Donald Cerrone: „Kiedyś sądziłem, że przygotowując się do walki, trzeba się napie*dalać – teraz nie sparuję w ogóle”
Będący u szczytu formy Donald Cerrone opowiada o sposobie, w jaki przygotowuje się do swoich walk.
Donald Cerrone jest jednym z najbardziej lubianych zawodników w UFC. Jego efektowny styl walki, charakterystyczna osobowość i duża aktywność zjednały mu rzesze fanów. Kowboj podchodzi jednak do tego z dystansem, przestrzegając, aby nikt nie brał z niego przykładu.
Gdy wrzucam foty, które mogą odstraszać innych, ludzie powtarzają mi: „Kowboju, jesteś, kurwa, przykładem do naśladowania, jak możesz?”. Nie, nie jestem.
– powiedział Amerykanin w podcaście z Joe Roganem.
Jestem barowym bitnikiem, który cały czas się leje. Ale dlatego, że jestem w telewizji, to jestem super i jestem twoim ulubionym zawodnikiem. Ale gdybym nie był w UFC, to byłbym tym właśnie dupkiem, który próbuje poderwać twoją dziewczynę w tym barze. Żebyś wiedział.
Cerrone zawsze należał do najlepszych. W kategorii lekkiej notował zwycięstwo za zwycięstwem, choć ostatecznie najważniejszą walkę – o pas mistrzowski z Rafaelem dos Anjosem – przegrał bardzo szybko. Jednak po przejściu do kategorii półśredniej prezentuje się spektakularnie, ubijając piekielnie twardych rywali jak gdyby od niechcenia. Za ojca renesansu formy Kowboja przyjęło się uważać trenera Brandona Gibsona, który od kilku walk zajmuje się stójką Cerrone. Być może jednak źródłem sukcesów Amerykanina jest też jego specyficzne podejście do treningów.
Gdy zaczynałem, robiłem tylko sparingi. Sądziłem, że przygotowując się do walki, trzeba się po prostu napierdalać. Teraz nie sparuję w ogóle. Robię tylko drille, bo one są najważniejsze.
– przyznał Cerrone, wyjaśniając następnie powody, dla których po drugiej walce z dos Anjosem całkowicie zarzucił sparingi.
Czuję, że siedzi mały gość w Walmarcie, sprawdza i wciska guzik za każdym razem, gdy obrywasz w głowę. Gdzie jest limit? Skąd możesz wiedzieć? Ile mi zostało? Ile epickich, pierdolonych bójek pozostało mnie i Leonardowi Garcii na sali treningowej? Nie mam pojęcia. Ruszam się więc trochę z Andreiem i innymi ciężkimi, ale wszystko lekko. Jeśli chodzi o sparing MMA, to mocne obalenia i grappling, ale lekkie uderzenia. Ale dzień, w którym zakładają duże rękawice i idą na młóckę? Nie ma bata.
Sparowałem niedawno z Joe Schillingiem w dobrym tempie, ale to nie było nic szalonego. Wszystko pod kontrolą. Jeśli sparuję z kimś, kto potrafi się kontrolować i nie próbuje mnie zabić – super. Ale wychodząc do niektórych z tych gości, którzy próbuję wyrobić sobie w klubie na tobie nazwisko i zlać cię? Wtedy muszę im dojebać. I wtedy naprawdę jest walka.
Zapytany o to, jak dokładnie wyglądają jego przygotowania do walki, Cerrone wyjaśnił:
Brandon Gibson jest, kurwa, mistrzem taktyki. Rzecz w tym, że nigdy nie oglądam walk rywali i ludzie myślą, że jestem szalony, ale oni oglądają, moi trenerzy oglądają. Więc przychodzą i mówią, że robimy to, bo sądzimy, że Story będzie robił tamto. Wiemy, że będzie szedł z cepami, z kolanami, więc wszystko, co powtarzamy, ma na celu wyrobić reakcje na jego ruchy.
– wyjaśnił 33-latek.
Wszystko dobrze, ale najlepsze jest to, że głęboko w duszy po prostu wiem, jak się napierdalać. Jeśli więc te wszystkie techniki nie działają, mogę je odstawić, zagryźć zęby i jedziemy.
Cerrone wyjaśnił też, że impulsem do zaprzestania sparingów był moment, gdy pewnego dnia myjąc zęby, stracił równowagę.
Komentarze: 1