chcę zaczynać pyskówek, ale stwierdzam tylko fakty. Też pokonałbym tych jego gości, a ostatnio mocno pracowałem nad boksem. Jeśli będzie chciał boksować, możemy boksować i dam fanom przedstawienie.
Tryskający pewnością siebie Diamond, który w nowej dywizji wagowej czuje się jak nowo narodzony, nie spodziewa się jednak nokautu, zupełnie inaczej widząc rozstrzygnięcie pojedynku z Irlandczykiem.
Uważam, że bardziej mogę go poddać niż znokautować. Sądzę, że jestem lepszym zapaśnikiem niż on. Będąc bokserem, i tak nie nokautował swoich rywali nawet w walkach bokserskich.
Komentarze: 1