Donald Cerrone: „Ignorancja w społeczności MMA po prostu mnie rozku*wia!”
Donald Cerrone opowiada o sobotnim starciu z Darrenem Tillu w walce wieczoru gdańskiej gali UFC Fight Night 118 oraz swoich doświadczeniach z pobytu w Polsce.
W sobotę w gdańskiej Ergo Arenie podczas gali UFC Fight Night 118 powracający po dwóch porażkach Donald Cerrone powalczy o swoje pierwsze tegoroczne zwycięstwo w oktagonie.
Od czasu, gdy jedenaście lat temu rozpoczął zawodową karierę, nie było żadnego roku, w którym Kowboj nie zapisałby na swoim koncie co najmniej dwóch wiktorii – jeśli w sobotę pokona Darrena Tilla, który stanie naprzeciwko niego w walce wieczoru, a potem – zgodnie ze swoimi planami – wystąpi jeszcze na grudniowej gali UFC 219, ponownie wychodząc z oktagonu z tarczą, podtrzyma tę niebywałą serię.
To zabawne, bo gdy próbowałem dostać walkę, UFC pokazało mi wszystkie dostępne rozpiski, ale nie było tam żadnej europejskiej gali.
– powiedział w rozmowie z MMAJunkie.com o kulisach zestawienia z Brytyjczykiem Amerykanin.
Pytam ich więc: „A co z polską kartą?”. A (zdziwiony) Sean (Shelby) na to: „Że co? Chcesz za oceanem walczyć?”.”Jasne! Dlaczego nie?”. „Bo to na FightPassie”. „Mam to gdzieś!”.
Ludzie nie rozumieją, że to naprawdę nie ma znaczenia. Mogę bić się w pierwszej walce gali. Nie musi być żadna walka wieczoru w Polsce czy w PPV. Nie dbam o to. Żadna różnica dla mnie. Po prostu uwielbiam to robić.
Podoba mi się cały ten proces. Jestem w Polsce, zwiedzam, a potem mogę jeszcze robić to, co kocham? Bez żartów!
Bijący się od 2016 roku już w kategorii półśredniej, do której przeniósł się po nieudanym podboju 155 funtów, Cerrone od kilku dni przebywa już nad Wisłą i nie ukrywa, że poza fatalnym masażem – „najgorszym w życiu” – wszystko bardzo mu się podoba.
Przyjechałem tutaj, podróżuję, robię wagę. Ważę teraz jakieś 177 funtów. I jem, kiedy chcę, co jest naprawdę super.
– powiedział.
Spotkaliśmy tu taką lokalną rodzinę, która zaprosiła nas na kolację zeszłego wieczora. Najpierw zjedliśmy tam jakiś drobny posiłek, a potem nagle cały stój zastawiony jedzeniem! Mówię, przepraszam panią, ale nie mogę tak dużo jeść – a potem i tak zjadłem. To było szaleństwo. Przygotowała dla nas tradycyjne polskie jedzenie. Jak oni to nazywają… jeprogi? Pierogi? Po prostu wszystko tam było, nie potrafię nawet tego nazwać. Aż mi się Święto Dziękczynienia przypomniało. Szaleństwo.
To rodzina naszego taksówkarza, którego spotkaliśmy pierwszego dnia, gdy się tu pojawiliśmy – i od tego czasu jeździ dla nas cały czas. Mamy jego numer, dzwonimy i wozi nas wszędzie. Oczywiście płacimy mu, ale to jakby nasz kierowca teraz.
I powiedział raz, że hej, moja żona chętnie wam coś ugotuje. No i jasne, świetnie.
Zaraz po ogłoszeniu walki z Tillem Cerrone nie ukrywał, że nie zna swojego rywala i praktycznie nic o nim nie wie. Brytyjczyk zareagował wtedy na te słowa ostro i choć teraz już mu przeszło i przekonuje, że nie poczuł się tamtymi wypowiedziami rywala w najmniejszym stopniu urażony, Cerrone raz jeszcze zabrał głos w temacie.
To nie była żadna zniewaga z mojej strony, żaden brak szacunku. Nie próbowałem w najmniejszym stopniu go wyśmiewać. Po prostu go nie znałem. Szczerze.
– stwierdził Amerykanin.
Nie oglądam w ogóle walk. W ogóle! Nie znaczy to jednak, że nie trenuję, jak należy. To robota moich trenerów – oni sprawdzają, analizują i ja pod to trenuję. Ja po prostu nie lubię oglądać walk.
Nie mam nic do niego. Jestem pewien, że to świetny zawodnik, świetny dzieciak. Nie miałem na myśli niczego w stylu: „Nawet cię nie znam, gnoju!”.
Wszyscy mówią, że go lekceważę, nie przygotowuję się, jak trzeba… Ludzie! Kiedy ja kogokolwiek lekceważyłem, wybiegałem w przyszłość za bardzo? Ludzie myślą, że osiem tygodni trenuję pod walkę byle jak? Trenuję ciężko, trenuję zawsze tak samo. Jestem zawsze gotowy. Uwielbiam się bić.
Cieszę się, że Darren wziął tę walkę. Wyjdzie ostro, jestem tego pewien, to najważniejszy moment w jego życiu. To wielka rzecz dla niego. Pięć rund, duża walka, media, przechodzisz z małej karty na wielką kartę. Ja przez to już przechodziłem, więc dla mnie to kolejny dzień w biurze, ale dla niego to dobry test, świetny test. Czy się nie spalisz? Czy pięć rund to nie za dużo dla ciebie? Czy to nie za dużo mentalnie – bo jestem pewien, że fizycznie dasz radę, ale to, co w głowie, jest jeszcze ważniejsze. Dla niego więc to dobry test. Witaj w dużej lidze.
Łączący treningi w Jackson-Wink MMA w Albuquerque z treningami na swoim ranczo Cerrone wyjaśnił, jak dokładnie wygląda proces analizy rywali przez jego trenerów, o czym zresztą swego czasu opowiadał też Jon Jones, zdradzając, że trenerzy Greg Jackson i Mike Winkeljohn zwracają uwagę na każdy najmniejszych choćby szczegół w stylu walki przeciwników.
Jeśli chodzi o stójkę, wiem, że jest mańkutem, wiem, że ma dobrą lewą rękę. Wiem też, że atakuje pojedynczymi uderzeniami.
– powiedział o Tillu Kowboj.
Osobiście się tego nie dowiedziałem, ale tak mi powiedzieli. Nad tym pracują. Ma dobry lewy prosty i dobry podbródkowy. I dobre kopnięcia z lewej. Wiem więc o tym, bo mi powiedzieli. Skoro więc Brandon Gibson mówi mi, że hej, gość ma dobrą lewą rękę i dobre kopnięcia, to powinienem raczej go, kurwa, posłuchać, bo gość jest w tym dobry, prawda?
Nie jest więc tak, że Darren ma jakieś niesamowite, szalone uderzenia – lewy prosty to lewy prosty. Gość nie jest jakimś obcym, którego nigdy na oczy nie widziałem. Dlatego nie oglądam walk. Ci goście mówią mi, co robi – lewa noga, lewy prosty, czyli podstawowe rzeczy. Jeśli są jeszcze jakieś inne rzeczy, sprawdzamy je, analizujemy, rozkminiamy. Co robi, gdy jest zmęczony? Co robi, gdy jest świeży? Mój team jest naprawdę dobry. Greg Jackson i Mike Winkeljohn to, kurwa, zawodowcy. Nie stworzyli najlepszego klubu na świecie, przychodząc i mówiąc: „Musisz, Kowboju, obejrzeć kilka walk i powiedzieć nam, co o nim myślisz, a my staniemy w twoim narożniku i będziemy podawać ci wodę”. To tak nie działa.
Ignorancja w społeczności MMA po prostu mnie rozkurwia. Rozkurwiają mnie ludzie, którzy słuchają jednej opinii i są już pewni, że, „No, tak musi być, tak jest. To ma sens. To brzmi dobrze.” Więc jak mówię, że nie oglądam walk, to zaraz słyszę: „On nie ogląda walk, nie jest przygotowany”. Więc… Moi trenerzy je widzieli, przeanalizowali je, są doświadczeni. Joe Schilling oglądał nawet jego stare walki z kickboxingu, które gdzieś znaleźli. Rozumiecie? Robią prawdziwe rozpoznanie.
Cerrone jest jednym z nielicznych przedstawicieli wymierającego już gatunku zawodników, którzy naprawdę mogą bić się z kimkolwiek, kiedykolwiek i gdziekolwiek, czego jednym wielkim potwierdzeniem jest nie tylko sobotnie starcie, ale cała jego kariera.
Nie ukrywa jednak, że niezwykle irytują go – delikatnie rzecz ujmując – inni zawodnicy, którzy w mediach zapewniają, że „mogą z każdym”, a gdy otrzymują konkretną ofertę, zaczynają marudzić i wybrzydzać, kalkulować. Potem ich menadżerowie ofertę odrzucają, a oni sami mają wymówkę – „chciałem się bić, ale mój menadżer odrzucił”.
Takie coś mnie po prostu rozpierdala. Miałem dwóch gości, którzy się wahali i ostatecznie nie wzięli tej walki.
– zdradził 34-letni Amerykanin.
Więc gdy Darren podchodzi do tego na zasadzie: „Dobra, miałem tylko kilka walk, ale mogę się, kurwa, bić z legendą, jedziemy!”, to… Stary! W punkt! Bo ja sam byłem tego rodzaju skurwysynem kiedyś. Pamiętam, jak brało się te wszystkie walki – „tak”, „tak”, „tak”. Więc to jest zajebiste. Szacunek dla chłopaka.
Od strony mojej kariery, rankingu – czy jest to dla mnie dobra walka? Prawdopodobnie nie. Nic mi nie daje. Nie to co Darrenowi, który może się wybić. Mi to nic nie daje, ale dlaczego miałbym być gościem, który mówi, że może „z kimkolwiek, kiedykolwiek i gdziekolwiek” – dodając potem: „poza tym gościem”?
Cały wywiad poniżej:
*****